tag:blogger.com,1999:blog-56918402851414108402024-03-14T12:00:13.837+01:00Druga Strona MuzykiKarol Wunschhttp://www.blogger.com/profile/09459677087603744538noreply@blogger.comBlogger271125tag:blogger.com,1999:blog-5691840285141410840.post-34140409580266437762017-04-24T22:03:00.001+02:002017-04-24T22:03:47.166+02:00Recenzja - Uneven Structure - La Partition<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: large;">Uneven Structure - La Partition</span></b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhoWd20pacuxcfQXLoj5Z14LDTN7KgqNlVpg00YJAvohgc9DmQhfM03Pz1N_irL-N_2yARrvaaBd95Yxtb4904jXJcB0mH_BKswijZmMATQO0ejDdK3rkPca-1l30WUVr0BzVk38bcQmn9o/s1600/Uneven+Structure+-+La+Partition.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhoWd20pacuxcfQXLoj5Z14LDTN7KgqNlVpg00YJAvohgc9DmQhfM03Pz1N_irL-N_2yARrvaaBd95Yxtb4904jXJcB0mH_BKswijZmMATQO0ejDdK3rkPca-1l30WUVr0BzVk38bcQmn9o/s320/Uneven+Structure+-+La+Partition.jpg" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Uneven Structure, podobnie jak wiele innych zespołów, które debiutowały w okresie, gdy djent właśnie stawał na nogi, po wydaniu świetnego "Februus" rozpłynął się, każąc nam czekać na swoje nowe wydanie niemal sześć lat. Odnalezienie się po tylu latach na scenie nastręcza pewnych problemów - nie można już liczyć na żaden powiew świeżości, a wręcz niektórym ta formuła mogła się już przejeść. Najnowsze dzieło tych panów może się zatem bronić już tylko za pomocą ich umiejętności wykonawczych i kompozytorskich, na całe szczęście akurat tych ani trochę im nie brakuje.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Na samym wstępie warto zaznaczyć, iż "La Partition" to naprawdę wybitne dzieło, jednak żeby docenić je w pełni należy odbierać je w całości. Wszystko dzieje się tu nad wyraz płynnie, a podział na utwory jest w wielu miejscach wyjątkowo umowny. Panowie budują napięcie nie wewnątrz pojedynczych fragmentów, a raczej dążą do wielkich kulminacji w skali całego albumu. Budując swoje dzieło jako całość twórcy posuwają się nawet do wprowadzania motywów, które otrzymują rozwinięcie dopiero po symbolicznej zmianie tytułu. Dlatego właśnie niektóre fragmenty wyrwane z kontekstu mogą wydawać się monotonne, zbyt nastawione na budowanie nastroju, przesadzone pod względem ciężaru brzmienia, a niektóre wręcz niedokończone, lecz nie ma tu mowy o żadnych niedociągnięciach, bądź uchybieniach kompozytorskich. Wszystko jest na swoim miejscu, a następne fragmenty pasują do siebie jak elementy świetnie zaprojektowanej maszyny. Choć, jak już wspomniałem, wszystko dzieje się bardzo płynnie, to możemy wydzielić na "La Partition" trzy główne części.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Energiczny start w postaci "Alkaline Throat" oraz "Brazen Tongue" znakomicie łapie uwagę słuchacza, nie tracąc czasu na zbyt długie wprowadzenia, których moglibyśmy się spodziewać po albumie skonstruowanym w ten sposób. W zaledwie półtorej minuty panowie stopniowo wciągają nas po same uszy w wir złożonych, zaskakujących djentowych, riffów, zabaw rytmicznych oraz wartkiej akcji, jednocześnie dawkując nam kolejne porcje swojej ściany dźwięku, która przypomina nam dlaczego gatunek ten stał się tak popularny. Z każdym kolejnym krokiem zaczyna także pojawiać się coraz więcej elementów ambientowych, a przestrzeń otwiera się przed nami coraz bardziej. "Crystal Teeth" stoi w połowie drogi między w pełni nastrojowym graniem, a klimatem poprzedników (niektórym na myśl może przywoływać choćby kompozycje Tesseract), umiejętnie wprowadzając nas w klimat tego, co niebawem ma nadejść, gdy po krótkim przerywniku rozpocznie się kolejny etap naszej muzycznej podróży. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Część druga rozpoczyna się już z mniejszym pośpiechem, a otwierające ją "Incube" ze wszystkich sił stara się zbudować niepowtarzalny nastrój oraz wrażenie głębi i przestrzeni. Wszystko ma tu czas by wybrzmieć, a dalsze plany kompozycji stają się nawet ważniejsze, niż to co w pierwszym rzędzie, czego apogeum przypada na "Succube". Elektroniczne efekty w połączeniu z czystymi wokalami już zapierają dech w piersiach, lecz to odleglejsze solo na basie świeci najjaśniej. Motyw ten z czasem ewoluuje w niesamowity riff gitarowy i toruje drogę dla potężnego uderzenia ciężaru, który rośnie, by na "Funambule" na zmianę atakować nas pełnią mocy growli czy ośmiostrunowych gitar i koić ambientowymi efektami, lub delikatnym śpiewem.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Po kolejnym przerywniku wita nas oszczędna, lekko niepokojąca atmosfera "The Bait", która pomimo swej oszczędności trzyma nas nieustannie w napięciu, stopniowo dodając całości rozmachu, aż do momentu, gdy złowrogie szepty, głębokie bębny oraz gryzące gitary doprowadzają nas do kulminacji, która wręcz zwala z nóg. "Our Embrace" wprawdzie powraca jeszcze do niepokojącego, lecz spokojnego nastroju, podając nam porywającą solówkę gitarową, aczkolwiek wszystko zwiastuje tu wielki finał w postaci "Your Scent". Płyta kończy się z niesamowitym rozmachem, zgniatając odbiorców w wirze podwójnej stopy, popisów technicznych, potęgi niskich tonów oraz czystego gniewu, by nagle urwać się i zostawić nas z tym, czego właśnie byliśmy świadkami.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
"La Partition" to bez najmniejszej wątpliwości wybitny album, na którym zadziałało wszystko, czego można było tylko sobie życzyć. Atmosfera jest tu niepowtarzalna, sekcja rytmiczna zaskakuje nieregularnymi akcentami, gitary zarówno prowadzą delikatne melodie, jak i są głównymi sprawcami niezwykłego ciężaru, wokale w odpowiednich momentach oczarowują melodyjnością, by za moment uderzyć swą potęgą, a nagranie to czysta bajka, zarówno pod względem przestrzeni, jak dynamiki i przejrzystości. Do tego albumu z pewnością będę wracał jeszcze przez wiele lat. Choć akurat tej noty nie wystawiam lekką ręką, to tym razem jest ona w pełni zasłużona. Opłacało się czekać.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="color: lime;"><b><span style="font-size: x-large;">10/10</span></b></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="270" src="https://www.youtube.com/embed/3JXIsDWngTw" style="text-align: start;" width="480"></iframe></div>
Karol Wunschhttp://www.blogger.com/profile/09459677087603744538noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5691840285141410840.post-77403419034240119032017-04-14T21:20:00.000+02:002017-04-14T21:20:22.637+02:00Recenzja - Mastodon - Emperor Of Sand<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: large;">Mastodon - Emperor Of Sand</span></b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEibIaYXU4_aMDAiTo4PdP4CZyQlS3InwNcPYEdwpsADBWnZW6RBuWi3zdKepMjQctVvpLOz1PE6R1-CCAV8lN0zCE6cdVE49otouFJkJMVcF8aF_8L8u29wKooIwHCHfYSn4L5dGBW38R8_/s1600/Mastodon+-+Emperor+Of+Sand.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEibIaYXU4_aMDAiTo4PdP4CZyQlS3InwNcPYEdwpsADBWnZW6RBuWi3zdKepMjQctVvpLOz1PE6R1-CCAV8lN0zCE6cdVE49otouFJkJMVcF8aF_8L8u29wKooIwHCHfYSn4L5dGBW38R8_/s320/Mastodon+-+Emperor+Of+Sand.jpg" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Mastodon jest klasycznym przykładem zespołu, który świetnie rozumie potrzebę ciągłej ewolucji. Ich muzyka począwszy od wczesnych, pełnych ciężaru i gniewu dni, przez skoki w kierunku progresywy, aż po stopniową podróż w kierunku stoner rocka, zawsze zachwycała niezależnie od stylistyki, a dzięki zmianom zawsze pozostawała świeża. Jednak ich najnowsze dzieło wyjątkowo nie rusza się z dobrze znanego terenu i choć traci przez to element zaskoczenia, to zawartość dalej zwala z nóg.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Jak widać panowie poczuli się całkiem komfortowo w swojej progresywno-stonerowej niszy, nieszczególnie mają ochotę się z niej wyprowadzać, a wręcz starają się w niej urządzić dopracowując swoją formułę do perfekcji. Nie oznacza to jednak, iż będziemy tu mieli okazję się nudzić. Jak przystało na Mastodona kompozycje stoją na naprawdę wysokim poziomie. Zewsząd atakowani jesteśmy świetnymi riffami, zarówno lżejszymi, bardziej rockowymi, wpadającymi w ucho melodiami, o klimatycznym, nieco nieoszlifowanym brzmieniu w stylu retro, jak i twarde, ciężkie metalowe popisy przypominające o ekstremalnych korzeniach zespołu. Tę różnorodność wspomaga także fakt, iż panowie często zmieniają miejsca za mikrofonem, tak by brzmienie wokali współgrało ze zmianami w warstwie instrumentalnej. Wyjątkowo różnorodne barwy głosów członków zespołu, jak również ich nienaganne umiejętności wokalne to prawdziwa siła zespołu, którą ogrywają do perfekcji świetnie uzupełniając dzięki temu swoje utwory. Jedynym zastrzeżeniem może być względny brak wyjątkowo chwytliwych, czysto singlowych materiałów. Refreny nierzadko potrzebują odrobiny czasu, by zakorzenić się w pamięci, lecz z każdym kolejnym odsłuchaniem płyta zyskuje i w żadnym wypadku nie nudzi. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
"Emperor Of Sand" to nie festiwal popisów gitarowych i nie znajdziemy tu takich kawałków jak "The Motherload", lecz dzięki temu światło reflektorów skierowało się bardziej w stronę Branna Dailora i jego zestawu perkusyjnego. Nabicia prezentują niesamowitą kreatywność i niechęć do prostych rozwiązań. Nie uświadczymy tu standardowych schematów rytmicznych. Tutaj pętle dłuższe niż cztery takty są momentalnie przerywane szalonymi przejściami, czy nagłymi zmianami nastroju. W kwestii sekcji rytmicznej pretensje da się zgłosić jedynie do nagrania, które mogłoby nieco bardziej podkreślić dźwięk bębnów i talerzy, lecz i tak nie jest to naprawdę poważne uchybienie.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Nowe dzieło Mastodona stanowi świetny dodatek do już i tak wspaniałej dyskografii. Trzeba przyznać, że nie zapada w pamięć tak łatwo i mocno, jak niektóre ich wcześniejsze wydania, aczkolwiek nie ma najmniejszych wątpliwości, iż jest to świetny album. Dla wszystkich, którym umknęło wyśmienite połączenie progresywy, stoneru i metalu, w jakim ostatnio wyspecjalizowali się ci panowie "Emperor Of Sand" jest świetnym pretekstem, by naprawić ten błąd.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="color: lime;"><b><span style="font-size: x-large;">8,5/10</span> </b></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="color: lime;"><b><br /></b></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="270" src="https://www.youtube.com/embed/Og39iIBeOHI" style="text-align: start;" width="480"></iframe></div>
Karol Wunschhttp://www.blogger.com/profile/09459677087603744538noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-5691840285141410840.post-14368283840828087742017-03-26T22:04:00.000+02:002017-03-26T22:04:13.039+02:00Recenzja - Obituary - Obituary<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: large;">Obituary - Obituary</span></b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjXZfRHkgs5FdGrEq71TtLr92gbdJZqC-gt9dsL2xq8_kB13bgkNSi50pBfNwqA8WhD9M_gDWTuhKRrfG4XwFd3CBRnFVEprWAu8kv-mCFp5pvFYHUBm7BndDm23SsNEy7lv24BhHAf6i1G/s1600/Obituary+-+Obituary.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjXZfRHkgs5FdGrEq71TtLr92gbdJZqC-gt9dsL2xq8_kB13bgkNSi50pBfNwqA8WhD9M_gDWTuhKRrfG4XwFd3CBRnFVEprWAu8kv-mCFp5pvFYHUBm7BndDm23SsNEy7lv24BhHAf6i1G/s320/Obituary+-+Obituary.jpg" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Patrząc na listę ostatnich wydań można odnieść wrażenie, iż ten rok składa się w przytłaczającej większości z death i thrash metalu. Choć na sam urodzaj w tych gatunkach nie można narzekać, to niestety przy takiej ilości materiału musiał trafić się niewypał. Tym potknięciem okazał się nowy album Obituary, który przypomina nam jak mógłby brzmieć death metal, gdyby odrzeć go z wszelkich ciekawych pomysłów oraz wszystkich lat ewolucji, które przeszedł, pozostawiając jedynie goły szkielet konwencji.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Mottem przewodnim najnowszego dzieła tych panów jest prostota w bardzo złym tego słowa znaczeniu. Muzycy poszli tu po linii najmniejszego oporu wplatając w swoje kompozycje jedynie najbardziej podstawowe elementy, jakie koniecznie musi zawierać death metal. Dzięki takiemu podejściu w każdej piosence usłyszymy jeden lub maksymalnie dwa zapętlone riffy, które opierają się w porywach na czterech dźwiękach. Wokale Johna Tardy'ego też nie powalają elastycznością i dynamiką, co zdecydowanie nie wychodzi albumowi na dobre. Wrażenie monotonii potęgują także towarzyszące nam przez większość czasu bardzo typowe nabicia perkusyjne, które jedynie od czasu do czasu przerywane są przejściami, które ukazują prawdziwe umiejętności perkusisty. Trzeba także przyznać, iż gitarzyści również krótkimi zrywami dają popisy swojego kunsztu dorzucając raz na jakiś czas całkiem przyzwoite solówki, które są zdecydowanie najjaśniejszym elementem całej płyty. Niestety są to jedynie drobne przebłyski jakości w całości, która pozostawia naprawdę wiele do życzenia.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Sytuacji zdecydowanie nie poprawia także nagranie, które przypomina "stare dobre czasy", gdy brzmienie było głębokie niczym kartka papieru, a wszystkie instrumenty w bardziej intensywnych momentach zlewały się w jedno. Leży tu wszystko, od dynamiki, przez przejrzystość aż po przestrzeń. Prawdopodobnie fani wczesnych dni death metalu poczują się tu jak w domu, lecz tego typu surowa produkcja powinna w tym momencie być jedynie złym wspomnieniem.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Panowie wychodzili z siebie, by swoim nowym wydaniem wrócić do dawnych, prostszych dni, kiedy od gatunku oczekiwało się jedynie brutalności i okazyjnej solówki, a piosenki pisało się w pięć minut, niestety dziś trzeba wykazać się czymś więcej. Ich podejście zadowoli jedynie największych tradycjonalistów, natomiast całej reszcie album będzie dłużył się niemiłosiernie. Przez prymitywność oraz powtarzalność brzmienia i kompozycji te 36 minut wydaje się być bliższe ponad godzinie. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Obituary pogrzebał minimalizm i błędy w założeniach. Jest to jedna z najbardziej uciążliwych do słuchania prób gonienia za przeszłością, jakie słyszałem w ostatnim czasie. Będzie to propozycja jedynie dla tych, którzy odczują wybitnie silną wewnętrzną potrzebę bezpośredniego, prostego death metalu, cała reszta powinna trzymać się z dala.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="color: red;"><b><span style="font-size: x-large;">3/10</span> </b></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="color: red;"><b><br /></b></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="270" src="https://www.youtube.com/embed/rfQ37VKlAwY" style="text-align: start;" width="480"></iframe></div>
Karol Wunschhttp://www.blogger.com/profile/09459677087603744538noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-5691840285141410840.post-12944731936864608832017-03-18T19:57:00.000+01:002017-03-18T19:57:10.369+01:00Recenzja - Havok - Conformicide<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: large;">Havok - Conformicide</span></b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjqRetANuJhQu2cjH7i-tLRwQp9xX3RqSxUav9r2vDRQcuLm9V9SmtjPOfWO4pPmCxHGAUUzErzIvv7fGk6msSb7RgJMbBXm-dXP-7nm4ab-dPfbYhezoNQbcJgBvj1IfgzGah6qB0Pid6_/s1600/Havok+-+Conformicide.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjqRetANuJhQu2cjH7i-tLRwQp9xX3RqSxUav9r2vDRQcuLm9V9SmtjPOfWO4pPmCxHGAUUzErzIvv7fGk6msSb7RgJMbBXm-dXP-7nm4ab-dPfbYhezoNQbcJgBvj1IfgzGah6qB0Pid6_/s320/Havok+-+Conformicide.jpg" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
W ostatnim czasie doznaliśmy prawdziwego zalewu płyt thrash metalowych. Dotychczas działo się to głównie za sprawą klasyków gatunku, tym razem jednak mamy do czynienia z młodszymi muzykami, którzy pod koniec ubiegłego dziesięciolecia wyrośli na fali thrashowego revivalu. Cały gatunek dość szybko zapadł się pod wpływem porażającego braku pomysłów większości reprezentantów nurtu, a na scenie pozostali jedynie ci, którzy mieli do powiedzenia coś od siebie. Jednym z takich zespołów jest właśnie Havok.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Ich ostatnia płyta - "Unnatural Selection" niestety nosiła już znamiona zmęczenia materiału. Aby uniknąć oskarżeń o zjadanie własnego ogona czy odtwarzanie starych schematów, swoim nowym wydaniem musieli wykazać się dorzucając coś nowego. Na całe szczęście panowie potraktowali to zadanie poważnie i dzięki temu możemy usłyszeć kilka naprawdę ciekawych elementów.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Po pierwsze partie gitary basowej uległy widocznej poprawie. Choć w ich muzyce dolne rejestry nigdy nie były traktowane po macoszemu, to można odnieść wrażenie, iż dopiero pojawienie się w składzie Nicka Schendzielosa dało nam linie basu, na które zawsze czekaliśmy. Niskie motywy zyskały nieco więcej niezależności, odrywając się w wielu miejscach od gitar, by zaprezentować nowe, ciekawe melodie. Nagranie również przyjemnie utrzymuje zawsze balans, dzięki któremu możemy cieszyć się bez trudu tymi urozmaiceniami, a jednocześnie zgrabnie unika przesadzonego, głuchego podbicia niskich rejestrów.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Również riffy gitarowe nabrały więcej rumieńców. Wprawdzie wciąż poruszają się głównie w stylistyce tradycyjnego thrashu, lecz skrzętnie unikają typowych dla gatunku prostych zapychaczy. Zagrywki napisano z pomysłem, a ich różnorodność sprawia, iż zespół miejscami ociera się o kategorie progresywy, czy gatunków technicznych. Dopuszczając się kilku drobnych zabaw z efektami gitarowymi muzycy wprowadzili również nieco bardzo przyjemnej różnorodności. Wciąż nie jest to poziom Vektora, jednak słychać, iż panowie nie zadowolili się najprostszymi schematami, starając się dodać coś od siebie. Mniej "od siebie", lecz wciąż bardzo przyjemne są także widoczne inspiracje złotymi latami Megadeathu. Rozbudowane wstępy, połączone z wcześniej wspomnianymi widocznymi partiami basu, gitarami przywołującymi na myśl duet Mustaine - Friedman, oraz znajomo brzmiącymi, lekko skrzekliwymi wokalami sprawiają, że od porównań z tym członkiem wielkiej czwórki nie da się uciec (szczególnie da się to odczuć już w rozpoczynającym album "F.P.C." czy kończącym "Circling The Drain"). Przede wszystkim jednak w każdej kompozycji znajdziemy przynajmniej jeden świetny riff, który będzie w stanie zakorzenić się nam bez problemu w pamięci. Jedynym większym zastrzeżeniem może być fakt, iż niestety panom zdarza się czasem nieco zbyt długo zatrzymać na pojedynczym motywie ("Intention To Decieve"), aczkolwiek nie zdarza się to tak często.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Również perkusja nie zostaje w tyle zabawiając nas nabiciami, które zdecydowanie nie idą po linii najmniejszego oporu. Choć Testament wciąż jest w tej kwestii niepokonany, to Havok jest jedynie krok za nim rzucając nam interesujące przejścia, wzory rytmiczne a także nie zapętlając prostych zagrań.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Na "Conformicide" panowie naprawdę dali z siebie wszystko. Ci, którym tak jak i mi, także spodobają się drobne eksperymenty oraz lekkie odejście od standardowej prostoty gatunku z pewnością uznają ten album za najlepszy w dorobku zespołu. Znów okazało się, iż wielcy thrashowi klasycy nie mogą spać spokojnie, gdyż nowe pokolenie odnajduje się w tej konwencji równie dobrze co oni.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="color: lime;"><b><span style="font-size: x-large;">8,5/10</span></b></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="color: lime;"><b><br /></b></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="270" src="https://www.youtube.com/embed/jP2pzw8jV9s" style="text-align: start;" width="480"></iframe></div>
Karol Wunschhttp://www.blogger.com/profile/09459677087603744538noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5691840285141410840.post-24491050555674781792017-03-12T18:50:00.000+01:002017-03-12T18:50:22.064+01:00Recenzja - Persefone - Aathma<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: large;">Persefone - Aathma</span></b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh39u33TArj_dgJlSv3BWVXG3gfuCWPPUpIkE-DQfznS4iiz6zYEKB7v9UH7KkFT_5GFd5JmI4YwsL1TJ5ZHNCUSFXLawme00tv0b04Grp2nAUn_awYy6kMrkl_U5Y-o3D3FfnfkYYU6ExT/s1600/Persefone+-+Aathma.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh39u33TArj_dgJlSv3BWVXG3gfuCWPPUpIkE-DQfznS4iiz6zYEKB7v9UH7KkFT_5GFd5JmI4YwsL1TJ5ZHNCUSFXLawme00tv0b04Grp2nAUn_awYy6kMrkl_U5Y-o3D3FfnfkYYU6ExT/s320/Persefone+-+Aathma.jpeg" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Choć wielu ludziom maleńkie księstwo Andory kojarzy się ewentualnie z nazwy, to ci, którym nie jest obca twórczość Persefone z pewnością wiedzą, że jeśli liczyć ilość świetnego progresywnego death metalu per capita to ten niewielki kraj może rzucić w tej dziedzinie wyzwanie nawet skandynawskim potęgom. Poprzednie dzieła tych panów zawsze zachwycały niesamowitym bogactwem oraz rozbudowanymi kompozycjami, zatem przed ich najnowszą płytą stało jedynie zadanie utrzymania tego niezwykle wysokiego poziomu.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
"Aathma" kontynuuje wszystkie najlepsze tradycje zespołu. Monumentalne utwory jak zwykle zachwycają imponującymi technicznie, kreatywnymi zagrywkami gitarowymi, nieszablonowymi nabiciami perkusyjnymi, skrajnymi zmianami nastrojów oraz niesamowicie szeroką paletą brzmień. Znajdziemy tu wszystko czego tylko moglibyśmy oczekiwać. Rozłożyste pasaże przeplatają się z zabawami rytmem, piękne czyste wokale przechodzą w potężne growle, a wszystko to dzieje się na tle przestrzennych, chłodnych dźwięków keyboardu, orkiestry, czy elektroniki. Do tej mieszanki wchodzą jeszcze intrygujące efekty gitarowe, solówki (także klawiszowe), skoki stylistyczne, a nawet żeński śpiew. Swego głosu (jak zwykle w swojej modyfikowanej, odrealnionej formie) użyczył także Paul Masvidal z Cynic, dzięki czemu utwory na których się pojawia zyskały dość osobliwy charakter.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Wszystko to zostało połączone w niezwykle fachowym stylu. Wszystkie kompozycje to niepowtarzalne, ekscytujące dzieła, które płynnie przechodzą pomiędzy skrajnymi nastrojami nie strasząc słuchaczy gwałtownymi zmianami, a raczej łącząc je tak, aby całość zachowywała wyraźny ciąg logiczny. Płyta potrafi kołysać nas delikatnymi dźwiękami pianina czy oczarowywać symfonicznym bogactwem, by za chwilę przenieść nas w świat death metalowej potęgi i dysonansu lub zaskoczyć nas nieprzewidywalnym zwrotem akcji. Kompozytorzy nie poszli na łatwiznę, nie powtarzając żadnego motywu niepotrzebnie, ani nie polegając na utartych schematach. "Aathma" to przykład wielkiego talentu kompozytorskiego, który przemówi do każdego fana ostrej, nowoczesnej progresywy. Jedynym zarzutem jaki można tu wymyślić jest brak większych postępów względem "Spiritual Migration", lecz wynika to z faktu, iż w tym momencie niewiele pozostało już do dodania.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Kolejnym atutem jest przejrzyste, a za razem przestrzenne nagranie, dzięki któremu nawet w momentach, w których partie upakowano bardzo gęsto obok siebie nie stają się nieprzejrzystym bałaganem, a o to nie byłoby trudno. Wszystkie smaczki da się tu wyłapać bez trudu, a brzmienie otwiera przestrzeń, w której zabłysnąć mogą wszystkie, nawet najbardziej delikatne elementy tła. Problemem może być jedynie dynamika, bowiem przy większych skokach natężenia album potrafi nieco zostać w tyle, aczkolwiek te nie zdarzają się tak często.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Ci, którzy z Persefone nie mieli jeszcze do czynienia otrzymali właśnie świetny pretekst, by nadrobić tę zaległość. Jest to jeden z najlepszych zespołów w swoim gatunku i należy mu się zdecydowanie więcej uwagi, niż dostaje w tym momencie. Mamy tu do czynienia z progresywą na najwyższym poziomie. Dla fanów gatunku jest to pozycja obowiązkowa, a dla pozostałych okazja by dołączyć do tej pierwszej grupy.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="color: lime;"><b><span style="font-size: x-large;">9,5/10</span></b></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="color: lime;"><b><br /></b></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="270" src="https://www.youtube.com/embed/epxkiTxoHrw" style="text-align: start;" width="480"></iframe></div>
Karol Wunschhttp://www.blogger.com/profile/09459677087603744538noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5691840285141410840.post-91419167981450927852017-03-05T13:03:00.001+01:002017-03-05T13:03:23.742+01:00Recenzja - Within The Ruins - Halfway Human<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: large;">Within The Ruins - Halfway Human</span></b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjQYkgFXWNt1fVCi0FLcStFe_D4DHb7RXeVX5bz25vGY16jLFYlI9mGGkUqv6vIJRbD-N4nMdCBFMQlxqJXBJQdKn7bF-js3_7MyIuQwcjqVqtONumGmMf1U3JjHI9AjiupdRGdCVX44_61/s1600/Within+The+Ruins+-+Halfway+Human.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjQYkgFXWNt1fVCi0FLcStFe_D4DHb7RXeVX5bz25vGY16jLFYlI9mGGkUqv6vIJRbD-N4nMdCBFMQlxqJXBJQdKn7bF-js3_7MyIuQwcjqVqtONumGmMf1U3JjHI9AjiupdRGdCVX44_61/s320/Within+The+Ruins+-+Halfway+Human.jpg" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
W niektórych środowiskach z jakichś względów panuje przekonanie, iż jakość płyty jest odwrotnie proporcjonalna do ilości szlifów, jakie nadano nagraniu w studiu. Panowie z Within The Ruins udowodnili, że zależność ta nie jest tak prosta, wspinając się na sam szczyt sceny progresywnego metalcote'u jednocześnie prezentując dokładnie odwrotne podejście. Choć z tego powodu ich muzyka zyskała niepowtarzalny charakter, a twórcy mogli dalej spokojnie odcinać kupony od swojej formuły, to pisząc swoje nowe dzieło stwierdzili, że to już najwyższy czas by poszerzyć horyzonty.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Dzięki obklejaniu gitary niesamowitymi ilościami efektów, nieludzkim umiejętnościom obsługi kill-switcha czy przerzucaniu poszczególnych nut pomiędzy kanałami nie dało się pomylić tego zespołu z żadnym innym. Na "Halfway Human" chwyty te nie stanowią jednak głównej osi kompozycji, jak miało to miejsce na "Elite" czy "Phenomena". Twórcy stonowali momentami swoje zapędy w tej materii dając więcej miejsca na bardziej organiczne, klasyczne, wirtuozerskie popisy gitarowe. Oczywiście połowa solówek wciąż przypomina bardziej dźwięki keyboardu, niż gitary, lecz nie ma tu powtórki z <a href="https://open.spotify.com/track/6vHFoSVemhfITxTSfXPK5V" target="_blank">"Clockwork"</a>, gdzie od połowy pojawiały się jedynie dźwięki nieosiągalne w sposób naturalny. Sekcja rytmiczna jednak wciąż przypomina niezwykle precyzyjną pracę zegara atomowego połączoną z furią podwójnej stopy - ukochanego elementu każdego zespołu, który lubi się popisywać.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Należy też wspomnieć o największej zmianie, która z pewnością wywoła wiele kontrowersji i podzieli fanów. Na "Halfway Human" usłyszymy czyste wokale. Ci, którzy uważają naturalne brzmienie ludzkiego głosu za największego raka na zdrowym organizmie metalu prawdopodobnie, zupełnie niepotrzebnie, odwrócą się w tym momencie do zespołu plecami. Nowy basista - Paolo Galang spisał się bardzo przyzwoicie zajmując także miejsce za mikrofonem. Jego występy są sporadyczne i raczej sprowadzają się do roli chórków, lecz dysponuje przyjemną barwą i nie śpiewa pod dźwiękiem. Nie ma tu mowy o łagodzeniu brzmienia, upraszczaniu utworów, czy dostosowywaniu się do poziomu masowego odbiorcy, jest to narzędzie, które wzbogaca twórczość zespołu i zostało umiejętnie zastosowane.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Nagranie, standardowo jest tu do bólu precyzyjne i doszlifowane. Magia studia tworzy tę płytę w równym stopniu, co dowolny instrument, jednak panowie nie stosują jej by zatuszować własne niedoskonałości, a raczej sięgają po wszelkie dostępne im środki, które mogą wzbogacać ich brzmienie nawet jeśli oznacza to kompletne zaprzeczenie filozofii wielu twórców ze świata ekstremalnego metalu.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Within The Ruins zdecydowali się tu na dość ryzykowne podejście, czym mi osobiście bardzo zaimponowali. Dzięki kilku ciekawym zmianom skutecznie odświeżyli swoje brzmienie, choć z pewnością będzie kosztowało ich to kilku fanów. Jednak sam rdzeń, dzięki któremu tych panów słucha się z taką przyjemnością - niebanalne kompozycje oraz niesamowite popisy wykonawcze, pozostał bez zmian. Choć dopiero zaczyna się marzec, to już mogę stwierdzić bez śladu zwątpienia, że będzie to jeden z najlepszych albumów tego roku.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="color: lime;"><b><span style="font-size: x-large;">9,5/10</span></b></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="color: lime;"><b><br /></b></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="270" src="https://www.youtube.com/embed/0Vv51uN-s60" style="text-align: start;" width="480"></iframe></div>
Karol Wunschhttp://www.blogger.com/profile/09459677087603744538noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5691840285141410840.post-72433831792094502412017-03-04T22:18:00.001+01:002017-03-04T22:18:56.173+01:00Recenzja - Immolation - Atonement<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: large;">Immolation - Atonement</span></b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhBvOzeBPqUU34hal3Wa20vC9DfXz2X7HfUvk5b2_tps7QZquD13sTDoSbXBzP2p-yTykfdBdrCiZIAbxVsN3s6FAqgIJB6rNa2IhE_RWGNd3ybGw6pLf8KnQKHXPPm1USeaVxX7S7O9crW/s1600/Immolation+-+Atonement.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhBvOzeBPqUU34hal3Wa20vC9DfXz2X7HfUvk5b2_tps7QZquD13sTDoSbXBzP2p-yTykfdBdrCiZIAbxVsN3s6FAqgIJB6rNa2IhE_RWGNd3ybGw6pLf8KnQKHXPPm1USeaVxX7S7O9crW/s320/Immolation+-+Atonement.jpg" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Immolation to obok Cannibal Corpse pewnego rodzaju ikona konserwatywnego podejścia do death metalu. W ich muzyce nie pojawiały się żadne większe udziwnienia, innowacje, zbędne popisy czy odstępstwa od kanonu. Ortodoksyjnym fanom gatunku z pewnością bardzo to pasowało, lecz przez to właśnie kilka ich ostatnich albumów nie zapisało się trwale w mojej pamięci. Choć w kwestii stylu kompozycji nie zmieniło się wiele, to "Atonement" bez wątpienia przerywa tę passę i zasługuje na kilka słów uznania.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Podstawowy problem, z jakim borykało się zarówno "Kingdom Of Conspiracy" jak i w jeszcze większym stopniu "Majesty And Decay" - nieczytelne nagranie, które, gdy tylko praca perkusji zaczynała się zagęszczać, zmieniało się w ciężki do zrozumienia bałagan, odeszło w niepamięć. Stało się tak z dwóch powodów. Po pierwsze, kompozycje znacznie częściej zwalniają tu tempa dając instrumentom więcej przestrzeni by wybrzmieć. Po drugie bębny zostały zepchnięte w miksie w niższe rejestry, przez co miejscami mogą wydawać się nieco głuche, lecz znacząco zyskała na tym przejrzystość. Mając tę przeszkodę za sobą można przystąpić do czerpania przyjemności z nowych utworów Immolation.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Jak już wspomniałem nie ma tu co liczyć na większe fajerwerki. "Atonement" to death metalowy album z krwi i kości, który nie bawi się w dziecinne sztuczki pokroju orkiestry, nastrojowych przerywników, czy okazjonalnej zabawy z innymi gatunkami. Oczywiście przez to należy przyjmować go raczej w niezbyt dużych dawkach, lecz trzeba przyznać, że twórcom udało się ograć swoją konwencje całkiem nieźle, a przy okazji nadać jej wyrazisty charakter. Kluczową rolę odgrywają tu dysonujące, niespiesznie rozwijające się gitarowe riffy. Pomimo ciągłego gradobicia w sekcji rytmicznej panowie budują swoje harmonie oraz melodie kawałek po kawałku. Połączenie oszczędnego tępa progresji z gryzącymi w ucho akordami wprawdzie momentami potrafi być zwyczajnie męczące, gdy muzycy nazbyt długo zatrzymają się nad jednym motywem ("Fostering The Divide"), jednak nadało całości unikalną osobowość, a także niezwykły ciężar. Mamy tu zatem do czynienia z klasyką, lecz już nie jedynie odtwórczą, co zawsze warto docenić.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
"Atonement" to bez wątpienia najlepsze wydanie zespołu od dłuższego czasu. To album kierowany jednocześnie do tradycjonalistów, poszukiwaczy unikalnych brzmień, a nawet i tych, którzy do tej pory (tak jak ja) mieli zbyt mało samozaparcia by wsłuchiwać się w nienajlepsze nagrania poprzednich płyt Immolation. Nie jest to płyta wolna od wad, lecz warto po nią sięgnąć będąc w nastroju na odrobinę przytłaczającego, nieprzekombinowanego ciężaru.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="color: yellow;"><b><span style="font-size: x-large;">8/10</span></b></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="color: yellow;"><b><br /></b></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="color: yellow;"><iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="270" src="https://www.youtube.com/embed/lOUh2ctYZFE" style="color: black; text-align: start;" width="480"></iframe></span></div>
Karol Wunschhttp://www.blogger.com/profile/09459677087603744538noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-5691840285141410840.post-46419223397406665472017-02-23T12:28:00.000+01:002017-02-23T12:28:31.805+01:00Recenzja - Mors Principium Est - Embers Of A Dying World<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: large;">Mors Principium Est - Embers Of A Dying World</span></b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi2cxCeb5yLfndHZQnKCB1GtoaxJy2RA0Yxn8QuJ-hSf0N0zg73Ixrcmb-M_-JFQNw_KTiz9_J1vrzTa9OdEENxuyO8sipiH88Rnyas24GKTwjsFhRasaDAQlzp0cW8bgVTBpFo3xhRJt5U/s1600/Mors+Principium+Est+-+Embers+Of+A+Dying+World.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi2cxCeb5yLfndHZQnKCB1GtoaxJy2RA0Yxn8QuJ-hSf0N0zg73Ixrcmb-M_-JFQNw_KTiz9_J1vrzTa9OdEENxuyO8sipiH88Rnyas24GKTwjsFhRasaDAQlzp0cW8bgVTBpFo3xhRJt5U/s320/Mors+Principium+Est+-+Embers+Of+A+Dying+World.jpg" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Świat melodeathu wcale nie jest tak jednorodny, jak mogłoby się wydawać. Wbrew obiegowej opinii skandynawski melodyjny death metal wcale nie kończy się na budowaniu nastroju, chłodnym, klawiszowym brzmieniu, czy delikatnych, porywających melodiach. Wrzucanie wszystkich zespołów do jednego wora z Insomnium czy Dark Tranquillity często nie daje nawet przybliżonego obrazu tego, jakiej muzyki możemy spodziewać się po grupie, którą pozornie dałoby się tak zaszufladkować. Najlepszym tego przykładem jest Mors Principium Est.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Ci panowie, w przeciwieństwie do wielu innych fińskich zespołów w swojej twórczości stawiają głównie na szybkość, energię oraz potęgę brzmienia. Swoimi niezwykle żywymi, charakterystycznymi riffami gitarowymi, w których niezwykle gęsto rozsiane są zagrywki na otwartych strunach, jednocześnie potrafią przemycić niezwykłą wręcz ilość zapadających w pamięć motywów, a także zachować intensywność, dzięki której nie ma wątpliwości, że melodeath wciąż może mieć coś wspólnego z "prawdziwym" death metalem.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
W tych kwestiach na "Embers Of A Dying World" nie zmieniło się nic, choć trzeba przyznać, iż tym razem tu i ówdzie nieco zbliżyli się do swoich bardziej nastrojowych rodaków. Wprawdzie "Masquerade" czy "In Torment" to klasyczne przykłady nowego Mors Principium Est, obfitujące w gitarowe popisy techniczne, szalone tempa nadawane przez sekcję rytmiczną oraz prawdziwy deszcz podwójnej stopy, to już dla przykładu "Death Is The Beginning" może być wielkim zaskoczeniem dla wielu fanów zespołu. Panowie, jak widać, choć generalnie starali się nie modyfikować zbytnio formuły, która już się sprawdziła, postarali się przemycić kilka wpływów doom metalowych, delikatne partie smyczowe, a nawet czyste, żeńskie wokale. Kolejnym miłym dodatkiem jest znacznie większa niż dotychczas obecność elementów symfonicznych. Praktycznie nie uświadczymy tu utworu bez motywu orkiestrowego, bądź chóralnego, dzięki czemu najnowsze dzieło Finów imponuje rozmachem.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Całość została bardzo sprawnie i czysto nagrana, przez co nie ma większych problemów z wyłapaniem poszczególnych partii instrumentów nawet, gdy muzyka zaczyna się zagęszczać. Jednocześnie udało się zachować przestrzenność brzmienia, choć na tym polu album rozwija swoje skrzydła dopiero, gdy pojawiają się wstawki elektroniczne, bądź wcześniej wspomniana orkiestra, lub chór.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
"Embers Of A Dying World" to bez wątpienia świetny dodatek do już i tak całkiem imponującej dyskografii zespołu. Choć ich ikoniczna energia znana już od "...And Death Said Live" momentami powoli oddaje pola eksperymentom ze spokojniejszymi gatunkami, to płyta wcale na tym nie traci, a wręcz zyskuje, zarówno rozmach, jak i różnorodność, której wcześniej mogło niektórym nieco brakować. Dla fanów żywszej strony melodyjnego death metalu jest to pozycja obowiązkowa.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="color: lime;"><b><span style="font-size: x-large;">9/10</span></b></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="color: lime;"><b><br /></b></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="270" src="https://www.youtube.com/embed/VhX6A050RYc" style="text-align: start;" width="480"></iframe></div>
Karol Wunschhttp://www.blogger.com/profile/09459677087603744538noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5691840285141410840.post-56622381536860315682017-02-19T12:47:00.001+01:002017-02-19T12:47:43.443+01:00Recenzja - Overkill - The Grinding Wheel<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: large;">Overkill - The Grinding Wheel</span></b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjWhq61AQdzaXjnweHtqCUEZK278oGXq43L454hLRc41d-5Hr7Ni3sAtfBGNzf4engzj6ej2lyc8QhjAUbmvJ5F8gchARcUbRfHjytrgDKuMG-ahxQEHJN_YGDiQ1YnaOzwN_vI2KVv0OXa/s1600/Overkill+-+The+Grinding+Wheel.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjWhq61AQdzaXjnweHtqCUEZK278oGXq43L454hLRc41d-5Hr7Ni3sAtfBGNzf4engzj6ej2lyc8QhjAUbmvJ5F8gchARcUbRfHjytrgDKuMG-ahxQEHJN_YGDiQ1YnaOzwN_vI2KVv0OXa/s320/Overkill+-+The+Grinding+Wheel.jpg" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Dopiero co Kreator dał nam przykład jak można odświeżać thrash metalowe brzmienie, aby wciąż wywołać zainteresowanie publiczności, a już Overkill przypomina nam o wszystkich plusach i minusach bardziej ortodoksyjnego podejścia do gatunku. Podczas gdy Niemcy starali się przemycać do swojej muzyki coraz więcej melodii, wzbogacając brzmienie kosztem niezadowolenia bardziej ortodoksyjnych fanów, Amerykanie zdecydowali się na bardziej standardowe podejście do tematu. Nietrudno przewidzieć tego rezultaty, zwłaszcza, że widzieliśmy je już niejeden raz.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Krótko mówiąc "The Grinding Wheel" brzmi dokładnie tak samo, jak wszystkie pozostałe płyty zespołu z ostatnich kilku lat. Jeśli zatem ich formuła nie zdążyła was jeszcze znudzić, a co więcej, macie ochotę na kolejną porcję standardowego, współcześnie brzmiącego thrashu, to polecam śmiało sięgnąć po to wydanie. Jednak ci, których, tak jak i mnie, Overkill zachwycił ostatnio przy okazji "Ironbound" raczej nie znajdą tu niczego nowego.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Najnowsze dzieło tych panów cierpi na większość problemów, z jakimi boryka się współczesny thrash. Przede wszystkim kompozycje potrafią być do bólu przewidywalne. Wiele przejść brzmi bardzo znajomo, a utwory niejednokrotnie rozwijają się w mocno przewidywalny sposób. Dodatkowo na niekorzyść płyty działa jej długość. Większość utworów trwa tu powyżej sześciu minut, a niektórym kilka drobnych cięć wyszłoby zdecydowanie na dobre. Kolejnym poważnym uchybieniem jest brak wyraźnego, unikalnego stylu zespołu. Overkill stał się de facto wzorcem typowego, czystego, nieudziwnionego thrashu i nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie to, iż ich konkurencja robi wszystko to co oni i więcej. Kreator wplata wpływy power metalowe, Testament dodaje do tej mieszanki niesamowitą sekcję rytmiczną, a Death Angel to festiwal różnorodności kompozycji. Niestety w tym wypadku otrzymujemy jedynie gołą podstawę, na której inni potrafią zbudować znacznie więcej. Wszystko to sprawia, że "The Grinding Wheel" to album, który bardzo szybko zostanie zapomniany i utonie w mrokach przeszłości.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Zapewne po takim opisie wielu uzna tę płytę za stratę czasu, jednak trzeba przyznać, że ma także całkiem sporo zalet. Pierwszą rzeczą, która rzuca się w uszy są bardzo solidne, pełne energii i agresji riffy gitarowe, które z pewnością na koncercie rozruszają najbardziej niemrawą publikę. Warto również docenić pewne urozmaicenia wewnątrz utworów, nawet jeśli zmiany nastrojów widać z kilometra, to ich obecność i tak cieszy. Na plus wypada także czysta, nowoczesna produkcja, dzięki której nawet partie gitary basowej nie są trudne do wychwycenia. Zdecydowanie nie jest to zły album i choć nie wyrasta ponad resztę stawki, to nie ma tu mowy o żadnej stracie czasu.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Fani thrash metalu powinni zupełnie zignorować moje narzekania, ponieważ najprawdopodobniej pokochają ten album dokładnie z tych powodów, z których mi nie przypadł do gustu. Może "The Grinding Wheel" nie zapisze się w historii jako najważniejsze wydanie tego roku, lecz ciągle stanowi świetną propozycję dla każdego, kto szuka klasycznego, nieudziwnionego thrashu.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="color: yellow;"><b><span style="font-size: x-large;">7/10</span></b></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="color: yellow;"><b><br /></b></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="270" src="https://www.youtube.com/embed/GSbgxG-jLMU" style="text-align: start;" width="480"></iframe></div>
Karol Wunschhttp://www.blogger.com/profile/09459677087603744538noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5691840285141410840.post-53894374461068523592017-02-13T15:18:00.000+01:002017-02-13T15:18:05.972+01:00Recenzja - Kreator - Gods Of Violence<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: large;">Kreator - Gods Of Violence</span></b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiryW4_oaXDmcHX-axVtJo8n_v_Hw2yoTMfUGjvMvBoxICYFmXucAeOvB2CHs_vFAAsWo6TfPX8t62PaVcnQ8f9U6mUKNOiGjL2R5wzBv7E_5Jf_hL2nZAXPNl5efg0UApyNj4h_3RSukSO/s1600/Kreator+-+Gods+Of+Violence.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiryW4_oaXDmcHX-axVtJo8n_v_Hw2yoTMfUGjvMvBoxICYFmXucAeOvB2CHs_vFAAsWo6TfPX8t62PaVcnQ8f9U6mUKNOiGjL2R5wzBv7E_5Jf_hL2nZAXPNl5efg0UApyNj4h_3RSukSO/s320/Kreator+-+Gods+Of+Violence.jpg" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Nie od dziś wiadomo, że thrash metal z reguły nie jest kopalnią innowacji i świeżości. W zeszłym roku jednak Amerykanie z Vektor, Death Angel i Testament przypomnieli nam, że ciągle da się wycisnąć całkiem sporo z tego gatunku. Niestety scena europejska trochę przestała nadążać za kolegami zza oceanu. Destruction nie wydało naprawdę dobrego albumu od kilkunastu lat, a Sodom serwował nam ostatnio odgrzewane kotlety. Na całe szczęście Kreator, po pięciu długich latach od "Phantom Antichrist" powrócił, by obronić dobre imię niemieckiego thrashu.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Komponując szybki, ostry, agresywny metal łatwo można ulec mylnemu wrażeniu, że prymitywne zagrywki oraz banalne, zapętlające się konstrukcje są wybaczalne, o ile tylko brzmienie jest dostatecznie zbliżone do wzorców ze "starych, dobrych czasów". Na całe szczęście Kreator systematycznie unika tej pułapki wkładając w swoje kolejne płyty bardzo dużo pracy. Na "Gods Of Violence" panowie wręcz zasypali nas pierwszorzędnymi riffami gitarowymi. Dzieje się tu dużo i to wyjątkowo gęsto, nie ma tu najmniejszego miejsca na nudę. Utwory nie stoją nawet na chwilę w miejscu, a raczej stale podsuwają nam kolejne zagrywki, które z jednej strony ukazują ich imponujące umiejętności wykonawcze, a z drugiej bez najmniejszego problemu zapadają w pamięć. Twórcom udało się dokonać spektakularnego wyczynu pisząc niezwykle melodyjne, miejscami wręcz power metalowe ("Hail To The Hordes"), motywy, jednocześnie nie tracąc ani odrobiny agresji, z jakiej znany jest gatunek. Tyczy się to również samych wokali Mille'a Petrozza'y, który, choć dysponuje jednym z ostrzejszych głosów na scenie thrashowej, wciąż bez problemu jest w stanie poprowadzić wyraźną linię wokalną. Może to nie przypaść do gustu wielbicielom bezmyślnego ciężaru, lecz dzięki temu do płyty chce się wielokrotnie wracać.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Jedynym większym uchybieniem, jakiego można doszukać się w "Gods Of Violence" jest brak większego zróżnicowania. Dźwięki instrumentów akustycznych, klawisze czy wstawki orkiestrowe umilają nam czas jedynie w krótkich wstępach, bądź pod koniec utworów. Z jednej strony warto docenić, że kompozytorzy dorzucili choć to, lecz takie drobne akcenty pozostawiają pewien niedosyt. W przyszłości warto byłoby pomyśleć o szerszym użyciu tego typu urozmaiceń oraz wplataniu ich w sam rdzeń utworów.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Może ci panowie robią sobie dłuższe przerwy pomiędzy kolejnymi albumami, lecz jak widać czekanie się opłaca. "Gods Of Violence" to bez wątpienie jeden z najbardziej melodyjnych albumów Kreatora, a osobiście zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, iż to jedno z ich najlepszych wydań. Fani thrash metalu, który nie krzywią się na myśl o czystej produkcji, czy melodii w muzyce powinni sięgnąć po tę płytę bez śladu zawahania.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="color: lime;"><b><span style="font-size: x-large;">9/10</span></b></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="color: lime;"><b><br /></b></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="270" src="https://www.youtube.com/embed/mUv8GxrqXPk" style="text-align: start;" width="480"></iframe></div>
Karol Wunschhttp://www.blogger.com/profile/09459677087603744538noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-5691840285141410840.post-12480678032250212952017-02-04T18:59:00.000+01:002017-02-04T18:59:09.848+01:00Recenzja - Pain Of Salvation - In The Passing Light Of Day<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: large;">Pain Of Salvation - In The Passing Light Of Day</span></b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhY8Zqa0ge8d7ewI7xz9vYH1KQECBhjJRHL7OLz9Vz5XOIFJRsP1FJzHuJgmk1MaBWzcArClKZnKG4ff5CnWZaepSQAetFpYUXO2-U0mAfWh5CadtnVdRnTcllj0n5r8SVvQ44avj1q4HvY/s1600/Pain+Of+Salvation+-+In+The+Passing+Light+Of+Day.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhY8Zqa0ge8d7ewI7xz9vYH1KQECBhjJRHL7OLz9Vz5XOIFJRsP1FJzHuJgmk1MaBWzcArClKZnKG4ff5CnWZaepSQAetFpYUXO2-U0mAfWh5CadtnVdRnTcllj0n5r8SVvQ44avj1q4HvY/s320/Pain+Of+Salvation+-+In+The+Passing+Light+Of+Day.png" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Daniel Gildenlöw nie miał ostatnio łatwego życia. Przez niezbyt przyjemną infekcję bakteryjną oraz nietrafiony pomysł akustycznych re-aranżacji niektórych swoich wcześniejszych utworów przyszło nam czekać na kolejny poważny album Pain Of Salvation całe sześć lat. Nie dziwi zatem fakt, że twórca starał się wynagrodzić fanom lata czekania długością swojego nowego dzieła, lecz nawet w tym wypadku niepotrzebne rozciąganie materiału nie wyszło na dobre.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Na samym wstępie warto zaznaczyć, że panowie nawet pomimo tak długiej przerwy wcale nie wypadli z formy. "In The Passing Light Of Day" wręcz ocieka interesującymi pomysłami muzycznymi, bogactwem brzmień, niesztampowymi kompozycjami oraz zapadającymi w pamięć motywami. Album unika również wszelkich zarzutów o odgrzewanie starych pomysłów, bowiem nastrojowo zupełnie odcina się od energii "Road Salt Two" przywołując ponury i nierzadko przygnębiający klimat, który z pewnością przypadnie do gustu fanom takich zespołów jak Katatonia czy Paradise Lost. Jednak właśnie w tej nastrojowości leży źródło całkiem poważnych wad wydania. Chociaż zdarzają się tu całkiem potężne uderzenia ciężaru, to częściej natkniemy się na spokojne, nastrojowe kompozycje, którym niestety zdarza się wpaść w pułapkę nadmiernego zapętlania motywów oraz muzycznego minimalizmu. Nie można przez to narzekać na brak urozmaiceń, lecz niektóre utwory rozwijają się zdecydowanie zbyt wolno. Przydługie pętle wprawdzie starają się uzasadnić swoją obecność wprowadzając co jakiś czas nowe, ciekawe elementy, jak elektronika, czy akordeon, lecz są to raczej drobne ozdobniki i ciężko nie ulec wrażeniu, iż ten album nie powinien trwać ponad godzinę. Mimo to trzeba przyznać, że mamy tu do czynienia z progresywą z bardzo wysokiej półki, która potrafi jednocześnie przemycić nieco oryginalności, a także bez problemu wpaść w ucho. Ilość brzmień, jaką zaserwowali nam kompozytorzy wręcz powala, a niecodzienne rytmy i ciekawe nabicia należycie angażują uwagę słuchaczy. Nie dzieje się tu zatem mało, lecz nieco brakuje intensywności, którą jednak udało się osiągnąć choćby na otwierającym album "On a Tuesday". Widać zatem, iż wady nie wynikają tu z niekompetencji, a raczej z błędu w założeniach.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Pain Of Salvation powrócił w całkiem przyzwoitym stylu i choć osobiście wolałem żywsze oblicze zespołu, to dla niektórych z pewnością będzie to jeden z najlepszych albumów w historii zespołu. Mam nadzieję, że następnym razem twórcy podadzą swój talent w nieco bardziej skoncentrowanej, intensywnej dawce.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="color: lime; font-size: x-large;"><b>8,5/10</b></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="270" src="https://www.youtube.com/embed/MreXYqelGPM" style="text-align: start;" width="480"></iframe></div>
Karol Wunschhttp://www.blogger.com/profile/09459677087603744538noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5691840285141410840.post-72300729852671493882017-01-04T20:40:00.002+01:002017-01-04T20:40:30.837+01:00Top 2016 - miejsca 5-1<div style="text-align: left;">
<b><a href="http://drugastronamuzyki.blogspot.com/2017/01/top-2016-miejsca-10-6.html" target="_blank">Miejsca 10-6</a></b></div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;"><b>5. Periphery - Periphery III: Select Difficulty</b></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgTSCARC0L1v5zyEaI1fORMeZo_4doSAdTjVRBh-HTnBaEKsIx1jB2ZAAJpUHx4YobFMX5Gzz6uUuIlnTSbvis803-pK8B9hkXW0dJydQH699ACNC7-qFayXU_8ueZ5dUHas8lhDT-QbGY_/s1600/Periphery+-+Periphery+III+Select+Difficulty.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgTSCARC0L1v5zyEaI1fORMeZo_4doSAdTjVRBh-HTnBaEKsIx1jB2ZAAJpUHx4YobFMX5Gzz6uUuIlnTSbvis803-pK8B9hkXW0dJydQH699ACNC7-qFayXU_8ueZ5dUHas8lhDT-QbGY_/s320/Periphery+-+Periphery+III+Select+Difficulty.jpg" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Z każdym kolejnym albumem Periphery ugruntowuje swoją pozycję lidera na scenie metalowej swojego pokolenia. Panowie udowadniają, że djent nie był jedynie nowinką czy gatunkiem jednego patentu. "Sellect Difficulty" zaskakuje przede wszystkim różnorodnością. Kolejne utwory prezentują zdecydowanie odmienne podejścia do gatunku. Usłyszymy tu utwory ostre i agresywne otoczone chwytliwymi numerami singlowymi (w tym najlepszym w historii zespołu - "Marigold"), rozbudowanymi progresywnymi kolosami, delikatnymi balladami oraz oryginalnymi eksperymentami. Przy tym wszystkim jak zwykle panowie wykazali się wielkim talentem komponując utwory złożone, lecz wpadające w ucho. Ich sukces był w pełni zasłużony, nie ma co do tego najmniejszych wątpliwości.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<b><a href="http://drugastronamuzyki.blogspot.com/2016/07/recenzja-periphery-periphery-iii-select.html" target="_blank">Recenzja</a></b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="270" src="https://www.youtube.com/embed/gp8rC2-zKZU" style="text-align: start;" width="480"></iframe></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="font-size: large;"><b>4. Hypno5e - Shores Of The Abstract Line</b></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgPUcubuJhcjDOsWugISa7lKcy7uRDfAcGbjzjhykKuv-blUEO16m6AKMNStNKdLTpLlznejZVTYWsrZZME3zE5OvIxPMu8EcxnAQ6BG27C2YF5X0tsKsgZBTWqSunfwa4obOeBxA80iiyF/s1600/Hypno5e+-+Shores+Of+The+Abstract+Line.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgPUcubuJhcjDOsWugISa7lKcy7uRDfAcGbjzjhykKuv-blUEO16m6AKMNStNKdLTpLlznejZVTYWsrZZME3zE5OvIxPMu8EcxnAQ6BG27C2YF5X0tsKsgZBTWqSunfwa4obOeBxA80iiyF/s320/Hypno5e+-+Shores+Of+The+Abstract+Line.jpg" width="319" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Nieprzewidywalny, kompletnie szalony, ciężki, lecz nie pozbawiony subtelności - nowy album Hypno5e wypada oszałamiająco. Łącząc skrajnie różne nastroje, wyśmienicie operując dysonansem i zaskakując na każdym kroku sprawia, że jedyną adekwatną reakcją jest niekontrolowany opad szczęki. Delikatne melodie wokalne i dźwięki instrumentów akustycznych przeplatają się z gryzącymi harmoniami, niskimi riffami oraz krzykiem wokalisty sprawiając, że absolutnie nie da się nudzić słuchając "Shores Of The Abstract Line". Skoro First Fragment to tegoroczni mistrzowie przesady, to Hypno5e deklasują wszystkich w kategorii posługiwania się kontrastami. Dla miłośników metalowej awangardy jest to pozycja obowiązkowa.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<b><a href="http://drugastronamuzyki.blogspot.com/2016/02/recenzja-hypno5e-shores-of-abstract-line.html" target="_blank">Recenzja</a></b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="270" src="https://www.youtube.com/embed/jK8pJKtwEjA" style="text-align: start;" width="480"></iframe></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="font-size: large;"><b>3. Meshuggah - The Violent Sleep Of Reason</b></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEicTqe4Pv9xN84buKEoDJ75oIygdkABGPMp8oUTOMYflqgS_hwT9Xt3EszkMv3tScpJdcAW74t3-U_tMVTsOczAn0ALS8UrfSch1I6DboNGit9bR_kLxtuu1HZoBXyUFUUZGru8LdFB4liZ/s1600/Meshuggah+-+The+Violent+Sleep+Of+Reason.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEicTqe4Pv9xN84buKEoDJ75oIygdkABGPMp8oUTOMYflqgS_hwT9Xt3EszkMv3tScpJdcAW74t3-U_tMVTsOczAn0ALS8UrfSch1I6DboNGit9bR_kLxtuu1HZoBXyUFUUZGru8LdFB4liZ/s320/Meshuggah+-+The+Violent+Sleep+Of+Reason.jpg" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Po premierach tegorocznych albumów Hypno5e i Periphery myślałem, że przyjdzie czas by przyznać, iż uczniowie przerośli mistrza, jednak Meshuggah odpowiedziało jednym z najlepszych albumów w swojej karierze. "The Violent Sleep Of Reason" to najbardziej melodyjna płyta w historii zespołu, a pomimo to nie straciła ani odrobiny ciężaru, z jakiego znani są ci panowie. W końcu również doczekaliśmy się nagrania, które nie straszy nadmierną kompresją, lecz jak na dłoni pokazuje wszystko, co warto wyłapać w niesamowitych zagrywkach tych szalonych Szwedów. Potęga ośmiostrunowych gitar ojców djentu powala znów, jednocześnie dostarczając nam dużo więcej zapadających w pamięć zagrywek niż zwykle.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<b><a href="http://drugastronamuzyki.blogspot.com/2016/10/recenzja-meshuggah-violent-sleep-of.html" target="_blank">Recenzja</a></b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="270" src="https://www.youtube.com/embed/xtO3VCu5wv4" style="text-align: start;" width="480"></iframe></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="font-size: large;"><b>2. Babymetal - Metal Resistance</b></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjkE08Rh-VZYG-Ko_bfdVUWtORuyEGsxP3aDuwlNuZyk4ptyVpZyr37ZGRUovtDhmp04acx1t2z7bWY6LbMG0aMnvY0kopmcw6l6wnyTHB_qtHlV0-W9OdReEF8LutnqAEyJjn8RBdO7hiM/s1600/Babymetal+-+Metal+Resistance.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="317" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjkE08Rh-VZYG-Ko_bfdVUWtORuyEGsxP3aDuwlNuZyk4ptyVpZyr37ZGRUovtDhmp04acx1t2z7bWY6LbMG0aMnvY0kopmcw6l6wnyTHB_qtHlV0-W9OdReEF8LutnqAEyJjn8RBdO7hiM/s320/Babymetal+-+Metal+Resistance.jpg" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Proszę nie regulować odbiorników, to nie są głupie żarty, to się dzieje naprawdę. Trzy dziewczynki z Japonii (wraz z całą armią profesjonalnych kompozytorów i producentów, swoją drogą bardzo zdolnych) zupełnie zmiotły w tym roku praktycznie wszystkich wielkich tej sceny. Już podstawowy koncept łączenia j-popu z metalem, jaki zaprezentował ich debiut był niezwykle interesujący, jednak dopiero tutaj został nie tylko dopracowany do perfekcji, lecz także bardzo wyraźnie rozbudowany. Wpływy folku, ska, elektroniki czy muzyki symfonicznej genialnie wzbogaciły materiał i sprawiły, że płyta nie nudzi nawet po wielokrotnym przesłuchaniu. W tym momencie wszelka panika ortodoksyjnych członków społeczności wydaje się jedynie śmieszna - Babymetal nie oznacza końca metalu, lecz jego nową jakość i, miejmy nadzieję, mniej konserwatywne podejście do jego tworzenia.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<b><a href="http://drugastronamuzyki.blogspot.com/2016/04/recenzja-babymetal-metal-resistance.html" target="_blank">Recenzja</a></b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="270" src="https://www.youtube.com/embed/D8pUuvQ__jg" style="text-align: start;" width="480"></iframe></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<b><span style="font-size: x-large;">1. Moon Tooth - Chromaparagon</span></b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiPjoaUVn7seU7EiHcTe8ai1f0zA9B_0WuKqlltFWkHkVLIsZ3-gY3yBAhSO5QRAPTQ7TZVPG9b4lneoCZLM_BqfyiIlZS-eWtHxSJ2qXqB3Ep8wDULFNs6ioVuty2LzM1qTBAGflud5Sjt/s1600/Moon+Tooth+-+Chromaparagon.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiPjoaUVn7seU7EiHcTe8ai1f0zA9B_0WuKqlltFWkHkVLIsZ3-gY3yBAhSO5QRAPTQ7TZVPG9b4lneoCZLM_BqfyiIlZS-eWtHxSJ2qXqB3Ep8wDULFNs6ioVuty2LzM1qTBAGflud5Sjt/s320/Moon+Tooth+-+Chromaparagon.jpg" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Spadli na nas jak grom z jasnego nieba i zaskoczyli zupełnie niepowtarzalną, lecz do pewnego stopnia znajomą wizją muzyki łączącej stoner rock, sludge, heavy metal i progresywę. Wielu po tym opisie ma pewnie przed oczami Baroness, lecz zapewniam - nawet oni nie brzmią jak Moon Tooth. Niskie, ciężkie, a mimo to niezwykle melodyjne zagrywki w połączeniu z niezwykłym, czystym głosem Johna Carbone zabierają nas na niezapomnianą podróż, w której można zatopić się na długie godziny, powtarzając ją gdy tylko wybrzmi jej ostatnia nuta. Każdy utwór zapada w pamięć, a niektóre zagrywki prawdopodobnie utkną w mojej pamięci już do końca życia. Pisząc recenzję wahałem się czy dawać debiutowi idealne 10/10. Z perspektywy czasu uważam, że jednak powinienem był to zrobić, gdyż jestem pewien, że to ten album będę miał na myśli, jeśli kiedyś zmienię się w zasuszonego starca głoszącego, iż "dzisiejsza muzyka to już nie to co kiedyś".</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<b><a href="http://drugastronamuzyki.blogspot.com/2016/03/recenzja-moon-tooth-chromaparagon.html" target="_blank">Recenzja</a></b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="270" src="https://www.youtube.com/embed/O6I6kHqwbVI" style="text-align: start;" width="480"></iframe></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Jak zwykle nie przesłuchałem wszystkiego, jeszcze mniej oceniłem, lecz choć w przyszłym roku nie ma większych perspektyw na to, że ilość mojego czasu się zwiększy postaram się znaleźć sposób by wspomnieć chociaż krótko o płytach, na których recenzję nie mam czasu. Polecam śledzić na Spotify moją playlistę najlepszych piosenek roku, na którą na dobrą sprawę trafia wszystko, co przypadnie mi w jakikolwiek sposób do gustu. Polecam również używać tego wspaniałego wynalazku, jakim są serwisy streamingowe, by przynajmniej tak wspierać muzykę, której się słucha. Wersja 2017 pojawi się prawdopodobnie za miesiąc-dwa, kiedy wyjdzie trochę więcej materiału i będzie czego słuchać. Wszystkim czytelnikom życzę udanego 2017 roku i żeby nadchodzące albumy nigdy nie zmusiły nas do wspominania "starych dobrych czasów".</div>
Karol Wunschhttp://www.blogger.com/profile/09459677087603744538noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-5691840285141410840.post-44397478624443334492017-01-04T00:37:00.001+01:002017-01-04T20:45:01.432+01:00Top 2016 - miejsca 10-6<div style="text-align: left;">
<b><a href="http://drugastronamuzyki.blogspot.com/2017/01/top-2016-miejsca-15-11.html" target="_blank">Miejsca 15-11</a></b></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;"><b>10. Cyborg Octopus - Learning To Breathe</b></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg3hR0dXSaCLtfmc-uvyXLZtkwCWj6kzeOtWeQ2yGsmZo-zET_JH-pFPLCsQ-s5PKSHwk32-cEHxUN1jziqXkLrn2axWsKbHjfFiX3SmKY3FpQHcS8T_MWUmO3jZCVK4lAJgGLKEn9FMX2w/s1600/Cyborg+Octopus+-+Learning+To+Breathe.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg3hR0dXSaCLtfmc-uvyXLZtkwCWj6kzeOtWeQ2yGsmZo-zET_JH-pFPLCsQ-s5PKSHwk32-cEHxUN1jziqXkLrn2axWsKbHjfFiX3SmKY3FpQHcS8T_MWUmO3jZCVK4lAJgGLKEn9FMX2w/s320/Cyborg+Octopus+-+Learning+To+Breathe.jpg" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Pominąłem w tym roku wiele ciekawych albumów, lecz to "Learning To Breathe" najbardziej nie dawał mi spokoju. Coś sprawiło, że nawet po pół roku od premiery sumienie kazało mi rzucić trochę światła na tę płytę. Tym czymś była niesamowita ilość pomysłów i kreatywności, jakich wymagało stworzenie tego dzieła. Solidny techniczny death metal świetnie sprawdza się jako podstawa do której twórcy bardzo zgrabnie doczepiają kolejne ciekawe wpływy. Każda kolejna piosenka jest inna, a gatunki, do jakich kompozytorzy nawiązują potrafią potężnie zaskoczyć. Fani ekstremalnej awangardy koniecznie powinni posłuchać tego albumu.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<a href="http://drugastronamuzyki.blogspot.com/2016/12/recenzja-cyborg-octopus-learning-to.html" target="_blank"><br /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<b><a href="http://drugastronamuzyki.blogspot.com/2016/12/recenzja-cyborg-octopus-learning-to.html" target="_blank">Recenzja</a></b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="270" src="https://www.youtube.com/embed/iKRep0b9kqs" style="text-align: start;" width="480"></iframe></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;"><b>9. Fleshgod Apocalypse - King</b></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiPgWaySHo0D48lRM716RoZqQZQajYK6i6QVCnQH5EREtfA7splfNUXeQU2keKbrtDqzPHC3cTs6MfDyCEJy7zIjgR8do4RiT2pjGBLNVu9cfhyphenhyphen4bxLJsEXCqnSA9rtdM8Szfvp_IgH_QSf/s1600/Fleshgod+Apocalypse+-+King.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiPgWaySHo0D48lRM716RoZqQZQajYK6i6QVCnQH5EREtfA7splfNUXeQU2keKbrtDqzPHC3cTs6MfDyCEJy7zIjgR8do4RiT2pjGBLNVu9cfhyphenhyphen4bxLJsEXCqnSA9rtdM8Szfvp_IgH_QSf/s320/Fleshgod+Apocalypse+-+King.jpg" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Fleshgod Apocalypse uderza znów łącząc niesamowity ciężar death metalu z monumentalnym brzmieniem symfonicznym przeplatając te dwa odległe światy z taką łatwością, jakby nigdy nie istniały oddzielnie. Ich kompozycje są dopracowane w każdym szczególe, a do tego tak bogate i rozwinięte, iż już same partie orkiestrowe świetnie sprawdzają się jako pełnoprawne utwory bez dodawania jakichkolwiek elementów metalowych (kto nie wierzy, niech poszuka dodatkowego dysku na Spotify). To nie jest zespół jednego prostego haczyka, to genialni muzycy z oryginalną wizją, którą z każdym następnym albumem popychają bliżej perfekcji.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<b><a href="http://drugastronamuzyki.blogspot.com/2016/02/recenzja-fleshgod-apocalypse-king.html" target="_blank">Recenzja</a></b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<b><br /></b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="270" src="https://www.youtube.com/embed/67pJg8dsPcs" style="text-align: start;" width="480"></iframe></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;"><b>8. Haken - Affinity</b></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgmTWDklIXhSVW8TeU7AxiPS4mdh3cIrWJWUG6RKH2OTVzDlzqF1JsRTlXgncyNB8Dmqd-fDOuztwaBXh2ZIw21zlsb06J8__Zl8QXODByRyrCK-ibt7P-vqKNgzk3Iw6drMKd97UUk7FIw/s1600/Haken+-+Affinity.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgmTWDklIXhSVW8TeU7AxiPS4mdh3cIrWJWUG6RKH2OTVzDlzqF1JsRTlXgncyNB8Dmqd-fDOuztwaBXh2ZIw21zlsb06J8__Zl8QXODByRyrCK-ibt7P-vqKNgzk3Iw6drMKd97UUk7FIw/s320/Haken+-+Affinity.jpg" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Haken to dość nietypowy zespół w świecie progresywy. Ich muzyka to wyśmienite połączenie klasycznego brzmienia prog-rocka z bardziej nowoczesnym podejściem, wykorzystującym wszystko co dała nam współczesna technika. W jednej minucie do złudzenia przypominać będą Yes, by za moment zrzucić na nas ciężar ośmiostrunowych gitar, lub postraszyć elektroniką. Jednocześnie w całym swoim pomyśle nie zapominają o wplataniu zapadających w pamięć motywów, nieschematycznym pisaniu swoich utworów czy bogatych aranżacjach. "Affinity" zachwyci każdego fana progresywy, obojętnie jaki jej rodzaj uważa za szczytowe osiągnięcie.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<b><a href="http://drugastronamuzyki.blogspot.com/2016/04/recenzja-haken-affinity.html" target="_blank">Recenzja</a></b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="270" src="https://www.youtube.com/embed/-7pEXGCtnnk" style="text-align: start;" width="480"></iframe></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;"><b>7. Twelve Foot Ninja - Outlier</b></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjyAVPJ1y2KmM0LPeNqRy4GTdna_0pLMsaDYHfRzZDZMe3eaLsaZxaXEGc1y98EOKXMaR3l8E0W4yNFtcaooYr1xqmFje4krJ09Mhh7YaFQOBRFFMqiJuB3T6-Dcd1ZsdEDJxRCpdgeKdQe/s1600/Twelve+Foot+Ninja+-+Outlier.png" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjyAVPJ1y2KmM0LPeNqRy4GTdna_0pLMsaDYHfRzZDZMe3eaLsaZxaXEGc1y98EOKXMaR3l8E0W4yNFtcaooYr1xqmFje4krJ09Mhh7YaFQOBRFFMqiJuB3T6-Dcd1ZsdEDJxRCpdgeKdQe/s320/Twelve+Foot+Ninja+-+Outlier.png" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Twelve Foot Ninja to kolejny przykład na to, że również przystępna muzyka może rzucić na kolana. Ci panowie przekraczają granice tak wielu gatunków, że aż trudno jednoznacznie określić do jakiego nurtu należą. Znajdziemy tu wpływy rocka alternatywnego, djentu, reggae, jazzu, funku, metalu progresywnego i diabeł wie czego jeszcze. Pewne jest tylko to, że ich utwory są niezwykle chwytliwe, a jednocześnie nieprzewidywalne, złożone i mają więcej charakteru niż wszyscy czempioni radiowi razem wzięci. Takim albumem najłatwiej udowodnić wszystkim opornym znajomym (nawet tym, którzy z metalem nie mają wiele wspólnego), że świetnej muzyki jest w dzisiejszych czasach dostatek, wystarczy tylko umieć szukać.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<b><a href="http://drugastronamuzyki.blogspot.com/2016/09/recenzja-twelve-foot-ninja-outlier.html" target="_blank">Recenzja</a></b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="270" src="https://www.youtube.com/embed/r-v9Aeb7Pr0" style="text-align: start;" width="480"></iframe></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;"><b>6. First Fragment - Dasein</b></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgvqXvTB62vMYMmScbI8Q5kr9kWDFftIyQFq8k7tNUV6NjoKlP2QTwdnalt7qYzBziKtcOThrMGxyFlS_waEDrE5_Or3wOThsIH4MPYt4OYyJu0cy8E2dkLPg0PpOTMm13XXKOWC7FtK14j/s1600/First+Fragment+-+Dasein.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgvqXvTB62vMYMmScbI8Q5kr9kWDFftIyQFq8k7tNUV6NjoKlP2QTwdnalt7qYzBziKtcOThrMGxyFlS_waEDrE5_Or3wOThsIH4MPYt4OYyJu0cy8E2dkLPg0PpOTMm13XXKOWC7FtK14j/s320/First+Fragment+-+Dasein.jpg" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Po takich albumach jak "Dasein" umiar i rozsądek zdecydowanie muszą iść na papierosa. First Fragment nie owija w bawełnę i nie bawi się w subtelności - tu chodzi o popisy, jak najgęstsze pakowanie pasaży, zapierające dech w piersiach solówki i burzę sekcji rytmicznej. Ci panowie oczekują przede wszystkim jednej reakcji od słuchacza - niekontrolowanego opadu szczęki, co udaje się bez większych trudności. Jednak tym, co odróżnia ich od kompletnie bezsensownych, pustych popisów pokroju Krallice czy Brain Drill jest dbałość o to, by wszystkie riffy wnosiły coś do całości. Rozkładając wiele z nich na części pierwsze da się rozpoznać podobieństwa do muzyki klasycznej czy jazzu, lecz jeśli komuś nie chce się bawić w takie rzeczy pozostaje dowód empiryczny - te zagrywki zostają w pamięci. Ci panowie opanowali do perfekcji sztukę przesadzania.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<b><a href="http://drugastronamuzyki.blogspot.com/2016/07/recenzja-first-fragment-dasein.html" target="_blank">Recenzja</a></b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="270" src="https://www.youtube.com/embed/x6tRJmCTVSM" style="text-align: start;" width="480"></iframe><br />
<br />
<div style="text-align: right;">
<b><a href="http://drugastronamuzyki.blogspot.com/2017/01/top-2016-miejsca-5-1.html" target="_blank">Miejsca 5-1</a></b></div>
</div>
Karol Wunschhttp://www.blogger.com/profile/09459677087603744538noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5691840285141410840.post-12427758558260371242017-01-02T14:37:00.000+01:002017-01-04T17:19:15.403+01:00Top 2016 - miejsca 15-11<b><a href="http://drugastronamuzyki.blogspot.com/2017/01/top-2016-miejsca-25-16.html" target="_blank">Miejsca 25-16</a></b><br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;"><b>15. Obscura - Akróasis</b></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjIRwAOfY6xLPRxY27P2NmXzReZc0Dd0NJ0-wbORTtl8vfjwukIJuLhVDb1Ks2K4XEIW8HHn_8LSWZqiFHG_3YqEfKtgUob27qg_unU-P2nLmbCr6oZXfnkiOb_Q0MmSvWypQdmCuvsOl66/s1600/Obscura+-+Akr%25C3%25B3asis.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjIRwAOfY6xLPRxY27P2NmXzReZc0Dd0NJ0-wbORTtl8vfjwukIJuLhVDb1Ks2K4XEIW8HHn_8LSWZqiFHG_3YqEfKtgUob27qg_unU-P2nLmbCr6oZXfnkiOb_Q0MmSvWypQdmCuvsOl66/s320/Obscura+-+Akr%25C3%25B3asis.jpg" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Obscura od czasu swego ostatniego albumu przeszła dość drastyczne zmiany personalne, a Steffen Kummerer musiał udowodnić, że jego zespół wciąż należy do ścisłej elity technicznego death metalu. Okazuje się, że nowi członkowie nie tylko świetnie sprawdzili się jako zastępstwo, lecz są w równym stopniu odpowiedzialni za sukces "Akróasis", co dotychczasowy frontman. "The Monist", "Ten Sepiroth" - utwory, które będę miał w pamięci przez długie lata zostały napisane właśnie przez nowego basistę zespołu - Linusa Klausenitzera. Niezależnie od tego wciąż znajdziemy tu kawał świetnie napisanego tech-deathu, który zaskakuje zarówno nagłymi zwrotami akcji, jak i oszałamiającymi umiejętnościami instrumentalistów. Obscura wciąż jest w formie.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<b><a href="http://drugastronamuzyki.blogspot.com/2016/02/recenzja-obscura-akroasis.html" target="_blank"><br /></a></b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<b><a href="http://drugastronamuzyki.blogspot.com/2016/02/recenzja-obscura-akroasis.html" target="_blank">Recenzja</a></b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="270" src="https://www.youtube.com/embed/T2yTbYWUc_Y" style="text-align: start;" width="480"></iframe></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;"><b>14. Epica - The Holographic Principle</b></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjl-z2P_d_0sFN0mCiJejyyggs-yGM25lvWt_IfboGCVEYvMUy_oD_RX2J-AC_c031jPdKblA9B5jUSbiOYvPhZqt9LQll36nVAyhEqi5DcWqMmJ_fkpbx6eIetPZwyGp5-ajaSsHRrmJhs/s1600/Epica+-+The+Holographic+Principle.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjl-z2P_d_0sFN0mCiJejyyggs-yGM25lvWt_IfboGCVEYvMUy_oD_RX2J-AC_c031jPdKblA9B5jUSbiOYvPhZqt9LQll36nVAyhEqi5DcWqMmJ_fkpbx6eIetPZwyGp5-ajaSsHRrmJhs/s320/Epica+-+The+Holographic+Principle.jpg" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Mówiłem to już wcześniej, lecz powiem jeszcze raz - Epica nie stoczyła się razem z resztą sceny gotycko-symfonicznego metalu ponieważ nie traktuje swoich korzeni po macoszemu. Mamy tu potęgę orkiestry, chwytliwe motywy i delikatny żeński wokal, lecz nie oznacza to braku okazjonalnych growli, zatrzęsienia świetnych riffów gitarowych oraz zatrważająco prostackich, radiowych kompozycji. Wprawdzie "The Holographic Principle" nie ma tylu bez problemu zapadających w pamięć, singlowych numerów, co poprzednie dzieło zespołu, "The Quantum Enigma", lecz wciąż trzeba bardzo mocno się postarać, by w tej kategorii znaleźć wydanie, które zbliża się do ich poziomu.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<b><a href="http://drugastronamuzyki.blogspot.com/2016/10/recenzja-epica-holographic-principle.html" target="_blank">Recenzja</a></b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="270" src="https://www.youtube.com/embed/D_QLQHkj1XU" style="text-align: start;" width="480"></iframe></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;"><b>13. The Algorithm - Brute Force</b></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgd4I_am1B14YlE0ppg9sMSDKl8OV4rFiJQYfnihP2TGA7Y0E7RaHKPjn5WdNfinG2eeMBsDoj9RMPAFT9treYRdZsXbqqoGO8qMYpMcZJAW5WU7j3VHLo_LnTdZ_4u7FPN2O6Caqkn0am9/s1600/The+Algorithm+-+Brute+Force.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgd4I_am1B14YlE0ppg9sMSDKl8OV4rFiJQYfnihP2TGA7Y0E7RaHKPjn5WdNfinG2eeMBsDoj9RMPAFT9treYRdZsXbqqoGO8qMYpMcZJAW5WU7j3VHLo_LnTdZ_4u7FPN2O6Caqkn0am9/s320/The+Algorithm+-+Brute+Force.jpg" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Kto powiedział, że metalu nie da się zrobić za pomocą praktycznie samej elektroniki? Rémi Gallego zdobył sławę w społeczności djentowej bardzo zasłużenie. Jego szalona elektronika mocno inspirowana sceną djentową to absolutny unikat na skalę światową. Dzięki pominięciu ograniczeń ludzkiego ciała udało mu się stworzyć utwory, które wprowadzają zabawy rytmem na zupełnie nowy poziom szaleństwa. Szczęśliwie po mniej związanej z metalem "<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>OCTOPUS4" wrócił do krainy cięższych brzmień, lecz tym razem przemycając dużo więcej eksperymentów, niż na swoim debiucie. "Brute Force" to świetny album zarówno elektroniczny, jak i metalowy, a znajdziemy na nim i momenty niezwykle intensywne, i ciężkie, jak również bardziej wyciszone, nastrojowe utwory. Ten album może wyleczyć z alergii na elektronikę nawet najbardziej ortodoksyjnych fanów gitarowego grania.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<b><a href="http://drugastronamuzyki.blogspot.com/2016/04/recenzja-algorithm-brute-force.html" target="_blank">Recenzja</a></b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="270" src="https://www.youtube.com/embed/UOn156pgC50" style="text-align: start;" width="480"></iframe></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;"><b>12. Vektor - Terminal Redux</b></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhnbswO8JGqqBU1KZRXQBHX9HO6qUu48pbYDwk8KAPRGLpIsjxKoBVzjZ2G7h7xESfrONhgzqoAzXboUZaOwexY44EZIk3kqIVE8qBdHd2M6RzZZp4XUT1k3z-p1atE5U1Dp7mFIceWFUwC/s1600/Vektor+-+Terminal+Redux.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhnbswO8JGqqBU1KZRXQBHX9HO6qUu48pbYDwk8KAPRGLpIsjxKoBVzjZ2G7h7xESfrONhgzqoAzXboUZaOwexY44EZIk3kqIVE8qBdHd2M6RzZZp4XUT1k3z-p1atE5U1Dp7mFIceWFUwC/s320/Vektor+-+Terminal+Redux.jpg" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Thrash metal to zazwyczaj kompletna pustynia oryginalności. Zarówno nowi, jak i starzy twórcy z uporem szaleńca powtarzają schematy znane jeszcze z lat osiemdziesiątych, a miarą sukcesu jest to jak ich utwory są podobne do klasyków gatunku. Vektor wybija się z tego tłumu jako jedna z niewielu oaz kreatywności. Złożone, nieschematyczne i nie stroniące od wpływów innych gatunków techniczne riffy oraz rozbudowanie, progresywne kompozycje stawiają ich o całą ligę ponad resztą stawki. Pozostaje tylko mieć nadzieję, że kiedyś takie podejście stanie się standardem oraz, że niedawne problemy personalne zespołu szybko zostaną rozwiązane.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<b><a href="http://drugastronamuzyki.blogspot.com/2016/05/recenzja-vektor-terminal-redux.html" target="_blank">Recenzja</a></b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="270" src="https://www.youtube.com/embed/BpL3j8sCPAw" style="text-align: start;" width="480"></iframe></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;"><b>11. Allegaeon - Proponent For Sentience</b></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgdofD4mhXzAuBmiUGZKvCD25hzo1omicAXVEpOgmqI_nu2Chvf4MqFfNTI7OuviNsyl8DD1-cwMqkfDy5nFA3QCxVAdzSONiCO_NwxuiYsKxwPgQtmQh6APpclBR1CbEZGfZroC_vL1_4D/s1600/Allegaeon+-+Proponent+For+Sentience.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgdofD4mhXzAuBmiUGZKvCD25hzo1omicAXVEpOgmqI_nu2Chvf4MqFfNTI7OuviNsyl8DD1-cwMqkfDy5nFA3QCxVAdzSONiCO_NwxuiYsKxwPgQtmQh6APpclBR1CbEZGfZroC_vL1_4D/s320/Allegaeon+-+Proponent+For+Sentience.jpg" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Melodyjny i techniczny death metal nie zazwyczaj nie idą ze sobą w parze. Z jednej strony ciągle popisując się umiejętnościami wykonawczymi bardzo łatwo zgubić melodię, natomiast pisząc chwytliwe motywy twórcy lubią osiąść na laurach. Allegaeon jednak zgrabnie łączy te dwa światy zapewniając nam jednocześnie zatrzęsienie imponujących pasaży, a także wiele niezapomnianych refrenów, które sprawiają, że tej płyty chce się słuchać raz za razem. Gdy dodamy do całej mieszanki jeszcze inspiracje neoklasyczne, wstawki orkiestrowe czy przebłyski czystych wokali dostajemy naprawdę wybitny album.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<b><a href="http://drugastronamuzyki.blogspot.com/2016/10/recenzja-allegaeon-proponent-for.html" target="_blank">Recenzja</a></b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="270" src="https://www.youtube.com/embed/tu-NvEec8y8" style="text-align: start;" width="480"></iframe></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: right;">
<b><a href="http://drugastronamuzyki.blogspot.com/2017/01/top-2016-miejsca-10-6.html" target="_blank">Miejsca 10-6</a></b></div>
Karol Wunschhttp://www.blogger.com/profile/09459677087603744538noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5691840285141410840.post-12205721018338597572017-01-01T18:59:00.001+01:002017-01-04T17:20:10.676+01:00Top 2016 - miejsca 25-16Miniony rok był dla mnie dość pracowity. Z jednej strony nie byłem w stanie napisać o wszystkim, o czym chciałem wspomnieć, lecz z drugiej miałem powód by omijać wydania, które od samego początku nie dawały wielkich nadziei. Mimo to udało się znaleźć wiele świetnych, oryginalnych wydań, które po raz kolejny dowodzą, że ci, którzy głoszą, iż "metal to już nie to co za starych dobrych czasów" są zwyczajnie zbyt leniwi by poszukać czegoś wartego uwagi.<br />
Przypominam, że jak zwykle kolejność na liście nie odwzorowuje ocen w recenzjach. Nie wszystkie albumy równie dobrze znoszą próbę czasu, niektóre świetne płyty zwyczajnie pomimo swoich zalet nie do końca do mnie trafiają, a po innych spodziewałem się więcej.<br />
<br />
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;"><b>25. Myrath - Legacy</b></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgCSefk_YkYGQ0kzWc-qCsH7pSa9UQyRyUv1_87cYVhAtkmCa2VBtbGymBo08lDS-gl4kAaLqxZqHzFQ6CJ_79hmer43c60aBJSdE_AJjKExSo0zs4cEOhhMUSe2GXPnxEXoBi83fBGP30G/s1600/Myrath+-+Legacy.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgCSefk_YkYGQ0kzWc-qCsH7pSa9UQyRyUv1_87cYVhAtkmCa2VBtbGymBo08lDS-gl4kAaLqxZqHzFQ6CJ_79hmer43c60aBJSdE_AJjKExSo0zs4cEOhhMUSe2GXPnxEXoBi83fBGP30G/s320/Myrath+-+Legacy.jpg" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Można odnieść wrażenie, że w tym roku metal stał się dużo mniej chwytliwy, niż w poprzednim, lecz Myrath dał nam świetny przykład power metalu, który jednocześnie zapada w pamięć i nie razi prostotą, ani nie jest pozbawiony osobowości. Przyjemna nuta progresywy sprawia, że utwory nie nudzą szybko, a wszechobecny bliskowschodni folk dodaje całości unikatowego charakteru. Może motywy przewodnie są tu proste i chwytliwe, lecz nie można zarzucić nikomu lenistwa, ani braku inspiracji. Przystępną muzykę również da się zrobić dobrze, a "Legacy" to najlepszy dowód.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<b><a href="http://drugastronamuzyki.blogspot.com/2016/07/recenzja-myrath-legacy.html" target="_blank">Recenzja</a></b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="270" src="https://www.youtube.com/embed/M6GX5U42-mI" style="text-align: start;" width="480"></iframe></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="font-size: large;"><b>24. Witherscape - The Northern Sanctuary</b></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg_S8SyGkL-VdrvMjdAtwNsB70m1wTfiS9nG7PojLe4sOmw1YTBU5ZedxDyXjQNyg03Mc36tlIPXWVYZbdcwMkpqq9m1smCa64RGItllOmACxoEWitDFp6B9_rrMJ4tTl9d7tVwgvmXtsgJ/s1600/Witherscape+-+The+Northern+Sanctuary.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg_S8SyGkL-VdrvMjdAtwNsB70m1wTfiS9nG7PojLe4sOmw1YTBU5ZedxDyXjQNyg03Mc36tlIPXWVYZbdcwMkpqq9m1smCa64RGItllOmACxoEWitDFp6B9_rrMJ4tTl9d7tVwgvmXtsgJ/s320/Witherscape+-+The+Northern+Sanctuary.jpg" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Witherscape to swoisty przekrój przez twórczość Dana Swanö. Wielbiciele rocka dawnych lat pokochają niesamowity, lekko zachrypnięty śpiew, zapadające w pamięć refreny oraz nastrojowe partie klawiszowe, natomiast ci, którym łezka się w oku kręci na myśl o Edge Of Sanity z pewnością zachwycą się niesamowitymi riffami oraz cięższymi, growlowanymi partiami. Wszystko to połączone po mistrzowsku dzięki niesamowitemu talentowi kompozytorskiemu twórcy dało nam jeden z najlepszych albumów metalowych roku.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<b><a href="http://drugastronamuzyki.blogspot.com/2016/07/recenzja-witherscape-northern-sanctuary.html" target="_blank">Recenzja</a></b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="270" src="https://www.youtube.com/embed/Oh26nnFTM7o" style="text-align: start;" width="480"></iframe></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="font-size: large;"><b>23. Anaal Nathrakh - The Whole Of The Law</b></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEghlKr9VHgY0NxAFMZYbEpNk_68jAHZgSNiqjB38NdGPvYwCeFwn3X6mKATSccOlSMT-BEud0Tj2IwbwkvyLVlETqWy0Hdou4_q2XdfRhlhcVBeNnCx46LpwKY3Fx_xDzTs2m2tsdQ8mags/s1600/Anaal+Nathrakh+-+The+Whole+Of+The+Law.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEghlKr9VHgY0NxAFMZYbEpNk_68jAHZgSNiqjB38NdGPvYwCeFwn3X6mKATSccOlSMT-BEud0Tj2IwbwkvyLVlETqWy0Hdou4_q2XdfRhlhcVBeNnCx46LpwKY3Fx_xDzTs2m2tsdQ8mags/s320/Anaal+Nathrakh+-+The+Whole+Of+The+Law.jpg" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Zespoły pokroju Infant Annihilator, starające się podkręcić brutalność w swojej muzyce do granic absurdu i tak nie są w stanie mierzyć się z dzikim szaleństwem Anaal Nathrakh. Z całą pewnością "The Whole Of The Law" to najcięższy album tego roku, lecz sam ten fakt nigdy nie zagwarantowałby mu miejsca w ścisłej czołówce tego roku. Tajemną sztuka jaką opanowali ci panowie jest przemycanie przy tym mnóstwa zapadających w pamięć motywów, a także piękna, w postaci chóru, lub ujmujących solówek gitarowych. Nieprawdopodobnie ostry, lecz nie bezmyślny - oto przykład ekstremalnego metalu z najwyższej półki.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<b><a href="http://drugastronamuzyki.blogspot.com/2016/10/recenzja-anaal-nathrakh-whole-of-law.html" target="_blank">Recenzja</a></b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="270" src="https://www.youtube.com/embed/OMYe7M26fZg" style="text-align: start;" width="480"></iframe></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="font-size: large;"><b>22. Insomnium - Winter's Gate</b></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEid6ViY_QRfI2zV7d2nrkscBKUJDD9HuQRNcFALFZaERg80Lf8Q0AUsBgxKyHmGXdqKkPYJmEu_MAo-zaA9bSaF2M9Fy8wW-KQIXNgEQbFa8AC0UvQhf1sZ9Tz-5rFj3R9cB23rs4kK44Iv/s1600/Insomnium+-+Winter%2527s+Gate.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEid6ViY_QRfI2zV7d2nrkscBKUJDD9HuQRNcFALFZaERg80Lf8Q0AUsBgxKyHmGXdqKkPYJmEu_MAo-zaA9bSaF2M9Fy8wW-KQIXNgEQbFa8AC0UvQhf1sZ9Tz-5rFj3R9cB23rs4kK44Iv/s320/Insomnium+-+Winter%2527s+Gate.jpg" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Melodeath w tym roku był dość rozczarowującym gatunkiem. Omnium Gatherum, In Mourning, Be'lakor - wszyscy wypadli nieco poniżej oczekiwań. Jednak Insomnium postanowiło za pomocą charakterystycznego, chłodnego, skandynawskiego brzmienia stworzyć coś nowego. Panowie porwali się na wielką formę albumu jednej piosenki. Okazuje się, iż te elementy pasują do siebie idealnie, a twórcom udało się nakreślić potężny, lecz piękny zimowy krajobraz pełen zarówno gwałtownych porywów burzy śnieżnej, jak i nastrojowych, łagodnych momentów spokoju. Chociaż singlowe numery Insomnium zawsze najlepiej zapisywały się w mojej pamięci, to warto docenić tak ambitne eksperymenty.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<b><a href="http://drugastronamuzyki.blogspot.com/2016/09/recenzja-insomnium-winters-gate.html" target="_blank">Recenzja</a></b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<iframe allowtransparency="true" frameborder="0" height="380" src="https://embed.spotify.com/?uri=spotify%3Aalbum%3A1lCmbNOMbDw1QeFzWGWLbR" width="300"></iframe></div>
<div style="text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;"><b>21. Oracles - Miserycorde</b></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhu46t_wmCeywvN6Z5jjX2RZ9fDk4tYynFwuAR_gzYLN9hBFD72hMeQ_iCMfsHWLc783dhlqyYHENQNBjeDJYllOMB3PtOLyALgIGLZUEzpJWIkvKfaaDZ6v1Qe-5djuJEWKrFjF2nSOt6T/s1600/Oracles+-+Miserycorde.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhu46t_wmCeywvN6Z5jjX2RZ9fDk4tYynFwuAR_gzYLN9hBFD72hMeQ_iCMfsHWLc783dhlqyYHENQNBjeDJYllOMB3PtOLyALgIGLZUEzpJWIkvKfaaDZ6v1Qe-5djuJEWKrFjF2nSOt6T/s320/Oracles+-+Miserycorde.jpg" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Elementy symfoniczne zbyt długo służyły do zmiękczania ekstremalnego metalu tak, by stawał się zjadliwy dla mas. Przez tę niechlubną tradycję pomysł na Aborted z żeńskimi wokalami i orkiestrą mógł wydawać się niezbyt trafiony. Na całe szczęście twórcy podeszli do tematu poważnie, dzięki czemu fragmenty death metalowe nie straciły swojego ciężaru, elementy symfoniczne nadają tylko brzmieniu potęgi, a czysty śpiew dba o to, by utwory zapadały w pamięć. Skoro Fleshgod Apocalypse nie pozostają już sami na placu boju, to może symfoniczny death metal niebawem stanie się dużo szerszym nurtem.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<b><a href="http://drugastronamuzyki.blogspot.com/2016/07/recenzja-oracles-miserycorde.html" target="_blank">Recenzja</a></b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="270" src="https://www.youtube.com/embed/66u0Jya0YbQ" style="text-align: start;" width="480"></iframe></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;"><b>20. Aborted - Retrogore</b></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjnWFc-jO1vobo8r5TWpTV4NCDDXp2yJOQ8tUqWD7EXmXs5sRDXk0pQfS4l0iq-ndZAm3DnZMBe1jJDkBsDL_5zIGyiq3N6sfuTzVoD6DYe7Dzs0_w9LDLGrydu8E5fZ00_2f46ZDXkl5gk/s1600/Aborted+-+Retrogore.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjnWFc-jO1vobo8r5TWpTV4NCDDXp2yJOQ8tUqWD7EXmXs5sRDXk0pQfS4l0iq-ndZAm3DnZMBe1jJDkBsDL_5zIGyiq3N6sfuTzVoD6DYe7Dzs0_w9LDLGrydu8E5fZ00_2f46ZDXkl5gk/s320/Aborted+-+Retrogore.jpg" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Będąc już przy temacie Aborted warto wspomnieć jak nieprzyzwoicie wspaniałe jest ich ostatnie dzieło. Chociaż początkowo wydawał mi się jedynie niezwykle porządnym albumem death metalowym bez większych innowacji, to przez następne miesiące nie potrafiłem się od niego oderwać. "Retrogore" nie łamie konwencji i nie przeciera nowych szlaków, lecz urzeka technicznym mistrzostwem w warstwie wykonawczej oraz riffami, które pomimo swojej agresji działają wręcz uzależniająco, choć trafi tylko do fanów mocnych wrażeń.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<b><a href="http://drugastronamuzyki.blogspot.com/2016/04/recenzja-aborted-retrogore.html" target="_blank">Recenzja</a></b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="270" src="https://www.youtube.com/embed/vCGOyvfzd-U" style="text-align: start;" width="480"></iframe></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;"><b>19. After The Burial - Dig Deep</b></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEju6ffJqXq68D7QfWXq6M9Akpz7PO2gLm-vBDeH4Sn8-AsH9jh2HQ8iUPnF9pRGQ0dlTiHawYkYdWQaWqXKnz5nfa5ra5zQGVoQpIoR7d3T3WI4abIPSyt3cMKtfXbyuHjkYn45AReryJYJ/s1600/After+The+Burial+-+Dig+Deep.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEju6ffJqXq68D7QfWXq6M9Akpz7PO2gLm-vBDeH4Sn8-AsH9jh2HQ8iUPnF9pRGQ0dlTiHawYkYdWQaWqXKnz5nfa5ra5zQGVoQpIoR7d3T3WI4abIPSyt3cMKtfXbyuHjkYn45AReryJYJ/s320/After+The+Burial+-+Dig+Deep.jpg" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Ekstremalnych wrażeń ciąg dalszy, choć tym razem z obozu ośmiostrunowych gitar i zabawy rytmem. After The Burial pomimo tragicznej straty jednego ze swoich gitarzystów - Justina Lowe dostarczył nam jeden z najlepszych albumów w swojej karierze. "Dig Deep" można zarzucić niezbyt porządne nagranie, czy miejscami dość proste zagrywki, lecz nie brak energii, ciężaru, czy umiejętności muzyków. Czysta potęga djentu i synkopowanych, niskich riffów staccato jest tu świetnie dopełniana niesamowitymi partiami gitary prowadzącej. Nie jest to szczyt wyrafinowania, lecz z pewnością świetna rozrywka.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<b><a href="http://drugastronamuzyki.blogspot.com/2016/03/recenzja-after-burial-dig-deep.html" target="_blank">Recenzja</a></b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="270" src="https://www.youtube.com/embed/UNd0Y8TIpic" style="text-align: start;" width="480"></iframe></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<b style="font-size: large;"><span style="font-size: large;">18. The Dillinger Escape Plan - Dissociation</span></b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiIecBJVVvfQhmCGNFeQJ7M3xqCDO3oAtp3sUpLF0nQAl-yLAFIJvW-p8WYBnMcDPYtsl-qqpcOCSSvD7IAarAUfGzu1jJirf6j3-931xNooOMjx4Sr1D0uCbRXfm3UarRbbjC3ZhMtJ1fC/s1600/The+Dillinger+Escape+Plan+-+Dissociation.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiIecBJVVvfQhmCGNFeQJ7M3xqCDO3oAtp3sUpLF0nQAl-yLAFIJvW-p8WYBnMcDPYtsl-qqpcOCSSvD7IAarAUfGzu1jJirf6j3-931xNooOMjx4Sr1D0uCbRXfm3UarRbbjC3ZhMtJ1fC/s320/The+Dillinger+Escape+Plan+-+Dissociation.jpg" width="317" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
W tym roku straciliśmy wielki zespół, pionierów używania chaosu i dysonansu z głową. Ich prezent pożegnalny to świetne podsumowanie ich twórczości. Nagłe wejścia sekcji dętej, niepokojące elektronika i kompletny brak szacunku do ustalonych schematów - czyli wszystko za co ich kochamy. Choć mathcore w pewnym sensie przeżyje koniec działalności The Dillinger Escape Plan, to wątpię, że szybko usłyszymy tak bogatą mieszankę stylów połączonych w ten niesamowity, niepoukładany sposób. "Dissociation" to ostatnia na to szansa, której nie wypada zmarnować.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<a href="http://drugastronamuzyki.blogspot.com/2016/10/recenzja-dillinger-escape-plan.html" target="_blank"><br /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<b><a href="http://drugastronamuzyki.blogspot.com/2016/10/recenzja-dillinger-escape-plan.html" target="_blank">Recenzja</a></b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="270" src="https://www.youtube.com/embed/6p4tQUBtsBw" style="text-align: start;" width="480"></iframe></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<b style="font-size: large;">17. Devin Townsend Project - Transcendence</b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjgP6hwls-xlLp0mlq9mI-EPR-zC2HieXHiNbSYUIj2SFhKdw54a59fduxMa-ZvsgLlrcmSQTgULcSm2iaip6SgRl0aDnCpgHox_qMpkF4eaUPJM4Niqfx3fz2gGWmz47j-Ndg_GxrwmzvA/s1600/Devin+Townsend+-+Transcendence.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjgP6hwls-xlLp0mlq9mI-EPR-zC2HieXHiNbSYUIj2SFhKdw54a59fduxMa-ZvsgLlrcmSQTgULcSm2iaip6SgRl0aDnCpgHox_qMpkF4eaUPJM4Niqfx3fz2gGWmz47j-Ndg_GxrwmzvA/s320/Devin+Townsend+-+Transcendence.jpg" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
W twórczości Devina Townsenda ostatnio można zauważyć pewną dziwną tendencję - dodatkowa zawartość jego albumów zwykle jest dużo lepsza niż podstawowa i tak też jest w tym przypadku. Wprawdzie "Transcendence" to świetny album, który pokochają wszyscy fani bardziej nastrojowej części jego twórczości i ma kilka naprawdę genialnych momentów (nawet na skalę pamiętnej solówki z "Deep Peace"), lecz to dysk dodatkowy, na którym bawi się konwencjami naprawdę zwala z nóg. Choć efekty i tak są więcej niż zadowalające, to myślę, że gdyby Devin na zawartości podstawowej pozwalał sobie na taką samą swobodę, co na materiale bonusowym mogłaby powstać jedna z najlepszych płyt w jego karierze.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<b><a href="http://drugastronamuzyki.blogspot.com/2016/09/recenzja-devin-townsend-project.html" target="_blank">Recenzja</a></b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="270" src="https://www.youtube.com/embed/YhcoLO8vZZU" style="text-align: start;" width="480"></iframe></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<b style="font-size: x-large;"><span style="font-size: large;">16. Thank You Scientist - Stranger Heads Prevail</span></b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjkBligR9ZAM29XNIMNb6uLOowgYyyQdgIiU4OTUUeDMDsgioPKGLetXz2JZYy3IYMIWelOXqF2YOz15hrg_w14-5uKoFfRPyqa-7apc7hHDXS855rZYE_4oxTahMfTY2MQJRYPplKEt6IN/s1600/Thank+You+Scientist+-+Stranger+Heads+Prevail.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjkBligR9ZAM29XNIMNb6uLOowgYyyQdgIiU4OTUUeDMDsgioPKGLetXz2JZYy3IYMIWelOXqF2YOz15hrg_w14-5uKoFfRPyqa-7apc7hHDXS855rZYE_4oxTahMfTY2MQJRYPplKEt6IN/s320/Thank+You+Scientist+-+Stranger+Heads+Prevail.jpg" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Niestety, The Dear Hunter, choć zwykle jest bezkonkurencyjny w dziedzinie rocka progresywnego, tym razem musiał uznać wyższość Thank You Scientist. "Stranger Heads Prevail" to dość niespotykany twór - album rockowy, który faktycznie brzmi niepowtarzalnie (w bardzo pozytywnym tego słowa znaczeniu), a jednocześnie przeciera zupełnie nowe szlaki. Ciągła obecność sekcji dętej, która jednak nie zastępuje standardu rockowego w postaci gitary elektrycznej, lecz wzbogaca kompozycje to wyjątkowo przyjemny powiew świeżego powietrza. Oryginalny, lekki i zapadający w pamięć - fani tych określeń nie mogą przegapić tego wydania.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<b><a href="http://drugastronamuzyki.blogspot.com/2016/08/recenzja-thank-you-scientist-stranger.html" target="_blank"><br /></a></b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<b><a href="http://drugastronamuzyki.blogspot.com/2016/08/recenzja-thank-you-scientist-stranger.html" target="_blank">Recenzja</a></b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="270" src="https://www.youtube.com/embed/nosDGwxGFeY" style="text-align: start;" width="480"></iframe></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: right;">
<b><a href="http://drugastronamuzyki.blogspot.com/2017/01/top-2016-miejsca-15-11.html" target="_blank">Miejsca 15-11</a></b></div>
Karol Wunschhttp://www.blogger.com/profile/09459677087603744538noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5691840285141410840.post-23987053437561675872016-12-28T17:05:00.003+01:002016-12-28T17:05:59.047+01:00Recenzja - Cyborg Octopus - Learning To Breathe<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: large;">Cyborg Octopus - Learning To Breathe</span></b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiegljJ8CXyW6e5C_gLUt-QDMXJAh08rhFJZ8ntbHg5LJAas9KAqu4DgtIMrHcvU5Ur3pPv_PHPNpApDnCeQyijomu8dloKT8Yh3zxdJXiRDAj9imwUOt9T1oG4qP8hSJ2xafQhAwbHOT8c/s1600/Cyborg+Octopus+-+Learning+To+Breathe.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiegljJ8CXyW6e5C_gLUt-QDMXJAh08rhFJZ8ntbHg5LJAas9KAqu4DgtIMrHcvU5Ur3pPv_PHPNpApDnCeQyijomu8dloKT8Yh3zxdJXiRDAj9imwUOt9T1oG4qP8hSJ2xafQhAwbHOT8c/s320/Cyborg+Octopus+-+Learning+To+Breathe.jpg" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Wiele płyt w tym roku zasługiwało na uwagę, której nigdy nie dostało. Konkurencja na tym polu jest ogromna, lecz jedna progresywno-death metalowa perełka zasługuje na tytuł największego przeoczenia 2016 roku. Nie ma tu znaczenia ponad pół roku, jakie minęło od premiery, mało znani twórcy czy niezbyt pokaźne gabaryty albumu. O debiucie Cyborg Octopus po prostu grzech nie wspomnieć.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
"Learning To Breathe" należy do rzadkiego rodzaju płyt, na których na każdy kawałek twórcy mieli inny pomysł. Choć fundamentem jest tu techniczny death metal obfitujący w rozległe gitarowe pasaże, basowe solówki i niesamowite nabicia perkusyjne, to tu zabawa dopiero się zaczyna. Ci panowie budują na tej podstawie znacznie więcej, niż przeciętni przedstawiciele nurtu, a ich niecodzienne eksperymenty zabierają ich wręcz na pogranicza metalowej awangardy. Każda kolejna kompozycja zaskakuje elementami innych gatunków, w większości zupełnie niezwiązanych z metalem. Otwierające płytę "Data_m1nefield" wita nas retro-elektroniką przywodzącą na myśl synth-wave, "Divine Right (in D Minor)" to festiwal nawiązań neo-klasycznych, "Shark Pit" to niezbyt delikatny hołd dla prostego, agresywnego hardcore punku, "Baptism Of Clay" wprowadza kolejne urozmaicenie w postaci wpływów hinduskiego folku i tradycyjnych śpiewów gardłowych, "Bitter" jednocześnie przygniata potęgą death metalu, jak również oczarowuje delikatnymi partiami pianina, "Discobrain!" - zdecydowanie najbardziej szalony utwór - powoduje opad szczęki funkowymi riffami, niesamowitą linią basową, zaskakuje obecnością sekcji dętej oraz nagłym pojawieniem się czystych, choć nieco prześmiewczych wokali, natomiast "Epiphany" sięga po wpływy muzyki dalekiego wschodu, a także, bardziej przyziemnie, progresywnego metalcore'u. Krótko mówiąc zewsząd wyskakują na nas kolejne niespodzianki, nie ma tu dwóch kompozycji, które brzmiałyby tak samo, a skala tego zjawiska jest tak wielka, że aż trudno powiedzieć cokolwiek o "Learning To Breathe" jako o całości. Nieortodoksyjne podejście do ram gatunkowych w połączeniu z wyjątkowo solidnymi kompozycjami oraz nieprzeciętnymi umiejętnościami wykonawczymi muzyków dało niesamowite rezultaty. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Po tak imponującym debiucie Cyborg Octopus stał się zespołem, wobec którego można żywić wielkie nadzieje w przyszłości. Będzie to prawdziwa uczta dla wszystkich fanów nieprzewidywalnej muzyki, jak również tych, którzy nade wszystko cenią kreatywność oraz wielbicieli łączenia metalu z zupełnie oderwanymi od niego gatunkami. Bez cienia wątpliwości mamy tu do czynienia z jednym z najlepszych wydań tego roku.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="color: lime;"><b><span style="font-size: x-large;">9/10</span></b></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="270" src="https://www.youtube.com/embed/PK7F97rbUQc" style="text-align: start;" width="480"></iframe></div>
Karol Wunschhttp://www.blogger.com/profile/09459677087603744538noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5691840285141410840.post-82255343458254514432016-11-26T15:54:00.001+01:002016-11-26T15:54:20.554+01:00Recenzja - Animals As Leaders - The Madness Of Many<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: large;">Animals As Leaders - The Madness Of Many</span></b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjSoWHjEYh1e8iCdMhMtC8gI7uMYsZ32a13kxfXVuu1acn1ZtRFkR-5UT8XDhkG3ANkQITm5C0fEvw5Lm0uL4ximB-gtxe5912yvkIwy1LClx7izR16XmVsp6kByuRetvkPEjYlCU_XfFLu/s1600/Animals+As+Leaders+-+The+Madness+Of+Many.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjSoWHjEYh1e8iCdMhMtC8gI7uMYsZ32a13kxfXVuu1acn1ZtRFkR-5UT8XDhkG3ANkQITm5C0fEvw5Lm0uL4ximB-gtxe5912yvkIwy1LClx7izR16XmVsp6kByuRetvkPEjYlCU_XfFLu/s320/Animals+As+Leaders+-+The+Madness+Of+Many.jpg" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Tosin Abasi to bezsprzecznie najzdolniejszy gitarzysta młodego pokolenia i wniósł do metalu kompletnie nową jakość. W spektakularny sposób połączył złożoność jazzu z agresją oraz ciężarem metalu, co mogło udać się tylko i wyłącznie dzięki jego wirtuozerskim umiejętnościom. Z biegiem czasu druga składowa zaczęła jednak stopniowo zanikać, a korzenie djentowe zespołu na "The Joy Of Motion" nie były zbyt wyczuwalne. Szczęśliwie na "The Madness Of Many" wracają nie tylko elementy metalu, lecz pojawia się także cała paleta nowych wpływów.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Niezmiennie najbardziej efektownym haczykiem w muzyce Animals As Leaders jest niepowtarzalny styl gry gitarzystów. Podobnych melodii nie da się usłyszeć nigdzie indziej w świecie metalu. Najwyższej klasy tapping w czystych, górnych rejestrach instrumentów w połączeniu z jednoczesnym operowaniem niskimi tonami za pomocą kciuka sprawia, że aż trudno uwierzyć, iż ten zespół składa się jedynie z trzech muzyków. Czegoś takiego nie serwuje nawet najlepszy zespół technical death metalowy. Oczywiście panowie nie opierają się jedynie na awangardowych elementach, a ich djentowe zabawy rytmem, czy rozległe pasaże, którymi nieprzerwanie karmi nas gatunek, również stoją tu na najwyższym poziomie. Warto również zwrócić uwagę na coś, co dało się wyczuć już wcześniej, lecz tu bardzo wyraźnie wypływa na powierzchnię - nie jest to już projekt jednego muzyka. Javier Reyes nie stoi w cieniu, a jego partie wcale nie ustępują popisom Tosina. Minęły czasy "CAFO", kiedy to lider zbierał na siebie cały blask reflektorów. Większość riffów gitary rytmicznej jest równie godnych uwagi, co to, co dzieje się na pierwszym planie. Od strony perkusyjnej również jest wyśmienicie, a Matt Garstka staje na wysokości zadania zapewniając podkład rytmiczny na równie wysokim poziomie co warstwa melodyczna.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Jednak wszystkie te zalety zdążyliśmy już poznać na poprzednich wydaniach zespołu. Tym, co wyróżnia "The Madnass Of Many" są zróżnicowane kompozycje. Nie chodzi tu oczywiście wyłącznie o znane nam łączenie kontrastów, huśtanie się pomiędzy spokojem czystych, przestrzennych brzmień oraz potęgą ośmiostrunowej gitary, lecz o nawiązania do bardziej egzotycznych stylów. Lekki dotyk funku na "Private Visions Of The World" może wydawać się mniej wyszukany, lecz wstęp do "Ectogenesis" przywołujący na myśl dark electro pokroju takich twórców jak Perturbator może zaskoczyć, a już neoklasyczny finał płyty - "Apeirophobia" kompletnie zwala z nóg.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Nagranie jest absolutnie bezbłędne. Wyraźnie słychać, że w naszych uszach pojawiają się najlepsi muzycy, grający na instrumentach z najwyższej półki, a całość nagrano dokładnie na takim poziomie, na jaki zasługiwał ten materiał. Niezwykła przestrzeń łączy się z przejrzystością i czystością nagrania, które w przypadku mniej utalentowanych zespołów zdarłyby iluzję monumentalności brzmienia. Nie ukryje się tu żaden dźwięk, a wszystko słychać wyjątkowo precyzyjnie. Producent idealnie wyczyścił nagranie, pozbywając się wszelkiego marginesu błędu, którego wykonawcy i tak nie potrzebowali.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Zarzuty jakie można postawić przed Animals As Leaders są czysto subiektywne. Nie wszyscy muszą przepadać za muzyką czysto instrumentalną, inni będą pragnęli więcej niezbyt subtelnych popisów znanych z debiutu, jeszcze ktoś będzie tęsknił za nieco spokojniejszym charakterem "The Joy Of Motion", a dla niektórych okaże się po prostu zbyt trudna w odbiorze. Nie sądzę jednak żeby choć jedna osoba słuchająca najnowszego dzieła tych panów mogła stwierdzić, iż jest to słaby album oparty na bezsensownych popisach. Choć mnie osobiście zawsze będzie zżerała ciekawość, jak brzmiałaby ich twórczość w towarzystwie śpiewu, to trzeba uczciwie przyznać, że w swojej dziedzinie są bezkonkurencyjni.<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="color: lime;"><b><span style="font-size: x-large;">9/10</span></b></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="color: lime;"><b><br /></b></span></div>
<div style="text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="270" src="https://www.youtube.com/embed/ymwk7x901Nw" style="text-align: start;" width="480"></iframe></div>
Karol Wunschhttp://www.blogger.com/profile/09459677087603744538noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-5691840285141410840.post-11330224988977830882016-11-19T14:25:00.001+01:002016-11-19T14:25:22.109+01:00Recenzja - Metallica - Hardwired…To Self-Destruct<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: large;">Metallica - Hardwired…To Self-Destruct</span></b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh77sZlwmFpEo-jWJrBG9-z9X8MLpK8jYO1dHMODHm-KGgzVvzRgn7TsN0jENWJ6vTW7JqaoG5se29CjibfsrhV_aHij9RGlJdDjaf7tVbW_jXDvPhgIAB0PkIaqv4S-0KLWzszpJx8jo_X/s1600/Metallica+-+Hardwired%25E2%2580%25A6To+Self-Destruct.jpeg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh77sZlwmFpEo-jWJrBG9-z9X8MLpK8jYO1dHMODHm-KGgzVvzRgn7TsN0jENWJ6vTW7JqaoG5se29CjibfsrhV_aHij9RGlJdDjaf7tVbW_jXDvPhgIAB0PkIaqv4S-0KLWzszpJx8jo_X/s320/Metallica+-+Hardwired%25E2%2580%25A6To+Self-Destruct.jpeg" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Po swoim ostatnim wyczynie Metallica zdecydowanie nie miała wysoko zawieszonej poprzeczki. Nawet jeśli pominiemy sromotną klęskę jaką było "Lulu", to i tak od czasu "Black Album" kolejne wydania zespołu nigdy już nie powalały tak, jak miały to w zwyczaju za czasów ich świetności. Przed "Hardwired…To Self-Destruct" stanęło zatem niezbyt ambitne zadanie powrotu do cięższego brzmienia nie popełniając przy tym błędów "St.Anger", co na szczęście udało się osiągnąć bez większych potknięć.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Od pierwszych dźwięków nie można mieć najmniejszych złudzeń - nie znajdziemy tu absolutnie nic oryginalnego, riffy nie są najbardziej złożone, kompozycje dość schematyczne, na urozmaicenia nie ma co liczyć, ani nawet nie jest to najlepszy thrash metal dostępny na rynku, trzeba jednak przyznać, że mimo wszystko przy najnowszym dziele Metalliki można bawić się całkiem nieźle. Głównym powodem są całkiem porządne, pomimo ich względnej prostoty, zagrywki gitarowe. Nawet jeśli pewne motywy zapętlają się tu zdecydowanie dłużej, niż nakazywałby rozsądek, to wszystkie mają wyraźny charakter, a James Hetfield dowodzi tu, że wciąż jest w stanie napisać solidną i zapadającą w pamięć melodię. Również jego możliwości wokalne wcale nie zmniejszają się z wiekiem, a jego głos także zdecydowanie zalicza się do jaśniejszych stron albumu. Przyjemny staje się również ciężar brzmienia, który udało się tu osiągnąć bez zbędnego podbijania nagrania jak na "Death Magnetic", ani pamiętnego werbla "St.Anger", który niektórym do dziś śni się po nocach. Moc bierze się z tradycyjnego dźwięku gitar oraz umiejętnie napisanych zagrywek, nie z desperackich prób znęcania się nad słuchaczem za pomocą okrutnych zabiegów produkcyjnych. Całość dopełniają, nieszczególnie kreatywne, w pewnych momentach usypiające partie perkusyjne Larsa Ulricha, dzięki którym "Hardwired…To Self-Destruct" sprawia wrażenie albumu, który nie mógł zostać napisany przez kogokolwiek innego, niż samą Metallikę. Fani pragnący zwyczajnie usłyszeć porządny album swoich ulubieńców powinni zatem być usatysfakcjonowani.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Jednak przestając patrzeć na płytę przez pryzmat zespołu pewne wady zaczynają być coraz bardziej widoczne. Zajdziemy tu naprawdę mało różnorodności. Piosenki są do siebie zdecydowanie zbyt podobne, a drobne, przyjemne urozmaicenia, jak choćby skoki po skali gitary na koniec "Am I Savage?" są rozsiane zdecydowanie zbyt rzadko. Ma to związek z kolejną wyraźną wadą - przesadzonymi gabarytami. Napakowanie interesującą muzyczną zawartością niemal godziny i dwudziestu minut to wyzwanie nawet dla największych gigantów progresywy, a co dopiero dla przedstawicieli mniej złożonych gatunków. "Hardwired…To Self-Destruct" momentami wyraźnie się ciągnie, nie do tego stopnia, co "St.Anger", lecz wycięcie kilku powtórzeń i podanie całości w bardziej skoncentrowanej dawce z pewnością wyszłoby wszystkim na dobre. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Nie odkryję Ameryki mówiąc, że ta płyta nie może się równać z dawnymi osiągnięciami grupy, ani nawet z dzisiejszą elitą thrashu jak Death Angel czy Testament, lecz słucha się jej całkiem przyjemnie. Metallica udowodniła, że jest czymś więcej, niż wspomnieniem "starych, dobrych czasów" i zespołem czysto koncertowym, słychać, że wciąż są w stanie wypuścić porządny materiał, nawet, jeśli daleko mu do pierwszej ligi. "Hardwired…To Self-Destruct" to nie tylko propozycja dla najbardziej zapalonych fanów zespołu, lecz to raczej oni będą do niej częściej wracać.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="color: yellow;"><b><span style="font-size: x-large;">7/10</span></b></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="color: yellow;"><b><br /></b></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="270" src="https://www.youtube.com/embed/IkVG-qXRgfo" style="text-align: start;" width="480"></iframe></div>
Karol Wunschhttp://www.blogger.com/profile/09459677087603744538noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-5691840285141410840.post-34226316403355924522016-11-13T22:42:00.001+01:002016-11-13T22:42:25.456+01:00Recenzja - In Flames - Battles<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: large;">In Flames - Battles</span></b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiDTm7omF7uDCGrwuUBmTGntFkPfgqceIoH_ypISBvx5PV9yKLxHxHKynAvGrkSjbrLxgEW5ss-Nu_cPzhEaDk-A3Yc_iQDsLKfC9eQCGa3tuzymJhpCredlEJU8UujftG8rqhxwjlP8ZlY/s1600/In+Flames+-+Battles.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiDTm7omF7uDCGrwuUBmTGntFkPfgqceIoH_ypISBvx5PV9yKLxHxHKynAvGrkSjbrLxgEW5ss-Nu_cPzhEaDk-A3Yc_iQDsLKfC9eQCGa3tuzymJhpCredlEJU8UujftG8rqhxwjlP8ZlY/s320/In+Flames+-+Battles.jpg" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Materiał, jaki In Flames wydaje od czasu odejścia od swoich death metalowych korzeni zdecydowanie nie trzyma równego poziomu. Wbrew opinii wszystkich obrońców "starych dobrych czasów" nie była to jednak kompletna porażka, a panowie nieraz udowodnili już, że i w bardziej przyjaznej radiu stylistyce da się napisać coś ciekawego, niestety zbyt często zaliczają spadki formy. Co ciekawe, dotychczas co drugi ich album prezentował przyzwoity poziom. Biorąc zatem pod uwagę bardzo solidny "Sounds Of A Playground Fading" oraz jego nieprzyzwoicie nudnego następcę - "Siren Charms" - można było mieć nadzieję, że "Battles" po raz kolejny choć odrobinę zrehabilituje zespół. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
W pierwszej chwili nawet wydawać by się mogło, że tak właśnie się stanie, lecz pierwsze, dobre wrażenie pryska dość szybko. Trzeba jednak przyznać, że początek najnowszego wydania In Flames jest całkiem mocny. Otwierające płytę "Drained" wita nas solidnymi zagrywkami, potężną sekcją rytmiczną, odrobinę przesłodzonymi, lecz całkiem strawnymi wokalami oraz kilkoma ciekawymi efektami. Następne "The End" również wita nas prostymi, lecz nie prostackimi motywami, jednak pierwsze problemy zwiastuje ich irytująco nadmierne zapętlenie. Pół-ballada "Like Sand" również zgrabnie balansuje między przystępnością, a nieobrażaniem inteligencji słuchacza, czasem dorzucając ciekawe elektroniczne wstawki. Poziom spada dramatycznie, kiedy tylko w naszych głośnikach pojawia się "The Truth".</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Dokładnie po upływie jedenastu minut i czterdziestu dziewięciu sekund "Battles" staje się wodą na młyn dla wszystkich, którzy twierdzą, że In Flames nigdy nie powinno było zmieniać brzmienia. Od tego momentu zaczyna się przedziwny kolarz świetnych oraz absolutnie odpychających elementów. Najlepsza solówka albumu została tu umieszczona na wyjątkowo nieciekawym "In My Room", które zdaje się cały czas oczekiwać na rozwinięcie które nigdy nie nadchodzi. Pewną tradycją na "Battles" stają się obiecujące początki, które budzą nasz złudne nadzieje na należyte rozwinięcie. Melodeathowy wstęp do "Through My Eyes" sprawi, że starym fanom zakręci się łezka w oku, niestety refren może wzbudzić ich już cały wodospad, gdy zespół sadystycznie pozbawi nas wszelkich złudzeń. "Here Until Forever" swoim początkiem maskuje natomiast fakt, iż jest obrzydliwie przyjazną radiu, bezpłciową balladą. Pewnym skokiem jakości są jednak "Underneath My Skin" oraz "Wallflower". O ile pierwszy kawałek zwyczajnie jest w stanie zaserwować nam kilka ciekawych zagrywek oraz całkiem strawny refren, to z drugim sprawa jest bardziej złożona, bowiem buduje ono napięcie zupełnie odwrotnie, niż nakazywałaby logika. Bardzo silny wstęp gitarowy, rozciągający się na dwie pierwsze minuty to zarazem kulminacja, a rozwinięcie uspokaja atmosferę. To oczywiście niejedyny taki pomysł na albumie, a dziwne, niczym nieuzasadnione skoki jakości to tutaj standard.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
"Battles" cierpi na większość bolączek mało ambitnego metalu dla mas, lecz jest poprzetykana pewnymi błyskami talentu. Dominują standardowe, nieciekawe nabicia na cztery czwarte, nazbyt często gitary stają się banalnym zapychaczem tła, linie wokalne są ostro przesłodzone, zapętlanie prostych motywów na dwa takty do granic możliwości zdarza się nagminnie, a głos Andersa Fridéna ma na sobie zdecydowanie za dużo "magii studia". Między tym wszystkim przebijają się solidne motywy gitarowe, interesujące wstawki elektroniczne, kilka solidnych solówek oraz parę przyjemnych motywów, lecz by do nich dotrzeć trzeba wykazać się wyjątkowym samozaparciem oraz hartem ducha.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
In Flames nie straciło swojego talentu, a odejście od death metalu wcale nie było tak nietrafionym posunięciem, jak malują to fani, im się po prostu nie chce. Widać, że jest tu masa potencjału i wiele zagrywek, które tylko czekają na należyte rozwinięcie, jednak panowie stwierdzili, że po co się wysilać, skoro mogą zgrywać muzycznego McDonalda pokroju Five Finger Death Punch czy Disturbed, karmiąc masowego odbiorcę najtańszymi banałami.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="color: orange;"><b><span style="font-size: x-large;">5/10</span></b></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="color: orange;"><b><br /></b></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="270" src="https://www.youtube.com/embed/Z3NQYZ-EBpY" style="text-align: start;" width="480"></iframe></div>
Karol Wunschhttp://www.blogger.com/profile/09459677087603744538noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-5691840285141410840.post-43970258993288682412016-11-12T15:32:00.000+01:002016-11-12T15:32:52.093+01:00Recenzja - Dark Tranquillity - Atoma<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;"><b>Dark Tranquillity - Atoma</b></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiyAEoFIkboTaYcHM7FsBZaBYMfUn79PA6Cco3pWvVjzaliAwZUf4DgBfj_3Vk_BXVR24nB-WixNzdUXoNJcqPsBrJgf2mmZL6ue2FanIsVhNaP9heOLnyDyyf8O_6GUGE94ZhqD7guMWTT/s1600/Dark+Tranquillity+-+Atoma.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiyAEoFIkboTaYcHM7FsBZaBYMfUn79PA6Cco3pWvVjzaliAwZUf4DgBfj_3Vk_BXVR24nB-WixNzdUXoNJcqPsBrJgf2mmZL6ue2FanIsVhNaP9heOLnyDyyf8O_6GUGE94ZhqD7guMWTT/s320/Dark+Tranquillity+-+Atoma.jpg" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Na początek stwierdźmy coś oczywistego - niektóre konwencje znoszą próbę czasu dużo lepiej niż inne. Melodyjny death metal zdecydowanie należy do tej pierwszej grupy, a jednym z najznamienitszych przedstawicieli tego nurtu jest właśnie Dark Tranquillity. Panowie utożsamiają zarówno wszystko co najlepsze w gatunku, jak i jego największe wady. Choć od dawna ciężko zauważyć w ich muzyce jakiekolwiek ślady rozwoju, to należą im się również słowa uznania, bowiem pomimo tego dają radę regularnie wypuszczać albumy na całkiem solidnym poziomie. Nie inaczej jest tym razem, a wręcz można pokusić się o stwierdzenie, że ich popisowe danie wyszło im najlepiej od dłuższego czasu.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Klasycy z Göteborga wyciągają tu z rękawa wszystkie swoje stare sztuczki, które wszyscy znamy i kochamy. Standardowe konstrukcje refren-zwrotka-refren, w których agresywna sekcja rytmiczna oraz growle kontrastują z delikatnymi, chłodnymi, wyraźnie skandynawskimi melodiami klawiszowymi, urzekającymi solówkami, spokojnym, czystym śpiewem Mikaela Stanne oraz chwytliwymi motywami, które bez najmniejszego problemu zapadają w pamięć. Słoniem w pokoju jest tu oczywiście całkowity brak oryginalności, lecz nawet jeśli słyszeliśmy takie kompozycje już setki razy, żadna piosenka nie zaskoczy nas żadnym nieoczekiwanym zwrotem akcji, a pewne fragmenty sprawiają wrażenie, że już to gdzieś słyszeliśmy, to trudno nie ulec wrażeniu, iż właśnie słuchamy mistrzów w swoim fachu, nad którym pracowali praktycznie całe swoje życie. Zaskakująco melodyjne riffy gitarowe to największa zaleta albumu. Dzieje się tu naprawdę dużo, a melodie zostały na tyle rozbudowane, że nigdy nie sprawiają wrażenia dwóch zapętlonych taktów, które mają przyciągnąć niezbyt wymagających słuchaczy. Utwory, choć nie eksperymentują z formą to też z reguły nie stoją przesadnie długo w jednym miejscu i nie są nazbyt rozciągnięte. Mamy tu do czynienia z bardzo solidnym, książkowym przykładem melodeathu, który nie wnosi do tematu nic nowego, lecz z pewnością przypadnie do gustu fanom konwencji.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Od strony produkcyjnej "Atoma" wypada całkiem przyzwoicie, jednak pojawia się jedno, dość zauważalne zastrzeżenie. Choć całość, a zwłaszcza klawisze oraz czysty śpiew, otwierają w muzyce całkiem sporą przestrzeń, to nagranie perkusji nie dorasta do tego standardu. Bębny, a zwłaszcza talerze wydają się nieco przytłumione, płaskie, miejscami wręcz głuche i nie dostają pola by wybrzmieć. Poza tym jednak zarówno czystość, jak również dynamika nagrania nie dają powodów do narzekań.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
"Atoma" to bez wątpienia najlepszy album Dark Tranquillity od czasu "Fiction", a niektórzy mogliby się kłócić, że wręcz od "Character", jednak w związku z porażającą ilością melodeathu, jaki od dłuższego czasu wylewa się na nas zewsząd w zupełnie nierozsądnych ilościach, nie jest w stanie wywrzeć tak piorunującego wrażenia jak poprzednicy. Dla każdego fana tradycyjnego brzmienia z Göteborga jest to pozycja obowiązkowa, jednak muszę lojalnie uprzedzić, iż osobiście odczuwam nieodparte wrażenie nie tylko, że już kiedyś słyszałem tę płytę, lecz nawet, że o niej pisałem.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="color: yellow;"><b><span style="font-size: x-large;">8/10</span></b></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="color: yellow;"><b><br /></b></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="color: yellow;"><iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="270" src="https://www.youtube.com/embed/C_voh9WFbsM" style="color: black; text-align: start;" width="480"></iframe></span></div>
Karol Wunschhttp://www.blogger.com/profile/09459677087603744538noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5691840285141410840.post-65290138794161146352016-11-05T11:37:00.002+01:002016-11-05T11:37:40.942+01:00Recenzja - Avenged Sevenfold - The Stage<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: large;">Avenged Sevenfold - The Stage</span></b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjcSaxrYXICfuI6Xpo6hZ4qqwo7TdxASQisr0sj_n8qC5TjJg3nKeGg3MsEJmatQJ7OG7qhp0fGleDtWV_ILgctSnmVODbMkCk2NLIK_Z8gvgaUuC_OtWFMaG2W5VLVkwmdDl2vA6ULonrR/s1600/Avenged+Sevenfold+-+The+Stage.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjcSaxrYXICfuI6Xpo6hZ4qqwo7TdxASQisr0sj_n8qC5TjJg3nKeGg3MsEJmatQJ7OG7qhp0fGleDtWV_ILgctSnmVODbMkCk2NLIK_Z8gvgaUuC_OtWFMaG2W5VLVkwmdDl2vA6ULonrR/s320/Avenged+Sevenfold+-+The+Stage.jpg" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Zawsze miałem wrażenie, że stawianie Avenged Sevenfold w tej samej lidze, co Bullet For My Valentine czy Trivium to duża niesprawiedliwość. Choć ich twórczość jest wysoce przyswajalna dla masowej publiki, to nieczęsto odbijało się to negatywnie na samym poziomie wykonania, czy kompozycji. Nawet ich najwięksi przeciwnicy muszą przyznać, że "City Of Evil" to nieprzeciętny album. Również na ich późniejszych wydaniach ciągle, pomimo niesprzyjających okoliczności i kilku nietrafionych pomysłów ciągle przebijał się talent. "Avenged Sevenfold" był niezwykle nierówny, "Nightmare", jako album pożegnalny dla ich zmarłego perkusisty, cierpiał na przesyt ballad, a "Hail To The King" inspirował się metalem lat dziewięćdziesiątych aż do przesady, lecz wszystkie miały świetne momenty. W końcu na swoim nowym dziele zespół pokazał na co faktycznie ich stać.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
"The Stage" to wielka niespodzianka w każdym możliwym znaczeniu. Wydany z zaskoczenia, bez wielkiego odliczania do daty premiery, o zaskakująco wysokim poziomie, a także na tyle zróżnicowany, że każdy następny utwór może zaserwować nam coś niespodziewanego. Poza żwawymi standardami oscylującymi na granicy hard rocka, heavy metalu i metalcore'u obfitującymi w popisy gitarowe znajdziemy całą paletę innych inspiracji. Rozbudowana, imponująca piosenka tytułowa otwiera płytę w wielkim stylu. Sekcja dęta na "Sunny Disposition" to wspaniałe urozmaicenie. Cięższe "Padgrim" i "God Damn", pomijając czyste wokale, śmiało mogłyby uchodzić za pełnoprawne, -core'owe utwory. Bluesowa ballada "Angels" oczarowuje intrygującym charakterem, a nagłe zmiany nastroju na "Simulation" zaskakują. Momentami wręcz progresywne "Higher" stale utrzymuje uwagę słuchacza. Dzieje się tu naprawdę dużo, a każda piosenka została napisana z pomysłem. Widać, że kompozytorzy naprawdę włożyli dużo wysiłku w swoją twórczość i nie zadowalali się jedynie odgrzewaniem tego, co już się sprawdziło. Częste użycie gitary klasycznej nadaje niecodziennej atmosfery. Chórki, orkiestra, instrumenty akustyczne, elektronika, klawisze, natłok takich elementów sprawia, że "The Stage" zahacza wręcz o progresywę (lekko, ale jednak). Zdecydowanie mamy do czynienia z najlepszą płytą Avenged Sevenfold od czasu "City Of Evil", a także najbardziej zróżnicowaną w całej historii grupy.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
W uszy rzuca się jednak pewien dość wyraźny problem, który dokucza najbardziej na zamykającym album kolosie - "Exist". Momentami kompozycje ciągną się niemiłosiernie. Faktycznie, dzieje się tu sporo, lecz czasem przestoje są dość dotkliwe, a pewne motywy zostały zapętlone o dwa, trzy razy zbyt wiele, a refren mógłby wrócić o jeden raz mniej. "The Stage" potrzebuje liftingu, bowiem godzina i trzynaście minut to zdecydowanie za długo jak na album tych panów. Chociaż naprawdę, kompozycyjnie stanęli na wysokości zadania, to nie będą z nich następcy Dream Theater. Następnym razem warto podać całość w bardziej skoncentrowanej dawce.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Samo nagranie wydaje się dosyć nierówne. W pewnych momentach otwiera się przed nami wielka, muzyczna przestrzeń, by, gdy tylko pojawi się nieco więcej elementów, brzmienie stało się głuche i niezbyt przejrzyste. Poszczególne partie mogły zostać od siebie bardziej odseparowane, lecz mimo to jesteśmy w stanie wychwycić wszystko co najważniejsze. Jeśli jednak panowie mają zamiar iść dalej w tym kierunku i dalej rozbudowywać swoje utwory, przydałoby się popracować nad przejrzystością nagrania.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Avenged Sevenfold zrobiło swoim nowym dziełem wielki krok naprzód i postawiło wielki mur między sobą, a resztą sceny przystępnego, lecz prymitywnego metalu, udowadniając, że stoją od nich przynajmniej o klasę wyżej. Miejmy nadzieję, że będą kontynuować tę tendencję i na ich kolejny równie dobry album nie będziemy zmuszeni czekać kolejnych dziesięciu lat. Do perfekcji tu daleko, ale jest to bez wątpienia bardzo solidny album, którego posłuchać powinni nie tylko fani zespołu.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="color: yellow;"><b><span style="font-size: x-large;">8/10</span></b></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="color: yellow;"><b><br /></b></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="270" src="https://www.youtube.com/embed/fBYVlFXsEME" style="text-align: start;" width="480"></iframe></div>
Karol Wunschhttp://www.blogger.com/profile/09459677087603744538noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5691840285141410840.post-84955776483449179562016-11-01T14:45:00.001+01:002016-11-01T14:45:19.101+01:00Recenzja - Testament - The Brotherhood Of The Snake<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: large;">Testament - The Brotherhood Of The Snake</span></b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgSSA4y-gQmTcoRgdiJPd93O2nCBxkZNnLVvYfwItqPLqWP0Pb-ns7uL7Gm3t-V79GKFz5_uxs6R8Hm6yd0f5FDHGtA_yKMTQfke2Gbs8z1ijv5nipRGdeRNUHhttmd_soe-EdA9AiFhM7u/s1600/Testament+-+The+Brotherhood+Of+The+Snake.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgSSA4y-gQmTcoRgdiJPd93O2nCBxkZNnLVvYfwItqPLqWP0Pb-ns7uL7Gm3t-V79GKFz5_uxs6R8Hm6yd0f5FDHGtA_yKMTQfke2Gbs8z1ijv5nipRGdeRNUHhttmd_soe-EdA9AiFhM7u/s320/Testament+-+The+Brotherhood+Of+The+Snake.jpg" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Nowe płyty klasyków thrash metalu to zwykle dość trudny temat. Z jednej strony konwencja ta trzyma się najlepiej ze wszystkich reliktów dawnych, prostszych lat osiemdziesiątych, które większość fanów metalu uważa za złoty wiek (czy słusznie, czy nie, to już materiał na szerszą dyskusję). Z drugiej próżno szukać tu jakichkolwiek innowacji, a większość płyt brzmi niezwykle podobnie. "The Brotherhood Of The Snake" jest tego książkowym przykładem, zarówno w pozytywnym, jak i negatywnym znaczeniu.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Na samym początku warto zaznaczyć, iż fani gatunku mogą sięgać po to wydanie w ciemno. W swojej dziedzinie Testament nadal pozostaje mistrzem. Pozostali jednak muszą zastanowić się, czy mają ochotę na porcję klasycznego, bezpośredniego, ostrego thrash metalu. Jeśli odpowiedź nie jest twierdząca, wtedy lepiej ostudzić swój zapał, bowiem po pierwsze nie ma tu zbytnich szans, aby usłyszeć cokolwiek nowego, a po drugie zróżnicowanie nie jest najmocniejszą stroną tego albumu. O ile wcześniej w tym roku Death Angel na <a href="http://drugastronamuzyki.blogspot.com/2016/07/recenzja-death-angel-evil-divide.html">"The Evil Divide"</a> dał nam przykład, jak jednocześnie utrzymać klasyczne brzmienie, a jednocześnie grać różnorodnie, to już ich koledzy nie opanowali tej sztuki. Testament napisał swoje najnowsze dzieło na jedno kopyto. Każdy utwór to ostry, szybki popis klasycznej furii thrashu, bez wyjątków, bez ballad, bez budowania nastroju, bez chwil wytchnienia, bez kombinowania.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Na tym jednak wady się kończą, ponieważ trzeba przyznać, że ci muzycy, choć nie są zbyt elastyczni, to naprawdę znają się na tym co robią. Każdy kawałek został wręcz naszpikowany świetnymi riffami gitarowymi oraz porywającą grą sekcji rytmicznej. Gitarzyści stanęli na wysokości zadania, a ich partie stanowią idealnie wyważone połączenie agresji, melodii, oraz popisów technicznych, a także bez najmniejszego problemu zapadają w pamięć. Solówki również ukazują niesamowity kunszt wykonawców, nie tylko w najbardziej sztampowy sposób, czego świetnym przykładem są neoklasyczne akcenty na "Neptune's Spear". Wcale nie mniejszą rolę na albumie odgrywa sekcja rytmiczna, która nadaje całości niesamowitej energii, która rozrusza każdy koncert i naładuje baterie nawet w najbardziej przygnębiającą, jesienną pogodę. Praca perkusji powala, a imponujące przejścia pomiędzy kolejnymi, szybkimi nabiciami, jeszcze bardziej niż sama warstwa melodyczna, sprawiają, że nie można ani na drobną chwilę oderwać od tego albumu uwagi.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Również nagranie wypada naprawdę dobrze. Dźwięk, głównie za sprawą bardzo głęboko brzmiących bębnów wydaje się niezwykle przestrzenny, nawet jeśli gitary mogły być nieco mniej skompresowane. Co do przejrzystości nasuwa się tylko jedno zastrzeżenie - gitara basowa miejscami ginie w miksie. Poza tym jednak nie ma najmniejszych problemów, a pozostałe partie nie zlewają się ani odrobinę.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
"The Brotherhood Of The Snake" to pozycja obowiązkowa dla wszystkich wielbicieli thrash metalu. Każdy, którego choćby przeszła myśl, by popędzić w dół strony, by zostawić komentarz "Nie zawsze innowacje w muzyce są potrzebne, ja tam lubię, że mój ulubiony zespół nic nie zmienia" powinien dopisać sobie do oceny przynajmniej jeden punkt, po czym niezwłocznie sięgnąć po ten album. Jednak polecam go również wszystkim tym, którzy zwyczajnie nie są jeszcze zmęczeni tą konwencją. Każdy czasem w życiu potrzebuje odrobiny prostoty klasycznego, solidnego thrashu, nawet jeśli ta nie oferuje żadnych nowych doznań.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="color: yellow;"><b><span style="font-size: x-large;">8/10</span></b></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="color: yellow;"><b><br /></b></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="270" src="https://www.youtube.com/embed/wkHT86Ei7DY" style="text-align: start;" width="480"></iframe></div>
Karol Wunschhttp://www.blogger.com/profile/09459677087603744538noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5691840285141410840.post-59809017946609791552016-10-31T22:56:00.001+01:002016-10-31T22:56:47.844+01:00Recenzja - Anaal Nathrakh - The Whole Of The Law<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: large;">Anaal Nathrakh - The Whole Of The Law</span></b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgY1hHvwW0GIDKvjRnbbH93RLejVw_b6qnuGnFqtPDoIUxXQ6f4LRTmpANwgHFgaAMwv1PWAzZyjNpjWhcuqmPeY73sPG4zY3kSgpw4qtXa02r83N80Y5xUERD5ng_8YuNUo6vzDSzxrJ3y/s1600/Anaal+Nathrakh+-+The+Whole+Of+The+Law.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgY1hHvwW0GIDKvjRnbbH93RLejVw_b6qnuGnFqtPDoIUxXQ6f4LRTmpANwgHFgaAMwv1PWAzZyjNpjWhcuqmPeY73sPG4zY3kSgpw4qtXa02r83N80Y5xUERD5ng_8YuNUo6vzDSzxrJ3y/s320/Anaal+Nathrakh+-+The+Whole+Of+The+Law.jpg" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div style="text-align: left;">
Przesada również jest pewnego rodzaju sztuką, wbrew pozorom nie tak łatwą do opanowania. Myślę, że wszyscy kojarzymy podłej jakości prymitywny ciężar deathcore'owych breakdownów, zwykle pozbawioną jakiejkolwiek myśli łupankę brutalnego death metalu, nużąco monotonny "prawdziwy" black metal czy grindcore tak ekstremalny, że zlewa się w jeden nic nieznaczący hałas. Żadna z tych konwencji, choć przegięta do granic możliwości, nie jest w stenie wymierzyć uszom słuchaczy tak potężnego, iście zabójczego ciosu jak najwięksi artyści w tej dziedzinie - Anaal Nathrakh.</div>
<div style="text-align: left;">
Niezrównana agresja brzmienia tych panów jest wręcz legendarna, a "The Whole Of The Law" przypomina, że stoją oni przynajmniej o poziom wyżej, niż wszyscy inni próbujący sił na tym polu. Dzieje się tak z wielu powodów. Przede wszystkim twórcy nie podchodzą tu do ciężaru bezmyślnie. Ci panowie rozsiewają terror z głową, niczym najgenialniejszy psychopata, nęcąc potencjalne ofiary solidnymi, niepozbawionymi melodii riffami, porywającymi, momentami wręcz pięknymi solówkami (szczególnie w tej kwestii wykazują się na kończącej album "Of Horror, And The Black Shawls") oraz czystymi wokalami, które jednak nie przynoszą prostych motywów, a niepokój, a zakorzeniają się w uchu wyłącznie po to, by nakłonić ofiary, aby te znów przyszły po kolejną dawkę bólu. Stosując mniej ekstremalne elementy muzycy pomiędzy kolejnymi atakami dają nam nadzieję, którą niszczą z każdym następnym, potężnym ciosem, a te spadają na nasze uszy z siłą reakcji fanów Disturbed na samo wspomnienie, iż ich ulubieńcy bywają nieco wtórni. Programując nabicia perkusyjne panowie w pełni wykorzystali pole, jakie dawał im brak ograniczeń związanych z fizycznymi możliwościami ludzkimi. Tempa są tu zawrotne, a sekcja rytmiczna wręcz wgniata w fotel. Podobne wrażenie dają zniekształcone, nieludzkie growle wokalisty, przypominające krzyki torturowanych ofiar, a także niski głos najgłębszych odmętów piekieł. Ostatni element industrialny - wstawki elektroniczne - także jest tu użyty by spotęgować obrażenia. Dźwięki rodem z awarii sprzętu elektrycznego bezlitośnie wgryzają się w uszy ("The Great Spectator"). Sama praca gitar, choć miejscami głaszcze odbiorców po głowie, potrafi także pokazać pazur. Typowo black metalowe tremolo, w połączeniu z niskimi tonami sekcji rytmicznej nie zna litości i nie bierze jeńców. </div>
<div style="text-align: left;">
Jeśli ten opis brzmi dla was jak coś pozytywnego, prawdopodobnie pokochacie zarówno najnowsze dzieło Anaal Nathrakh, jak i wszystkie ich poprzednie płyty, bowiem zasadniczo panowie nie pokusili się tu o wprowadzenie zbyt wielu nowości. Jednak tym razem, wyjątkowo, biorąc pod uwagę, jak unikalnym zjawiskiem jest ten zespół, można przymknąć na to oko. Podobnie z nagraniem. Sekcja rytmiczna miejscami zbytnio zlewa się w jedną plamę hałasu, a wokale bywają nazbyt skompresowane. Niedociągnięcia te nie odbierają jednak (nieco masochistycznej) przyjemności ze słuchania tej płyty.</div>
<div style="text-align: left;">
"The Whole Of The Law" to propozycja wyłącznie dla wielbicieli najmocniejszych wrażeń. Panowie przeplatają tu piękno z największym brudem jaki można sobie wyobrazić w muzyce. Takie połączenie prawdopodobnie bardzo spodoba się fanom turpizmu oraz muzycznym cynikom podobnym kompozytorom tego dzieła. Zwykli ludzie nie mają tu czego szukać, nie od dziś wiadomo, że twórczość Anaal Nathrakh zdecydowanie nie jest dla każdego. Jednak jeśli odpowiadają wam takie klimaty nie mogliście lepiej trafić.</div>
<div style="text-align: left;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="color: lime;"><b><span style="font-size: x-large;">8,5/10</span></b></span></div>
<div style="text-align: center;">
<span style="color: lime;"><b><br /></b></span></div>
<div style="text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="270" src="https://www.youtube.com/embed/hzghSOZW7Zk" style="text-align: start;" width="480"></iframe></div>
Karol Wunschhttp://www.blogger.com/profile/09459677087603744538noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5691840285141410840.post-2591672495788212162016-10-29T19:38:00.001+02:002016-10-29T22:48:38.285+02:00Recenzja - Amaranthe - Maximalism<div style="text-align: center;">
<span style="font-size: large;"><b>Amaranthe - Maximalism</b></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjsQS3Iu2ke-rti7gRvuAGolVowNYj6YcUX077J91iKJGN_Ym6zgYl_-iWuRA2zrR3DxPUJXRtBo3sYsK2_GJHg3cRdwmu_VOvAUTsSxZ5MaCT5mn967CexoHdHTwNv6pItIiL13njxTFcV/s1600/Amaranthe+-+Maximalism.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjsQS3Iu2ke-rti7gRvuAGolVowNYj6YcUX077J91iKJGN_Ym6zgYl_-iWuRA2zrR3DxPUJXRtBo3sYsK2_GJHg3cRdwmu_VOvAUTsSxZ5MaCT5mn967CexoHdHTwNv6pItIiL13njxTFcV/s320/Amaranthe+-+Maximalism.jpg" width="320" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Biorąc pod uwagę wszelkie techniczne wyznaczniki jak złożoność kompozycji czy umiejętności instrumentalistów Amaranthe było w stanie powalczyć ewentualnie z mierną ligą pokroju Asking Alexandria, lecz odróżniała ich niespotykana osobowość, dzięki której można było przymknąć oko na pewne niedoróbki. Wraz ze zniknięciem tejże niepowtarzalności na ich najnowszej płycie taryfa ulgowa się kończy i należy przyznać to szczerze - było przyjemnie, ale chyba właśnie nastąpiło zmęczenie materiału.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Już przy premierze pierwszego singla - "That Song" można było wyczuć, że nie będzie to największe osiągnięcie zespołu. Począwszy od nabicia żywcem ściągniętego z Queen, przez zagrywkę na pianinie, przywołującą Dr.Dre oznajmującego "Guess who's back!", a skończywszy na niepokojąco skromnej obecności gitary, wszystko to było zwiastunem zbliżającego się upadku. Same elementy popu wcale nie są tu największą wadą, w końcu były one obecne w muzyce Amaranthe od zawsze, niektórych zniechęcały, lecz także one nadawały im charakter, problem polega na tym, że tym razem wykraczają poza zwykłą inspirację, a zaczynają zahaczać o plagiat. "Boomerang" brzmi jak połączenie "You Spin Me Round (Like a Record)" z dowolnym hitem Lady Gagi, "Limitless" do złudzenia przypomina Within Temptation z kompletnie przesadzoną elektroniczną perkusją, "Endlessly" to festiwal banałów znanych z płaczliwych radiowych ballad, beat "Faster" został żywcem wyciągnięty z twórczości The Prodigy, a "Fury", gdyby nie gitara i okazjonalne growle, spokojnie mogłaby być utworem Rihanny. Jedyna naprawdę interesująca piosenka to "Supersonic", lecz jest to jedynie łyżka miodu w beczce dziegciu.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Zrzucając osnowę niepowtarzalności Amaranthe ukazuje wszelkie swoje wady, niektóre całkiem poważne. Ponieważ dotychczas wytarte schematy były używane w niespotykany sposób nie przeszkadzały zbytnio, jednak tym razem kłują w uszy i szablonowe kompozycje, i identyczna struktura kawałków (wszystkie oscylują wokół typowo radiowej długości trzech minut), i banalne, taneczne nabicia na dwie i cztery czwarte, i sprowadzanie gitar do roli podkładu, i natłok efektów nałożonych na głosy wokalistów. Nie uratują tego albumu ani chwytliwe motywy, ani ilość linii wokalnych, ani porządna elektronika. Braku własnych pomysłów nie da się zatuszować w żaden sposób.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Jeśli Amaranthe znów zdecyduje się kopiować innych będzie to oznaczało ich koniec. Niegdyś byli żywym dowodem na to, że w każdej stylistyce da się napisać dobrą muzykę, lecz "Maximalism" daje tylko argumenty przeciwnikom tej teorii. Nigdy nie byłem uczulony na łączenie popu z metalem i nie sprawia mi przyjemności takie znęcanie się nad tym zespołem, a swoją ocenę wystawiam z ciężkim sercem, jako rozczarowany fan, nie obrońca "prawdziwego" metalu.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="color: red;"><b><span style="font-size: x-large;">3,5/10</span></b></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="color: red;"><b><br /></b></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="270" src="https://www.youtube.com/embed/yR05g0Co7W4" style="text-align: start;" width="480"></iframe></div>
Karol Wunschhttp://www.blogger.com/profile/09459677087603744538noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-5691840285141410840.post-89611093725799080492016-10-23T12:00:00.001+02:002016-10-23T12:00:34.808+02:00Recenzja - The Dillinger Escape Plan - Dissociation<div style="text-align: center;">
<b><span style="font-size: large;">The Dillinger Escape Plan - Dissociation</span></b></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg9BPEv-bVivqKI_GGTE2fgOHV_LININIKuSfViD6R_QSY0aCSJtXk2J-R_q7yTOEiQ-mwA0DWXJyMBKsGfBT_c8WTS5Z356vvFhIrvQjLgvZdFdG8ihK3VZdGlj-gAdJYFqMNt2o-_06HJ/s1600/The+Dillinger+Escape+Plan+-+Dissociation.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg9BPEv-bVivqKI_GGTE2fgOHV_LININIKuSfViD6R_QSY0aCSJtXk2J-R_q7yTOEiQ-mwA0DWXJyMBKsGfBT_c8WTS5Z356vvFhIrvQjLgvZdFdG8ihK3VZdGlj-gAdJYFqMNt2o-_06HJ/s320/The+Dillinger+Escape+Plan+-+Dissociation.jpg" width="317" /></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Zapowiedź tego albumu była prawdziwie słodko-gorzka, dowiedzieliśmy się bowiem, iż będzie to najprawdopodobniej ostatni album The Dillinger Escape Plan jaki będzie nam dane usłyszeć. Strata tak wybitnych wizjonerów, którzy odcisnęli poważne piętno na współczesnej scenie metalowej boli, lecz przynajmniej na otarcie łez dostaliśmy "Dissociation", które znakomicie sprawdza się jako pożegnanie i podsumowanie wszystkiego, czym zespół był, lecz raczej nie zostanie obwołane największym osiągnięciem grupy.<br />Fani zespołu nie zawiodą się, po raz kolejny usłyszymy kultowe chaotyczne rytmy, gryzące w uszy dysonanse oraz niezrównaną agresję, przeplatane z oszczędniejszymi wstawkami jazzowymi, nastrojowymi przerywnikami, chwytliwymi motywami oraz całą masą kreatywnych pomysłów i nowości, które nie pozwalają nawet na chwilę oderwać uwagi od tego wydania. Jak zwykle huśtawka nastrojów jest ekstremalna, a kompozycje starają się unikać standardowych konstrukcji tak mocno, jak tylko się da. W jednej chwili twórcy głaszczą nas delikatnymi motywami, które przy przypływie gustu masowego odbiorcy mogłyby znaleźć się w radiu, by za moment uderzyć niczego niespodziewających się, nieprzygotowanych, przeciętnych zjadaczy chleba z mocą kombajnu odrzutowego, nie tyle powodując krwawienie z uszu, co raczej urywając głowę przy samych kolanach. Wachlarz brzmień, jakie oferuje "Dissociation" również imponuje, bowiem obok standardowych, metalowo-hardcore'owo-jazzowych klimatów usłyszymy także elementu dark ambientu ("Fugue"), klasycznego, symfonicznego metalu progresywnego ("Nothing To Forget"), sekcję dętą ("Low Feels Blvd") a w pożegnalnej, tytułowej balladzie nawet wpływy wschodniej muzyki folkowej. Krótko mówiąc The Dillinger Escape Plan dostarczył nam dokładnie tego, czego wszyscy oczekiwaliśmy - szalonego geniuszu muzycznego, niesamowitej, lecz jednocześnie kompletnie niestrawnej twórczości przeznaczonej jedynie dla najbardziej zaprawionych w bojach słuchaczy.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
Jedynym zauważalnym problemem paradoksalnie jest bardzo równy poziom płyty. Wszystkie kompozycje stoją tu na bardzo wysokim poziomie lecz próżno szukać tu naprawdę wybitnych kawałków, które wybijają się na tle całego dorobku grupy. Brakuje tu utworów, które wywołują tak piorunujące wrażenie jak niezapomniany "Widower", jak "Milk Lizard", którego motywu przewodniego nigdy nie uda się usunąć z pamięci czy jak idealny balans jazzu i mathcore'u na "Setting Fire to Sleeping Giants". Nie jest to wielka wada, jednak brak wyczuwalnych hitów niektórym może dać się we znaki.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
The Dillinger Escape Plan odchodzą w wielkim stylu, jednak ich wielki finał nie jest jednocześnie ich najbardziej imponującym dziełem. Panowie dali fanom wspaniały prezent pożegnalny, który zgrabnie zamyka pewien rozdział nie tylko dla samego zespołu, lecz przede wszystkim dla całej sceny metalowej. Kończy się właśnie pewna epoka, w której kompletny chaos swobodnie mieszał się z przyjaznymi dla ucha motywami. "Dissociation" z jednej strony bardzo cieszy, lecz z drugiej smuci, gdy tylko zdamy sobie sprawę, że może być to ostatni album jaki kiedykolwiek usłyszymy w wykonaniu tej grupy.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: left;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="color: lime;"><b><span style="font-size: x-large;">8,5/10</span></b></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<span style="color: lime;"><b><br /></b></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen="" frameborder="0" height="270" src="https://www.youtube.com/embed/yztG35U5Hrw" style="text-align: start;" width="480"></iframe></div>
Karol Wunschhttp://www.blogger.com/profile/09459677087603744538noreply@blogger.com0