sobota, 30 lipca 2016

Recenzja - Witherscape - The Northern Sanctuary

Witherscape - The Northern Sanctuary

Ciężko nie ekscytować się każdym kolejnym albumem, w którym swoje palce macza Dan Swanö. Ten pan niejednokrotnie już udowodnił, że radzi sobie świetnie nie tylko w świecie ekstremalnego metalu, od którego zaczynał, lecz także w gatunkach bardziej melodyjnych czy progresywnych. Gdy w 2013 roku muzyk razem z Ragnarem Widerbergiem zadebiutował pod szyldem Witherscape panowie rozłożyli na łopatki cały świat metalowy ukazując ich talent zarówno w kwestii death metalowego ciężaru, jak i klasycznej melodyjności w bardziej gotyckich klimatach. Na całe szczęście swoim kolejnym wydaniem utrzymują równie wysoki poziom i dają nam kolejną porcję ciężkich, a jednocześnie niebywale chwytliwych utworów. 
Technicznie rzecz biorąc formuła zespołu nie jest szczególnie wyszukana. Schemat ciężka zwrotka - melodyjny refren nie jest niczym niespotykanym, jednak nasuwające się skojarzenia z obecnymi przedstawicielami melodeathu nie dają dobrego obrazu muzyki tych twórców. Diabeł tkwi tu w szczegółach, ponieważ ciężko znaleźć drugi zespół brzmiący podobnie do Witherscape, a ich niepowtarzalna osobowość bije tu z każdego motywu. Przede wszystkim wielką rolę odgrywają tu wokale Dana Swanö, który bezdyskusyjnie należy do grona najlepszych wokalistów metalowych, nie tylko dzisiejszych czasów, ale w ogóle w historii gatunku. Growle uderzają jak mało które, a jego lekko zachrypnięty, melodyjny głos porywa i przypomina wszystko co najlepsze w rocku dawnych lat. Ważną częścią kompozycji są również partie klawiszy, z których kompozytorzy korzystali bardzo często wprowadzając do swojego dzieła niepowtarzalny klimat oraz przestrzeń w brzmieniu. Ich ciągła obecność wspaniale urozmaica utwory i dodaje im większej głębi. Sama konstrukcja kawałków również nie pozwala się nudzić. Nawet podczas najcięższych fragmentów twórcy starają się prowadzić zapadające w pamieć melodie, czy to w formie zagrywek na keyboardzie, chórków, solówek, czy wyśmienitych riffów gitarowych, których znajdziemy na tej płycie całe mnóstwo. Kompozytorzy nie boją się również polifonii, często prowadząc po kilka linii melodycznych jednocześnie. Sam charakter riffów również ma tu swoje znaczenie. Z jednej strony słychać tu mocne wpływy wczesnych dni melodic death metalu z Göteborga, a z drugiej wyczuć można także domieszki takich gatunków jak gotycki czy klasyczny heavy metal, a przede wszystkim potężną ilość progresywy, dzięki której wszystkie motywy są należycie rozbudowane i można ciągle słuchać ich bez najmniejszej obawy, iż zaraz dopadnie nas nuda.
"The Northern Sanctuary" to prawdziwa uczta dla wszystkich fanów Dana Swanö. Ci zaś, którzy jeszcze tego pana nie znają (pomijając już fakt jak mocno powinni się tego wstydzić) znajdą tu świetną furtkę do dalszej eksploracji jego twórczości. Na tym albumie znajdziemy zarówno ślady Edge Of Sanity, jak i Nightingale, czyli wszystko za co tylko możemy polubić muzykę tego twórcy. Każdy powinien znaleźć tu coś dla siebie.

9/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz