sobota, 15 października 2016

Recenzja - Meshuggah - The Violent Sleep Of Reason

Meshuggah - The Violent Sleep Of Reason

Meshuggah z pewnością nie należy do najbardziej pracowitych zespołów na świecie. W czasie gdy oni wydali ledwie trzy albumy, gatunek który zainspirowali zdążył powstać, osiągnąć szczyt popularności i zacząć się powoli wypalać. Ci panowie jednak robili swoje na długo przed tym jak ktokolwiek usłyszał słowo djent, a ich najnowsze dzieło dowodzi, że ich muzyka będzie rzucać na kolana jeszcze długo, niezależnie od panujących trendów.
Z początku "The Violent Sleep Of Reason" mógł wywoływać drobne obawy. Pierwsze udostępnione utwory jak "Born In Dissonance" i "Nostrum" z pewnością ucieszyły tych, którzy liczyli na czysty ciężar oraz zabawę rytmem, przywołującą wspomnienia "Bleed". Okazuje się, że, na całe szczęście, było to bardzo mylące. Mimo wszystko prawdziwa magia dzieje się dopiero, gdy twórcy zaczynają układać swoje charakterystyczne, oparte na rozległych pasażach, chaotyczne melodie, a tych usłyszymy na "The Violent Sleep Of Reason" wyjątkowo dużo. Kiedy tylko w połowie "Clockworks" rytmiczne zagrywki ustępują miejsca szalonym riffom przechodzącym przez kilka oktaw, dowiadujemy się w którą stronę panowie skręcają tym razem. Na swój nieregularny, dysonujący, zupełnie nie wpadający w ucho sposób jest to najbardziej melodyjny album jaki Meshuggah stworzyło w swojej karierze. Sztampowe staccato na pojedynczych dźwiękach nie pojawia się tu praktycznie nigdy, a panowie gęsto poupychali intrygujące motywy okupujące najniższe rejestry jakie nasze głośniki są w stanie wyprodukować. Trzeba przyznać, że kompozytorzy w samą porę zorientowali się, iż czysto rytmiczne popisy zostały w ostatnim czasie dość mocno wyeksploatowane i aby zaimponować dzisiejszej publiczności należy iść o krok dalej. Nie oznacza to jednak, że Tomas Haake odsunął się ze swoim zestawem perkusyjnym w cień, aczkolwiek z pewnością nie kradnie całej uwagi dla siebie, jak to niejednokrotnie miało miejsce w przeszłości. Tym razem z całą pewnością jest to album duetu Thordendal-Hagström i to ich partie najbardziej wciągają w wir muzycznej agresji, popisów technicznych i przytłaczającego klimatu, jakim jest "The Violent Sleep Of Reason".
Nie można również nie wspomnieć, iż mamy tu do czynienia z najlepiej nagranym albumem Meshuggah, co do tego nie mam najmniejszych wątpliwości. W końcu dostaliśmy nagranie, na które czekaliśmy - bez przesadzonej kompresji gitar, z potężnym, mięsistym, lecz nie głuchym basem oraz solidną dynamiką. Niektórzy wprawdzie mogą narzekać na nadmierne podbicie niskich częstotliwości, lecz, szczerze mówiąc, jeśli jakikolwiek zespół powinien podkreślać je ile tylko się da, to właśnie ten.
Może to dzięki zaangażowaniu Dicka Lövgrena w kompozycje, świetnej realizacji, bądź wyraźniejszemu postawieniu na melodie, ale z pewnością jest to jedno z najlepszych dzieł Meshuggah i bez najmniejszego zawahania można postawić je obok "Destroy Erase Improve" czy "ObZen". "The Violent Sleep Of Reason" to festiwal wszystkiego co najlepsze w muzyce tych panów i ci, którzy doceniają ich za coś więcej niż czysty ciężar z pewnością się w nim zakochają.

9,5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz