czwartek, 7 lipca 2016

Recenzja - Rob Zombie - The Electric Warlock Acid Witch Satanic Orgy Celebration Dispenser

Rob Zombie - The Electric Warlock Acid Witch Satanic Orgy Celebration Dispenser

Muzyka Roba Zombie miała swoje wzloty i upadki. Za czasów White Zombie oryginalna stylistyka w połączeniu z zapadającymi w pamięć riffami robiła naprawdę piorunujące wrażenie. Nawet początek solowej kariery wyszedł muzykowi całkiem przyzwoicie, lecz każde kolejne wydanie coraz mocniej prowokowało ziewanie. Jednak poprzedni album - "Venomous Rat Regeneration Vendor" dawał pewne nadzieje na powrót do formy. Na nasze nieszczęście jego następca swoją prostacką naturą udowadnia, że wszelkie nadzieje były złudne.
Przyczyny porażki "The Electric Warlock Acid Witch Satanic Orgy Celebration Dispenser" nie są szczególnie skomplikowane. Od zawsze było wiadomo, że Rob Zombie nie należy do pionierów przecierających nowe muzyczne szlaki, ani nie ma szczególnego zamiaru bawić się w wymyślne struktury kompozycyjne, lecz ta płyta sprawia wrażenie, jakby twórcy sprawdzali jak niewiele wystarczy zrobić, by ludzie ją kupili. Jest do tego stopnia źle, że radiowy schemat refren-zwrotka-refren w wielu piosenkach byłby znaczącym krokiem do przodu. Panowie w przypływie lenistwa uznali, że melorecytacja połączona z podkładem basowo-perkusyjnym oraz jeden riff na dwóch, góra trzech, dźwiękach, to wszystkie składniki, których potrzebują. Iluzję pomysłów utrzymują tu jedynie drobne przerywniki, między właściwymi utworami, oraz zmieniające się akcenty industrialne. Zapadających w pamięć zagrywek jest tu jak na lekarstwo, a refreny, choć starają się z uporem maniaka, nie są w stanie skutecznie wyryć w pamięci słuchaczy żadnego motywu. Nie można powiedzieć o tej płycie wiele więcej. Żaden z muzyków nie popisuje się tu niczym szczególnym i zajmuje się głównie wypełnianiem tła, nawet jeśli ciężko powiedzieć co właściwie miałoby znajdować się na pierwszym planie.
Jedyną wartą uwagi częścią tego albumu są niektóre wstawki elektroniczne, lecz nie można powiedzieć, że ratują sprawę. Zdecydowanie odradzam kontakt z najnowszym dziełem Roba Zombie, nie z powodu rażących błędów, lecz dlatego, że nie ma w nim prawie nic godnego uwagi. Jest wiele lepszych sposobów, by spędzić pół godziny swojego życia.

2/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz