Obituary - Obituary
Patrząc na listę ostatnich wydań można odnieść wrażenie, iż ten rok składa się w przytłaczającej większości z death i thrash metalu. Choć na sam urodzaj w tych gatunkach nie można narzekać, to niestety przy takiej ilości materiału musiał trafić się niewypał. Tym potknięciem okazał się nowy album Obituary, który przypomina nam jak mógłby brzmieć death metal, gdyby odrzeć go z wszelkich ciekawych pomysłów oraz wszystkich lat ewolucji, które przeszedł, pozostawiając jedynie goły szkielet konwencji.
Mottem przewodnim najnowszego dzieła tych panów jest prostota w bardzo złym tego słowa znaczeniu. Muzycy poszli tu po linii najmniejszego oporu wplatając w swoje kompozycje jedynie najbardziej podstawowe elementy, jakie koniecznie musi zawierać death metal. Dzięki takiemu podejściu w każdej piosence usłyszymy jeden lub maksymalnie dwa zapętlone riffy, które opierają się w porywach na czterech dźwiękach. Wokale Johna Tardy'ego też nie powalają elastycznością i dynamiką, co zdecydowanie nie wychodzi albumowi na dobre. Wrażenie monotonii potęgują także towarzyszące nam przez większość czasu bardzo typowe nabicia perkusyjne, które jedynie od czasu do czasu przerywane są przejściami, które ukazują prawdziwe umiejętności perkusisty. Trzeba także przyznać, iż gitarzyści również krótkimi zrywami dają popisy swojego kunsztu dorzucając raz na jakiś czas całkiem przyzwoite solówki, które są zdecydowanie najjaśniejszym elementem całej płyty. Niestety są to jedynie drobne przebłyski jakości w całości, która pozostawia naprawdę wiele do życzenia.
Sytuacji zdecydowanie nie poprawia także nagranie, które przypomina "stare dobre czasy", gdy brzmienie było głębokie niczym kartka papieru, a wszystkie instrumenty w bardziej intensywnych momentach zlewały się w jedno. Leży tu wszystko, od dynamiki, przez przejrzystość aż po przestrzeń. Prawdopodobnie fani wczesnych dni death metalu poczują się tu jak w domu, lecz tego typu surowa produkcja powinna w tym momencie być jedynie złym wspomnieniem.
Panowie wychodzili z siebie, by swoim nowym wydaniem wrócić do dawnych, prostszych dni, kiedy od gatunku oczekiwało się jedynie brutalności i okazyjnej solówki, a piosenki pisało się w pięć minut, niestety dziś trzeba wykazać się czymś więcej. Ich podejście zadowoli jedynie największych tradycjonalistów, natomiast całej reszcie album będzie dłużył się niemiłosiernie. Przez prymitywność oraz powtarzalność brzmienia i kompozycji te 36 minut wydaje się być bliższe ponad godzinie.
Obituary pogrzebał minimalizm i błędy w założeniach. Jest to jedna z najbardziej uciążliwych do słuchania prób gonienia za przeszłością, jakie słyszałem w ostatnim czasie. Będzie to propozycja jedynie dla tych, którzy odczują wybitnie silną wewnętrzną potrzebę bezpośredniego, prostego death metalu, cała reszta powinna trzymać się z dala.
3/10