David Maxim Micic - Ego
David Maxim Micic to bezapelacyjnie jeden z najbardziej utalentowanych muzyków młodego pokolenia. Jego epki z cyklu "Bilo" przypomniały wszystkim, że progresywa powinna być oryginalna, a zeszłoroczny debiut grupy Destiny Potato (w którym gra na gitarze oraz klawiszach) udowodnił, że nic nie stoi na przeszkodzie, by złożona muzyka była również chwytliwa. Tym razem muzyk postanowił podejść do tematu jeszcze inaczej i postawił na nastrojową muzykę instrumentalną.
Choć wciąż wyraźnie słychać kto stoi za "Ego", to epka ta znacząco różni się od poprzednich dzieł Micica. Przede wszystkim nie znajdziemy tu praktycznie żadnych wokali poza jednorazowym występem znanego z poprzednich płyt Vladimira Lalica, który jednak ze zwykłym śpiewem niewiele ma wspólnego. Kompozytor odszedł tu również od wszelkich standardowych konstrukcji, przez co piosenki płynnie przechodzą jedna w drugą, a granice między nimi są dość umowne. Większy nacisk położono również na przekazywanie emocji za pomocą dźwięku oraz tworzenie odpowiedniej atmosfery, niż wszelkie popisy instrumentalne czy chwytliwe motywy. Chociaż nie brakuje tu gitarowych solówek, to nie skupiają się zbytnio na ukazaniu technicznego mistrzostwa wykonawcy, a raczej budują napięcie. Oczywiście, jak przystało na porządną progresywę, Micic nie ograniczył się do spokojnych brzmień i zadbał, by nastroje zmieniały się odpowiednio często, dzięki czemu wciąż można się spodziewać odrobinę cięższych fragmentów. David udowodnił również, iż nie jest jednym z twórców, którzy mylą spokój z muzyczną biedą. Na "Ego" usłyszymy szeroką paletę różnorodnych brzmień poczynając od elektroniki, przez nisko strojone gitary, na akordeonie oraz elementach symfonicznych kończąc. Bardzo ciężko się tu nudzić, zwłaszcza, że album trwa odrobinę powyżej dwudziestu minut.
Mimo wszystko odrobinę brakuje tu wokali. Wystarczy sięgnąć choćby po twórczość zespołu Tesseract, by przekonać się, iż śpiew i budowanie atmosfery całkiem nieźle idą ze sobą w parze. Jestem głęboko przekonany, że tak utalentowany muzyk jak David Maxim Micic bez problemu byłby w stanie wpleść w swoje kompozycje ludzki głos, co z pewnością nie odbiłoby się negatywnie na ich jakości.
Chociaż doceniam fakt, iż twórca postanowił dostarczyć nam czegoś zupełnie nowego, to podejrzewam, że do "Ego" nie będę wracał tak często, jak do jego poprzednich dzieł, ponieważ nie zapada ono tak głęboko w pamięć. Jest to jednak kawał bardzo solidnej, atmosferycznej muzyki, wykonany z pasją i masą kreatywności, więc jeśli macie ochotę na tego typu brzmienia, nie możecie przejść obok tej epki obojętnie.
8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz