środa, 17 lutego 2016

Recenzja - Obscura - Akróasis

Obscura - Akróasis

Obscura już od dawna znajduje się w ścisłej czołówce technicznego death metalu, jednak po ostatnich, dość poważnych, zmianach kadrowych musieli dać znak wszystkim fanom, że razem z Christianem Münznerem i Hannesem Grossmannem z zespołu nie odeszła również jakość. Udało się bez pudła, wykonanie jak zwykle stoi na najwyższym poziomie, a wraz z nowymi twarzami pojawiło się kilka świeżych pomysłów. 
"Akróasis" to przykład tech-deathu z najwyższej półki. Wielbicieli gatunku z pewnością ucieszy informacja, że najnowsze dzieło Obscura'y to pasmo ciągłych popisów wykonawczych, jednak to nie tylko dzięki nim album robi tak imponujące wrażenie. Przede wszystkim kompozycje nie brzmią jak nieprzemyślany zlepek pasaży i podwójnej stopy, lecz w większości słychać, że twórcy mieli oryginalne pomysły, jak urozmaicić swoje brzmienie. Nastrojowe riffy w "The Monist" mogą powodować ciarki na plecach, żwawy i melodyjny "Ten Sepiroth" przywołuje na myśl twórczość zespołu Gorod, a wejście chóru na "Ode To The Sun" bierze słuchacza zupełnie z zaskoczenia. Osobną historią jest zamykający album, piętnastominutowy kolos - "Weltseele", który świetnie przeplata fragmenty atmosferyczne, brzmienia symfoniczne i potęgę death metalu, nawet przez chwilę nie sprawiając wrażenia niepotrzebnie rozciągniętego. Dzięki takim urozmaiceniom, w już i tak dość złożonych i porywających kompozycjach pojawia się dodatkowa głębia, a słuchacze znajdą jeszcze więcej powodów, by sięgnąć po album jeszcze wiele razy.
Do samego wykonania absolutnie nie można się przyczepić (chyba, że ktoś preferuje surowe nagrania, na których wyłapanie gitary basowej graniczy z cudem, wtedy polecam trzymać się z dala). Każdy z muzyków swoimi umiejętnościami sprawia, że ciężko nie ulec wrażeniu, iż kraj za naszą zachodnią granicą muszą zamieszkiwać małe, zielone ludziki, które potrafią siłą umysłu zmusić instrumenty do rzeczy, których żaden zwykły śmiertelnik nie byłby w stanie dokonać. Pochwalić również należy występ Steffena Kummerera za mikrofonem. Choć sama jego barwa nie wyróżnia się niczym specjalnym, to stara się on w miarę możliwości urozmaicać swoje growle, dzięki czemu kompozycją stają się jeszcze ciekawsze. Co równie ważne, nagranie jest przejrzyste niczym łza, przez co z wyłapaniem partii poszczególnych instrumentów nie ma najmniejszych trudności, a wszelkie szaleństwa instrumentalne nie przechodzą nigdy w niezrozumiały szum. Wręcz pojawić się mogą zarzuty, że "Akróasis" brzmi tak dobrze, że aż sztucznie, lecz moim skromnym zdaniem, będąc w studiu swoją muzykę należy doszlifować tak dokładnie, jak tylko się da, a o autentyczność dbać podczas koncertów.
Wychodzi na to, że dzięki podziałowi Obscura'y z jednego świetnego zespołu dostaliśmy dwa równie dobre. Steffen Kummerer przyjął wyzwanie kolegów z Alkaloid i dał nam kolejny, genialny album. Mam nadzieję, że to nie koniec tej przyjacielskiej rywalizacji, a Münzner i Grossmann już wkrótce odpowiedzą podnosząc poprzeczkę jeszcze wyżej. 

9/10 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz