sobota, 27 lutego 2016

Recenzja - Omnium Gatherum - Grey Heavens

Omnium Gatherum - Grey Heavens

Poprzednie dwa wydania Omnium Gatherum - "Beyond" i "New World Shadows" były dla mnie czymś zupełnie niezwykłym. Udowodniły mi, że muzyka wcale nie musi być oryginalna, żeby rzucać na kolana, powinna jedynie przebić wszystko, co gatunek miał dotychczas do zaoferowania. Chociaż wiadomo było, iż nie da się długo utrzymać tak mistrzowskiego poziomu, wciąż żywiłem nadzieję, że panowie dadzą radę kolejny raz przebić samych siebie. Niestety rzeczywistość bywa okrutna i nie zawsze dostajemy to, czego byśmy chcieli.
W samych założeniach nie zmieniło się praktycznie nic. Ciągle znajdziemy tu wyraźnie skandynawski, melodyjny death metal o chłodnym, nastrojowym brzmieniu, silnie opierający się na dźwiękach klawiszy. Ciężko ukryć, że nie jest to zbyt oryginalny koncept, lecz z jakiegoś powodu pomimo upływu lat trzyma się on całkiem przyzwoicie, o ile jest poparty solidnymi kompozycjami, a z tych od lat znane było Omnium Gatherum. Nie inaczej jest tutaj, aczkolwiek pojawiają się pewne zarzuty. Dotychczas nawet na najdłuższych kawałkach nie było nawet śladu zbędnych dłużyzn, to tym razem nieśmiało zaczęły się pojawiać, lecz o dziwo raczej na początkowych, bardziej singlowych utworach. Nie sposób nie wytknąć również niesłychanego podobieństwa głównego riffu "Skyline" do tego z "Only For The Weak" zespołu In Flames. Chociaż sentymentalna podróż do czasów, gdy dla tytanów z Göteborga solidne albumy były normą, a nie wyjątkiem, była całkiem przyjemna, to nie da się zupełnie przymknąć na to oka. Poza tym jednak twórcy znów wykazali się talentem kompozytorskim. Utwory nigdy nie popadają w monotonię umiejętnie przeplatając cięższe, szybsze, bardziej klasyczne fragmenty melodeathowe z nastrojowymi przerywnikami, na których na pierwszy plan wysuwają się klawisze, instrumenty akustyczne, a czasem nawet czysty śpiew. Równolegle zespół stale prowadzi także porywające motywy gitarowe, które nierzadko zapadają w pamięć lepiej niż niejeden hit radiowy, jednocześnie nie uwłaczając inteligencji słuchaczy swoją prymitywnością. Co ciekawe zespół, nawet na utworach o żwawszym tempie, prowadzi melodię dość spokojnie (doskonałymi przykładami byłyby "Rejuvenate!" i "Foundation"), co daje świetne efekty. Na szczególną uwagę zasługują wspaniałe, wręcz piękne, solówki gitarowe. Wykonawcy doskonale wiedzą na których utworach należy popisać się umiejętnościami, a kiedy zamiast tego postawić na melodyjne zagrywki. Ze złożenia wszystkich tych elementów powstały interesujące kompozycje, o ciekawym brzmieniu, do których ma się ochotę wracać.
Żeby nie było najmniejszych wątpliwości - "Grey Heavens" to świetny album, nawet jeśli trochę brakuje mu do poziomu swoich poprzedników. Wcześniejsze dzieła Omnium Gatherum ustawiły poprzeczkę nieprawdopodobnie wysoko, więc podchodząc do tego albumu z nadzieją na kolejne "Beyond" można dość mocno się rozczarować. Mimo to, uważam, że każdy szanujący się fan skandynawskiego melodyjnego death metalu powinien sięgnąć po to wydanie.

8,5/10

1 komentarz:

  1. Płyta inna niż wszystkie poprzednie. Najbardziej podszedł mi skyline, aczkolwiek innych utworów słuchałem z ciekawością.

    OdpowiedzUsuń