poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Recenzja - Rivers Of Nihil - Monarchy

Rivers Of Nihil - Monarchy

Gdy muzyka zespołu jest określana jako "prawdziwy, czysty death metal z krwi i kości", ja słyszę "Muzycy nie mają własnego pomysłu na siebie i tkwią w przeszłości, ale ich ulubionym zespołem jest Bolt Thrower, a to już coś!". Rivers Of Nihil do takich nie należą. Ci panowie już dwa lata temu swoim debiutem udowodnili, że ten gatunek można grać jednocześnie ciężko oraz z pomysłem. Również tym razem podchodzą do tematu podobnie, starając się poprawić wszelkie drobne niedociągnięcia "The Conscious Seed of Light".
Muzyka Rivers Of Nihil nie jest sama w sobie specjalnie innowacyjna czy przełomowa, lecz raczej łączy elementy różnych odmian death metalu tak, że produkt końcowy brzmi świeżo i interesująco. Przede wszystkim znajdziemy tu popisy techniczne w całkiem pokaźnych ilościach, które w połączeniu z ciężkim brzmieniem grupy często przywodzą na myśl Nile czy Gorguts. Oczywiście na tym inspiracje się nie kończą, ponieważ muzycy, tym razem dużo gęściej niż dotychczas, wpletli w swoje kompozycje fragmenty atmosferyczne, które z pewnością przypadną do gustu fanom Fallujah. Zespołowi zdarza się również zahaczyć o terytorium progresywy swoimi bardziej eksperymentalnymi kompozycjami jak instrumentalne "Terrestria II: Thrive", a miejscami nawet melodeathu. Moim zdaniem płyta w pełni rozwija swoje skrzydła w drugiej części, gdzie grupa umieściła nieco mniej standardowe kawałki. Kompozytorom zgrabnie udało się połączyć wszystkie te elementy oraz zbudować z nich świetne utwory, które są złożone, zróżnicowane i ciężkie zarazem. Faktycznie, muzycy nie wprowadzili do death metalu wiele nowości, ale ich bogata mieszanka jego stylów działa świetnie i nie nudzi.
Każdy z muzyków spisał się tutaj znakomicie. Popisy gitarzystów są naprawdę świetne i nie ograniczają się jedynie do bezsensownego ciągu sweepów oraz pasaży. Potrafią oni zarówno pokazać swoje umiejętności, jak i zbudować nastrój, a także w razie potrzeby rzucić ciężkim riffem, lecz niestety również od czasu do czasu odrobinę zbyt mocno postawić na warstwę rytmiczną. Basista w porównaniu z debiutem grupy dostał tu więcej pola do popisu i został ładnie podkreślony w miksie. Byłą to całkiem niezła decyzja zważywszy na to jak świetnie Adamowi Biggsowi udało się napisać swoje partie, które nie podążając za gitarami dodają muzyce głębi. Złego słowa nie można powiedzieć o perkusiście, który również nie poszedł na łatwiznę, a jego nabicia często zaskakują.
"Monarchy" to świetny, zróżnicowany, nowoczesny death metal, którego naprawdę warto posłuchać. Rivers Of Nihil nie odkryli gatunku na nowo, a jedynie w zgrabny sposób połączyli jego różne odcienie. Nie jest to wielki przełom, lecz bardzo solidny popis zarówno wykonawczy, jak i kompozytorski.

8,5/10

Ten teledysk warto obejrzeć do końca.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz