piątek, 9 stycznia 2015

Recenzja - Angra - Secret Garden

W końcu nadeszła chwila żeby przestać wyciągać skarby z poprzednich lat i zająć się czymś bardziej aktualnym. Koniec z wychwalaniem, czas wytknąć parę wad.

Angra - Secret Garden

Po świetnych "Rebirth" i "Temple Of Shadows" Angra straciła nieco pary. Poprzednie dwie płyty nie były może specjalnie słabe, lecz zdecydowanie odstawały od wcześniejszych dokonań grupy. Czy niedawna zmiana wokalisty oraz perkusisty pozwoliła na powrót do formy? Niekoniecznie.
Fabio Lione (znany między innymi z Rhapsody Of Fire) przejmując mikrofon po Eduardo Falaschi'm, moim zdaniem, nie wpasował się zbyt dobrze w stylistykę zespołu. O wiele lepiej wypadają gościnne występy. Tytułowy kawałek, śpiewany przez Simonie Simons (Epica), jest jednym z lepszych na krążku. Symfoniczna ballada stanowi świetną odskocznię od power/progressive metalowej stylistyki wcześniejszych utworów. Natomiast na "Crushing Room", kolejnej wyróżniającej się piosence, możemy również usłyszeć występ Doro Pesch (Doro, ex-Warlock). Co ciekawe, na płycie po raz pierwszy możemy usłyszeć śpiew gitarzysty - Rafael'a Bittencourt'a, który radzi sobie zaskakująco dobrze. Dziwi mnie, że zespół nie postanowił wykorzystać jego głosu, po ostatniej stracie wokalisty.
Głównym problemem albumu są niedoszlifowane kompozycje. Chociaż w pewnych miejscach słychać ciekawe pomysły, to, w większości, nie doczekują się porządnego rozwinięcia. Wyjątkami są tu: "Black Hearted Soul", które spodoba się fanom porządnego power metalu, wcześniej wspomniane "Secret Garden", bardziej tradycyjne, progresywne "Upper Levels" oraz fenomenalna ballada akustyczna zamykająca płytę - "Silent Call"  Prawdopodobnie, gdyby muzycy posiedzieli jeszcze trochę w studiu, moglibyśmy dostać powrót, na który czekali wszyscy fani.
Nie można zaprzeczyć, że muzycy prezentują tutaj bardzo wysokie umiejętności. Solówki (nie tylko gitarowe) są napisane z pomysłem i wykonane profesjonalnie, w wielu przypadkach to najjaśniejsze punkty w utworach. Wielka szkoda, że reszta muzyki nie dorównuje im poziomem.
Tym razem Angra dostarczyła nam bardzo porządny album, który mógł, przy odrobinie wysiłku, być fenomenalny. Pomimo swoich wad jest zdecydowanie warty przesłuchania. Polecam fanom zespołu i gatunku, reszta może sobie śmiało odpuścić.

7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz