piątek, 7 sierpnia 2015

Recenzja - Fear Factory - Genexus

Fear Factory - Genexus

Pytanie "Jak brzmi nowy album Fear Factory?" w rozmowach pojawia się częściej jako żart, niż wyraz szczerej chęci otrzymania informacji na ten temat. Zespół znalazł sobie formułę, którą co kilka lat wkłada w nowe opakowanie i ani myśli jej zmieniać. Dzięki takiemu podejściu wierni fani zespołu nie muszą obawiać się rozczarowań, lecz sprawia również, że pozostali ludzie bardzo szybko mogą znudzić się ich twórczością. "Genexus" również posiada wszelkie wady i zalety towarzyszące muzyce grupy, a wszelkie zwyczajowe zastrzeżenia wobec niej również są tu aktualne.
Piosenki podążają tu utartym schematem ciężka zwrotka - melodyjny refren, unikając większych innowacji. Wiele zespołów korzystało z tej formuły z całkiem niezłymi rezultatami, lecz w tym przypadku jej wykonanie odrobinę kuleje. Na cięższych fragmentach riffy nie są szczególnie interesujące i odrobinę zbyt często ograniczają się do powtarzania jednego dźwięku, bądź zapętlania banalnego motywu. Perkusja w tym czasie podąża ślepo za rytmem gitar nie wnosząc zbyt wiele do kompozycji. Właśnie wtedy wychodzi jak ważne jest posiadanie w zespole gitarzysty prowadzącego, na którego melodiach można byłoby zawiesić ucho, gdy sekcja rytmiczna nie ma na siebie specjalnego pomysłu. Tę rolę starają się przejąć wstawki elektroniczne, które co prawda na "Genexus" są częstsze, niż na jakichkolwiek ich wcześniejszym albumie, lecz pojawiają się zbyt rzadko, bądź są wycofane na dalszy plan, przez co nie potrafią samodzielnie zawalczyć o uwagę słuchaczy.
Największym problemem melodyjnych refrenów są wokale Burtona Bella. Kiedyś przechodzenie między growlami a śpiewem było jeszcze w stanie kogoś zaskoczyć, jednak w dzisiejszych czasach należy również obydwie te rzeczy wykonywać dobrze. O ile do cięższego oblicza wokalisty nie mam większych zarzutów, to niestety trzeba przyznać, że jego głos do najpiękniejszych nie należy, a to, w czym ogranicza go niewielka skala stara się nadrobić natężeniem dźwięku. Co do instrumentów to również tutaj nie znajdziemy większej kreatywności: prosty akompaniament, perkusja podążająca za gitarą i niezbyt rozwinięte melodie elektroniczne, czyli to co zwykle.
Muszę jednak przyznać, iż "Genexus" nie jest specjalnie złym albumem i zostaje w pamięci zdecydowanie lepiej, niż kilka poprzednich płyt zespołu. Muzykom udało się tu i ówdzie przemycić kilka ciekawych melodii, parę solidnych riffów oraz interesujących wstawek elektronicznych. Wprawdzie by do nich dotrzeć trzeba przebrnąć przez masę raczej przeciętnych fragmentów, lecz pojawiają się one w miarę często. Całkiem nieźle prezentuje się również zamykająca album, ośmiominutowa ballada "Expiration Date", która stanowi całkiem przyjemne urozmaicenie.
Najnowsze wydanie Fear Factory to zdecydowanie jeden z ich bardziej udanych albumów i gdyby wyszedł kilkanaście lat temu miałbym o nim prawdopodobnie znacznie lepsze zdanie, lecz ta formuła zwyczajnie już mi się przejadła. Jeśli jednak macie ochotę na nieskomplikowany słodko-ostry metal o posmaku elektronicznym, a styl tych muzyków jeszcze nie działa wam na nerwy, możecie spokojnie sięgnąć po "Genexus".

6,5/10

20 komentarzy:

  1. Cóż..recenzja w typowo "polskim stylu".Czekam,aż choćby jeden zespół z nad Wisły zbliżył się do ich poziomu..i czekam..i czekam..i jeszcze sobie poczekam.
    Żaden krajowy gitarzysta,wokalista a tym bardziej perkusista nie osiągnął nawet 30% "mocy przerobowej" Cazaresa,Bella,Herrery,Hoglana czy tak jak w przypadku Genexus Hellera.
    Ja nigdy nie byłem specjalnym fanem FF ale muszę przeznać,że jest to ich najlepszy album w XXI wieku.Szanuję jednak ich tytaniczną robotę,talent i perfekcjonizm.
    Dobry.Solidny album.Polecam fanom i tym którzy chcą posłuchać jak się robi industrialną muze..bo w polskiej wersji nie usłyszycie niczego podobnego jeszcze przez dekady.
    Pozdr4All
    KM

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Komuś chyba słoń na ucho nadepnął;) Mechanize wciąga Genexusa nosem. Nawet Archetype bije go na głowę... A to, że w Polsce nie mamy takiego zespołu to nie powód żeby rozpływać się nad byle czym... Prawda jest taka, że formuła się przejadła i ich granie zrobiło się zwyczajnie nudne...

      Usuń
    2. To nie słuchaj tej płyty. Proste ?

      Usuń
    3. To nie należy krytykować płyt dlatego, że zwyczajnie można ich nie słuchać? Troszkę nie ma to sensu. W ten sposób da się bronić wszystkiego, a podążanie tą logiką pozbawiłoby nas wszelkich negatywnych recenzji. Jakieś standardy trzeba mieć, inaczej klepalibyśmy każdy zespół po plecach mówiąc "dobra robota" nawet gdyby odwalali najgorszą amatorszczyznę.

      Usuń
    4. Zgoda ale Twoja recenzja brzmi merytorycznie jak 4,5 a nie 6,5. To jak to w końcu jest? Z tekstu wynika że ci się nie podoba a z oceny że jest dobra...

      Usuń
    5. Chyba w tej kwestii wiele zależy od tego kto co rozumie przez dane numerki. "Genexus" to dla mnie straszny średniak i z perspektywy czasu myślę, że mógłbym spokojnie tę połówkę z 6,5 uciąć. Jak napisałem w recenzji, nie jest to zła płyta, zdecydowanie ma swoje momenty, ale dobrą też bym jej nie nazwał. Przeciętne albumy zwyczajnie nie są dla mnie satysfakcjonujące i skoro można spokojnie sięgnąć po coś z przedziału 8,5-10 to nie widzę powodu by zabierać się za wydanie na 6,5. Generalnie nie polecam.

      Usuń
  2. Karol - jak mogę się z Tobą skontaktować ?
    Recenzja jest po to aby zapoznać się z czyjąś opinią i ja rozumiem że ten album będzie odbierany różnie. Ja jako fan FF uważam ten album za bardzo udany - postawię go nawet obok Obsolete. Fakt wokale Burtona już nie porywają tak jak kiedyś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tutaj w komentarzach raczej się nie udzielam, ponieważ ludzie piszą tu częściej swoje opinie, niż zadają pytania. Nie staram się przekonać innych, że tylko mój sposób patrzenia na recenzowaną płytę jest słuszny, więc jeśli ktoś ma inne zdanie, jego prawo, w końcu to tylko muzyka, ja swoją opinię przedstawiłem powyżej. Jeśli w recenzji coś wydaje się niejasne śmiało można zadać pytanie tutaj, chętnie sprostuję. Jeśli chodzi o luźniejszą rozmowę o muzyce to można wysłać wiadomość prywatną na mój profil Last FM http://www.lastfm.pl/user/pojechany0 lub na maila pojechany@onet.eu, lecz tam zaglądam zdecydowanie rzadziej.

      Usuń
    2. Po drobnym zastanowieniu postanowiłem uruchomić również Facebookowy fanpage bloga, link nad najczęściej czytanymi postami. Będę tam publikował powiadomienia przy okazji kolejnych recenzji i ewentualnie jakieś ważniejsze newsy. Zapraszam.

      Usuń
  3. Dziwię się jedynie jak mozna nazwac utwory - piosenkami.. czyzby autor nie znal subtelnej roznicy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Różnica jest, ale nie przesadzajmy, Fear Factory to nie Beethoven. Zacząłbym się zastanawiać, czy czegoś nie ujmuję artyście tym określeniem, gdybym recenzował płytę Milesa Davisa, albo przynajmniej Opeth.

      Usuń
  4. Niestety recenzja w 100% trafna. Płyta jest wtórna do bólu. Prezentuje określony poziom, poniżej którego FF nigdy nie schodzi, ale nie wnosi nic nowego. Na drugą "Demanu..." nie liczyłem, ale kolejna płyta dokładnie taka sama jak kilka wcześniejszych szybko się znudzi. We wcześniejszym komentarzu ktoś zarzuca autorowi recenzji, że "piosenki", a nie "utwory". Ponownie zgadzam się z Panem Karolem. Genexus składa się z piosenek i to największa wada tej płyty. Na Obsolete były utwory, na Soul Of A New Machine również. Tu już są tylko piosenki.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mi się nie podoba w nowym albumie mocne podobieństwa do starszych utworów.Przykładem jest tytułowy Genexus który tak mało różni się od Slave Labor lub Protomech do Powershifter.Ocena albumu jak najbardziej trafna.Szkoda bo miałem nadzieje na coś godnego do Mechanize albumu

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja usłyszałem muzykę której oczekiwałem. Właśnie takiego albumu chciałem. Zlepka trzech najlepszych dokonań czyli następujących po sobie wydawnictw w postaci Demanufacture, Obsolete i Digimortal. To przecież ich najlepszy okres. Jeśli ktoś oczekiwał od obydwu liderów - panów po czterdziestce nowego otwarcia Fear Factory, to faktycznie musicie dalej szukać ale to będzie trudne zadanie... Ode mnie 10/10. To rewelacyjna metalowo/industrialna muzyka.

    OdpowiedzUsuń
  7. Muszę wtrącić tutaj swoją opinię,jako wierny fan Fear Factory i Burtona.Osobiście stawiam te wydawnictwo na równi z "Demanufacture" ,wg. mnie najlepszego ich albumu ,który urzekł mnie w całości.Styl FF ,industrial metal,został wykreowany przez nich,są prekursorem tego gatunku,ciężko więc wymagać,żeby nagle zaczęli grac np.metalcore czy inne modne nowości.Pomysł się nigdy nie wyczerpie,dopóki będą tego odbiorcy , a jest ich wielu.Wokal Burtona ,być może nie ma szerokiej skali,ale jest bardzo oryginalny i ciężko go skopiować,pomyśl również Panie Recenzencie o tym,że czas leci nieubłaganie i wokal się zestarzał to tez barwa się zmienia(pomijając setki lub tysiące koncertów).FF grają ponad 20 lat a wciąż brzmią świeżo i potrafią zaskoczyć.Jakość elektronicznych wstawek zaskakuje,jest jej wyjątkowo sporo i doskonale przyprawia synetyczno -mechanicznego klimatu płycie.Recenzent nie zwrócił również uwagi na apokaliptyczne i traktujące o konspiracji rządów wokale.Fakt.jest to również to,z czego zespół od zawsze słynął.Album-po wielu rotacjach ,zmianie perki, powrotu Cezaresa i próbach urozmaiceń na wczęsniejszych płytach- jest powrotem do korzeni.To z czego zespół zasłynął,udało się wręcz idealnie reaktywować.Co ważniejsze, rzadko się to zdarza,ale prawie każdy kawałek jest przyjemny dla ucha i nie nudzi.Wystwiam mocne 8!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie...nikt przy okazji nie zauważył że się nie dali skomercjalizować..są mocni jak zawsze..

      Usuń
    2. Proszę beż żartów, a Digimortal, Transgression to nie była komercha? Jak ktoś stawia Genexus obok Demanufacture, to mogę tylko współczuć. A wiele zespołów, nawet jeśli trzyma się schematu, to potrafi wciąż tworzyć coś pięknego.

      Usuń
  8. Ja natomiast zgadzam się z recenzentem - płyta jest bardzo średnia jak na FF i nie rozumiem zachwytu. Od czasu gdy usłyszałem "Zero Signal" w "Mortal Kombat" (pamięta to ktoś jeszcze?) niezmiennie śledzę losy Fabryki Strachu i pochłaniam ich produkty. Niestety od ładnych paru lat linia produkcyjna mocno szwankuje. Wydawało się, że wszystko już na najlepszej drodze by złote czasy wróciły (vide "Mechanize") a tu koniec z Hoglanem, koniec ze Stroudem i "Industrialist", który też jest średni. Nawiązując do poprzednich komentarzy, ja obok "Demanufacture" i "Obsolete", które były genialnymi albumami, postawiłbym właśnie "Mechanize" a nie najnowsze dokonanie grupy. Po albumie z 2010 naprawdę miałem nadzieję, że już będzie tylko lepiej, ale niestety wyszło jak zawsze. Jakiś czas temu czytałem wywiad z Hoglanem i oprócz szczegółów dotyczących jego "odejścia" (bardzo nieładnie Panowie z FF) padło tam dosyć obrazowe stwierdzenie: "[...]powinni odłożyć kłótnie z Herrerą i Wolbersem na bok. Jak ta dwójka wróci to z powrotem wskoczą na szczyt[...]" i chyba coś w tym jest - mam wrażenie, że teraz bardziej odkładają na III filar, a szkoda...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Największym problemem, jest, był, i zawsze będzie Burton. Cały powód, dla którego zespół się rozleciał w 2002 był fakt, że Burton chciał robić coś innego, bardziej popowego. Skończyło się tym, że Burton wywalił Dino, Wolbers przeszedł na gitarę i Byron Stroud dołączył na bas i FF niespodziewanie wróciło. Po nagraniu dwóch płyt, Burton wywalił Herrerę i Wolbersa, o czym panowie dowiedzieli się przypadkiem, i znowu wpuścił Dino do zespołu. Po jakimś czasie Stroud odszedł, a i był też mały skandal z Hoglanem. Na nowej płycie widnieją nazwiska tylko dwóch panów, Mike Heller nie jest wspomniany nawet, jako główny członek ekipy, ani też nie ma jego zdjęcia. Ciekawe, ile wytrzyma Tony Campos w FF?

      Usuń
  9. Powiem szczerze, że sam bym nie ujął tego lepiej. Recenzja jak najbardziej trafna. Daleko tej płycie do Mechanize, Archetype, Obsolete, Demanufacture, czy mojego ulubionego - Soul of a New Machibe. Ot taki średniak, ani kiepski, ani rewelacyjny. A jeśli chodzi o Polskie zespoły, to już dawno przebiły Fear Factory, aczkolwiek w innych kategoriach. Nie rozumiem ludzi, którzy mają jakieś "Polskie kompleksy", a krytyka to rzecz normalna, gdyby zespół nagrał wybitną płytę, to bym napisał, że album wybitny.

    OdpowiedzUsuń