poniedziałek, 26 stycznia 2015

Nie liczy się przekaz

Z niezrozumiałych dla mnie powodów ludzie często oceniają muzykę przez pryzmat treści, które ze sobą niesie, bądź co gorsza tego, kim jest muzyk. Taki sposób myślenia doprowadził nas do sytuacji, w której image artysty staje się ważniejszy, od jego umiejętności, w skrajnych przypadkach doprowadzając do narodzin celebrytów. Z tego powodu niektórzy skupiają się bardziej na wygłaszaniu w utworach swoich poglądów, niż popisywaniu się rzemiosłem. Właściwie nie byłoby w tym nic złego, lecz niestety, w większości przypadków, artyści dokonują wszelkich starań, by ominąć te tematy na których się naprawdę znają.

Beethoven nie odniósł sukcesu, dlatego że był prawilnym ziomasem, który wspierał transseksualne niedźwiedzie polarne w walce z środkowoafrykańskimi dyktatorami. Słuchamy go do dzisiaj, ponieważ robił wspaniałą muzykę.

Na początku chciałbym podkreślić, iż zdaję sobie sprawę z tego, że w pewnych gatunkach przekaz to podstawa, jednak jeśli nie rapujesz, ani nie parasz się poezją śpiewaną, to walką z niesprawiedliwościami współczesnego świata nie zatuszujesz nieciekawej piosenki. Niektórzy sławni muzycy zmieniają się w sławnych aktywistów, którzy ze swoją sztuką mają już niewiele wspólnego, tworząc manifesty polityczne, trafne niczym napisy "stop CO2" na kominie odprowadzającym parę wodną. Drogi wędrowny bardzie, zanim wyrazisz swój protest przeciwko współczesnej kulturze konsumpcjonizmu, upewnij się, że przećwiczyłeś już dzisiaj wszelkie dostępne gamy i pasaże, to może się przełożyć na jakość twoich kompozycji.


Tekstem "Bohemian Rhapsody" Mercury nie miał zamiaru niczego wyrażać (potwierdzone info), jednak piosenka jest nieporównywalnie lepsza niż cały zaangażowany politycznie dorobek Johna Lennona. Jak to możliwe? Magia talentu, ciężkiej pracy i odpowiednich muzycznych priorytetów.

Dobry tekst, może działać na korzyść utworu, jednak tylko, jeśli wspiera go interesująca muzyka. To samo tyczy się przykładnej postawy twórców. Czy fakt, że Bono angażuje się charytatywnie, sprawia, iż piosenki U2 działają na mnie mniej usypiająco? W sumie bardzo miło że pomaga, ale zdecydowanie nie. Z drugiej strony jeśli jakiś muzyk wygłasza poglądy, które zupełnie mi nie odpowiadają, nie przestaję słuchać jego piosenek. Kto powiedział, że musi mnie obchodzić jego zdanie? Natomiast zupełny brak zaangażowania politycznego, np. zespołów power metalowych, ani odrobinę nie przeszkadza w odbiorze tego gatunku. Teksty o smokach i elfach świetnie uzupełniają konwencję i nadają kompozycjom charakteru. 

Co jest bardziej wiarygodne? To, że panowie po czterdziestce z czerwonym irokezem znają się na polityce, czy że Blind Guardian uwielbia Tolkiena?

W idealnym świecie muzycy nie byliby stawiani w roli autorytetów w dziedzinie polityki, ekonomii, czy środowiska, lecz jako przykład samozaparcia i ciężkiej pracy. Wbrew obiegowej opinii ten zawód nie opiera się na wstrzykiwaniu sobie marihuanen i kolekcjonowaniu chorób wenerycznych. Granie na instrumencie to prawdziwa harówka, zajmująca po kilka godzin dziennie. Artysta, jak sportowiec, by być świetny w tym co robi, musi ciągle trenować swoje rzemiosło. Jeśli twoją jedyną motywacją, do pisania muzyki jest wyrażanie własnego zdania, a samodoskonalenie to nie twoja działka, odpuść sobie, zostań politykiem.

Jeśli jeszcze ktoś ma jakieś wątpliwości, to to jest właśnie przykład zasłaniania miałkiej, nieciekawej muzyki pozytywnym przekazem. HAŃBA!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz