sobota, 2 stycznia 2016

Top 2015 - miejsca 25-16

Jak to zwykle bywa po Świętach nadszedł czas by podsumować miniony rok i wyłonić kilka najlepszych płyt, jakie ukazały się w tym czasie. 2015 obfitował w skrajności. Usłyszeliśmy zarówno wiele niesamowitych i kreatywnych albumów, jak i solidną porcję radiowych banałów oraz jazdy po linii najmniejszego oporu. Historia jednak uczy, że w naszej pamięci pozostają głównie te pierwsze, podczas gdy porażki odchodzą w niepamięć prowokując wypowiedzi pokroju "Dzisiejsza muzyka to już nie to co kiedyś". Od razu muszę uprzedzić, iż kolejność na tej liście nie pokrywa się ściśle z ocenami, jakie albumy otrzymały w recenzji, ponieważ dość często zdarza się, że płyta nie znosi zbyt dobrze próby czasu i po kilku przesłuchaniach zaczyna nużyć, bądź wręcz przeciwnie - zyskuje przy lepszym poznaniu.

25. Alkaloid - The Malkuth Grimoire

Chociaż na scenie technicznego death metalu nie działo się w tym roku zbyt dużo, to ciągle pojawiły się na niej takie perełki jak Alkaloid. Od byłych muzyków Obscura'y oczywiście można było oczekiwać wysokiego poziomu, lecz "The Malkuth Grimoire" zaskoczył nawet tych najbardziej wymagających. Jest to świetnie połączenie death, a miejscami doom metalowego ciężaru z niesamowitymi popisami technicznymi, które nie zaniedbuje melodii i nie ucieka się do kompozycyjnych banałów. Jak na album technical death metalowy jest niezwykle różnorodny, a kolejne piosenki nie są jedynie pretekstem do obrzucenia odbiorcy masą pasaży. Dla fanów gatunku pozycja obowiązkowa.



24. Pomegranate Tiger - Boundless

Żeby przemycić do swojej muzyki taką ilość chwytliwych motywów pomimo braku wokalisty trzeba mieć prawdziwy talent. Pomegranate Tiger nagrał moim zdaniem najlepszy album instrumentalny tego roku stosując jedną prostą zasadę - zapomnieć o jakimkolwiek umiarze. Nie ma tu zbędnych zabaw w artystyczne budowanie nastroju, a kompozycje to ciągi niesamowitych, gęsto upakowanych popisów gitarowych. "Boundless" trzyma słuchaczy w ciągłym napięciu i nie waha się użyć wszystkich dostępnych środków, żeby doprowadzić do opadu ich szczęk.



23. Agent Fresco - Destrier

Agent Fresco mógłby zostać łatwo zaszufladkowany jako nieco spokojniejszy i bardziej nastrojowy klon Leprous, gdyby nie pewien drobny szkopuł - ich talent sprawia, że mają wystarczająco dużo własnej osobowości, by wybić się wysoko ponad przeciętność. Pomijając podobieństwa do wcześniej wspomnianych Norwegów znajdziemy tu kawał porządnej, atmosferycznej, melodyjnej rockowej progresywy, która zarówno łatwo wpada w ucho, jak i przyciąga niecodziennym brzmieniem. 



22. Enslaved - In Times

Enslaved po raz kolejny starało się przypomnieć starej gwardii black metalu, że wieczne stanie w miejscu zawsze przegra ze świeżymi pomysłami. Nie ma najmniejszych wątpliwości, że "In Times" to wciąż agresywny, ostry metal, lecz dzięki niebanalnym kompozycjom, interesującym melodiom oraz nowoczesnej produkcji unikają wszelkich błędów, które nagminnie popełniają ich bardziej ortodoksyjni koledzy. Tym albumem powinni zainteresować się nie tylko fani gatunku. Nie ma on wiele wspólnego z nużącymi odgrzewanymi kotletami, jakimi często karmi nas black metal.



21. Baroness - Purple

Stoner rock, choć zazwyczaj całkiem przyjemny, rzadko zaskakuje kreatywnością. Baroness zawsze byli wyjątkiem od tej reguły i nie inaczej jest tym razem. Mimo drobnego potknięcia w postaci "Yellow & Green" udowodnili, że są w stanie wrócić do formy i raz jeszcze oczarować nas swoim niepowtarzalnym stylem jednocześnie coraz widoczniej skręcając w stronę progresywy. Wprawdzie nie wykazali się zbytnio w kwestii nagrania, lecz ich utwory potrafią obronić się mimo niezbyt przejrzystej produkcji.



20. Refused - Freedom

W świecie punk rocka dość popularne jest ukrywanie braku pomysłów muzycznych i talentu wykonawczego za osłoną "dobrego przekazu" i "zaangażowania politycznego". Na szczęście Refused nie pomylili studia z mównicą na wiecu politycznym i dostarczyli nam płytę, której przede wszystkim warto posłuchać ze względu na świetną muzykę. Interesujące pomysły i chwytliwe riffy znajdziemy tu na każdym kroku, a niezwykle różnorodne kawałki bez najmniejszego problemu wbijają się w pamięć. Jeśli chodzi natomiast o sam przekaz jaki zespół stara nam się tu podać to uczciwie powiem, że go nie znam, onkolog zabronił mi czytać punkowe teksty.



19. Soilwork - The Ride Majestic

Niestety w przeciwieństwie do kilku poprzednich lat 2015 nie był szczególnie udanym rokiem dla fanów melodic death metalu. Poza tym jednym, małym wyjątkiem elita gatunku siedziała cicho przygotowując materiał mający ukazać się już niebawem, bądź promując ten już wydany. Soilwork jednak ruszył z pomocą i utrzymał, a pod pewnymi względami podniósł wysoką poprzeczkę ustawioną przez "The Living Infinite". "The Ride Majestic" nie jest może najbardziej odkrywczym wydaniem tego roku, lecz absolutnie nie sposób jest się przy nim źle bawić. Chwytliwe refreny, porządne riffy i szczypta drobnych urozmaiceń, by uniknąć oskarżeń o zatrzymanie się w rozwoju - wszyscy wielbiciele takiego zestawu będą absolutnie wniebowzięci tegorocznym dziełem Soilwork.



18. Caligula's Horse - Bloom

Choć można powtarzać do woli, że dobry gitarzysta nie potrzebuje więcej niż sześciu strun, żeby tworzyć świetną muzykę, nie da się przeskoczyć faktu, że żyjemy we wspaniałych czasach postępu, dysponujemy instrumentami o szerszej skali i warto z nich skorzystać. Panowie z Caligula's Horse rozumieją to doskonale. Nawet jeśli ich utwory są z natury melodyjne i całkiem sporo w nich spokojniejszych fragmentów, to nie boją się od czasu do czasu sięgnąć po ostrzejsze brzmienia. Właśnie dzięki łączeniu kontrastów twórczość tego zespołu jest tak interesująca. Nawet tworząc najdelikatniejszą muzykę trzeba czasem zaskoczyć czymś publiczność.



17. August Burns Red - Found In Far Away Places

Czy metalcore potrafi jeszcze czymś zaskoczyć? August Burns Red udowodnił, że jak najbardziej. Wystarczy jedynie kilka niecodziennych pomysłów, utalentowany gitarzysta prowadzący i kompozycje, które gdzieś zmierzają zamiast bezmyślnie odhaczać elementy typowe dla gatunku. Mając ochotę na kilka kreatywnie podanych, acz typowych riffów na otwartych strunach nie można trafić lepiej. Choć cały szkielet metalcore'owy pozostał tu nietknięty, to muzycy zbudowali na nim coś znacznie bardziej interesującego. Warto sięgnąć po "Found In Far Away Places" choćby wyłącznie po to, by sprawdzić, jak breakdowny komponują się z muzyką z westernu.



16. Dunderbeist - Hyklere

Istnieją na świecie świetne zespoły, które bez problemu byłyby w stanie powalczyć na scenie muzyki mainstreamowej, lecz nigdy do tego nie dojdzie ponieważ mają zbyt dużo osobowości. Jednym z nich jest Dunderbeist. Może to dzięki egzotycznemu brzmieniu języka norweskiego, a może dzięki świetnym, oryginalnym kompozycjom i niezwykle chwytliwym motywom, ale rock alternatywny nie zaimponował mi tak bardzo od czasu Audioslave. "Hyklere" to płyta, która powinna przypaść do gustu nawet tym, którzy nie mają wiele wspólnego z metalem, lecz męczy ich wewnętrze przeczucie, że radio chyba nie puszcza najlepszej muzyki, jaką świat ma do zaoferowania.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz