piątek, 12 lutego 2016

Recenzja - Dream Theater - The Astonishing

Dream Theater - The Astonishing

Po tak wielu latach na scenie ciężko wciąż zaskakiwać i nieustannie odświeżać brzmienie, jednak w przeciwieństwie wielu kolegów z branży Dream Theater przynajmniej próbuje. Tym razem panowie zostali wyraźnie zainspirowani przez młodszych twórców takich jak: Ayreon, Seventh Wonder, czy Avantasia i postanowili stworzyć rock operę, która przytłoczy słuchacza zarówno potęgą brzmienia, jak również monumentalnymi rozmiarami. Ten cel udało się zrealizować nawet trochę zbyt dobrze.
Najnowsze dzieło Dream Theater to dwupłytowy kolos, na którym znajdziemy ponad dwie godziny muzyki i niestety nie można powiedzieć, że nie odczuwa się tych gabarytów, jak choćby w twórczości Arjena Anthony'ego Lucassena. Syndrom podwójnego albumu jest tu obecny i miejscami dość mocno daje się we znaki. Choć, jak zwykle, ci panowie mieli całkiem sporo interesujących pomysłów, to wyraźnie nie aż tyle, by wypełnić nimi tak monstrualne dzieło. Pomimo, iż znajdziemy tu takie perełki, jak "Three Days" i "Lord Nafaryus", to rozrzucone są nieco zbyt rzadko. W rezultacie "The Astonishing" wydaje się niepotrzebnie rozciągnięte i zaczyna lekko usypiać gdy jeden motyw powtarza się odrobinę zbyt często, słuchacze częstowani są kolejną przewidywalną balladą, oraz przyzwyczajają się do nowości, które na krótszym wydaniu utrzymałyby swoją świeżość do samego końca.
Jednak nawet pomimo przesadzonych gabarytów mamy tu do czynienia z całkiem niezłym albumem. Dream Theater nie zamierzał zwyczajnie odgrzewać po raz kolejny swojego dotychczasowego brzmienia. Tym razem to klawiszowe partie Jordana Rudessa, a nie gitarowe popisy Johna Petrucci'ego, wysuwają się na pierwszy plan. "The Astonishing" jest również zdecydowanie najbardziej symfonicznym albumem grupy, więc wielbiciele chórów i orkiestry symfonicznej będą wniebowzięci. Dzięki temu album imponuje rozmachem swojego brzmienia i sprawia wrażenie prawdziwie monumentalnego dzieła. Oczywiście sami muzycy od ostatniego razu nie wyzbyli się swoich wirtuozerskich umiejętności, przez co pod względem wykonawczym grupa jest jak zwykle bezbłędna. Jedynym zastrzeżeniem w tej kwestii może być brak gościnnych występów, które wniosłyby więcej różnorodności do kompozycji, a w przypadku tak potężnego albumu koncepcyjnego wcale nie byłyby nie na miejscu. Rozpisanie linii wokalnych na role zdecydowanie wyszłoby tu na dobre. Fakt, że James LaBrie (choć jest niezwykle utalentowanym wokalistą - w tej kwestii nie ma wielkiego pola do dyskusji) odgrywa wszystkie postaci powoduje, że niekiedy dość ciężko jest zorientować się co właściwie dzieje się w historii, którą zespół chciał opowiedzieć.
"The Astonishing" odrobinę rozczarowuje, ponieważ miał szansę być albumem naprawdę wybitnym, a skończył jedynie, jako bardzo dobry. Nie jest to najlepsze wydanie w historii zespołu, lecz dla fanów Dream Theater oraz metalu progresywnego wciąż jest to pozycja obowiązkowa. Miejmy nadzieję, że panowie następnym razem postanowią podać nam swój talent w nieco bardziej skondensowanej postaci.

8/10 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz