niedziela, 21 lutego 2016

Recenzja - Borknagar - Winter Thrice

Borknagar - Winter Thrice

Nie jest wielką tajemnicą, że black metal nie ma u mnie najlepszej reputacji, jednak muszę uczciwie przyznać - zdarzają się tu prawdziwe perełki. Inna sprawa, iż to one najczęściej spotykają się z ostrą krytyką za odchodzenie od korzeni, bądź komercjalizowanie brzmienia. Borknagar jest właśnie jednym z tych zespołów, które odrzucą gatunkowych fundamentalistów, lecz odbiorca szukający ciekawego, bogato brzmiącego metalu powinien poznać.
Ci panowie zdecydowanie nie przywiązują się do ram konwencji, ani etykiet, jakie ludzie do nich przyklejają. Mówiąc, że "Winter Thrice" to album melodic black metalowy trzeba podkreślić dodatkowo jak melodyjne jest to wydanie, ponieważ skojarzenia z innymi zespołami gatunku, jak Cradle of Filth, lub Dimmu Borgir nie są w stanie oddać tego w pełni. W tym momencie zespół o swoim pochodzeniu przypomina wyłącznie sporadycznymi growlowanymi wstawkami w akompaniamencie blast beatów, które pojawiają się raczej jako urozmaicenie, niż prawdziwa treść utworów. W przytłaczającej przewadze są tu natomiast fragmenty, którym zdecydowanie bliżej do progresywy czy folk metalu. Grupa wyciska wszystko co najlepsze z Andreasa Hedlunda (Vintersorg), którego czysty śpiew jest z pewnością jedną z najsilniejszych stron albumu. Jego partie zapadają w pamięć nie dzięki prostackiemu zapętlaniu motywów, lecz oryginalnej barwie głosu oraz mistrzowskiemu wykonaniu. Połączenie jego talentu wokalnego z melodyjną grą gitar, klawiszowym podkładem oraz jednym z najlepszych perkusistów dzisiejszych czasów - Baardem Kolstadem (który jednak eksperymentuje tu nieco mniej, niż na ostatnim albumie Leprous) stworzyło naprawdę bogate brzmienie zdolne zatrzymać uwagę słuchaczy... choć nie może zakryć pewnych niedociągnięć.
O ile wykonawcy dali tu z siebie wszystko i na tym polu nie można płycie wiele zarzucić, to z kompozycjami nie jest już tak pięknie. Niestety zdarza się, że utwory prowadzone są dość jednotorowo (zwłaszcza w dalszej części albumu), a choć kompozytorzy mieli do dyspozycji wiele instrumentów, to używają ich raczej jako akompaniamentu, lub daj im dość proste motywy. Na całe szczęście nigdy nie zostajemy rzuceni w monotonne sekcje gitarowego tremolo i blastów (co w black metalu jest normą), a muzycy zawsze starają się dać nam przynajmniej jedną linie melodyczną, na której warto zawiesić ucho, aczkolwiek wolałbym, żeby w tle działo się odrobinę więcej. Trzeba jednak przyznać, że Borknagar nie szedł na łatwiznę i nie zapętlał motywów, a kompozycje nie podążają ślepo schematem refren-zwrotka-refren, lecz starają się rozwijać z biegiem czasu. Ostatecznie grupa nie wypadła źle, lecz zdecydowanie jest tu miejsce na kilka poprawek.
"Winter Thrice" nie powinno zawieść fanów grupy i z pewnością jest to album wart uwagi również dla całej reszty, jednak nie powiedziałbym, iż jest to ich szczytowe osiągnięcie. Polecam szukającym porządnego, melodyjnego, wyraźnie skandynawskiego metalu, aczkolwiek nie sądzę, że sam będę szczególnie często wracał do tego albumu.

8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz