Gojira - Magma
Już od kilkunastu lat Gojira zachwyca nas swoim specyficznym brzmieniem, którego nie sposób podrobić. Jednak, jak przekonaliśmy się już wiele razy, nawet najoryginalniejsza formuła z czasem powszednieje. Na całe szczęście ci panowie również zdali sobie z tego sprawę i na swoim najnowszym albumie zbaczają z wcześniej obranego kursu, skręcając w stronę bardziej melodyjnych, nastrojowych brzmień.
"Magma" z pewnością rozczaruje wielu dotychczasowych fanów, a zarazem zdobędzie równie szerokie grono zaciekłych obrońców. Zmiany faktycznie są tu bardzo odczuwalne i jeśli kogoś odrzuca melodyjny śpiew Joe Duplantiera, a dotychczas cenił tych panów wyłącznie za agresywne riffy, to nie znajdzie tu wiele dla siebie. Wciąż mamy do czynienia z Gojirą, którą znamy od dawna, jednak czasy, w których można było uważać ich za następców Morbid Angel minęły, w tym momencie stanowią klasę samą w sobie. Charakterystyczne riffy, łączące potężną, agresywną sekcję rytmiczną z piskiem wysokich rejestrów gitar elektrycznych dalej cieszą uszy, lecz częściej zwalniają tempa oraz skupiają się raczej na eksperymentach z brzmieniem, niż dodawaniu kompozycjom ciężaru. Dobrym przykładem jest tu piosenka tytułowa, która z początku wydaje się bliźniaczo podobna do "L'Enfant Sauvage", jednak o ile ta druga z każdym krokiem coraz mocniej starała się zmiażdżyć słuchacza, tak w tym wypadku rozwinięcie tematu idzie w zupełnie odwrotną stronę. Niespieszne melodie gitarowe w połączeniu z hipnotyzującymi wokalami wprowadzają zupełnie obcy i niepokojący klimat. Przy tej okazji wychodzi jednak pewna dokuczliwa wada płyty. Chociaż zagrywki z reguły zaskakują kreatywnością, to niekiedy twórcy nadmiernie je zapętlają zapominając o ich odpowiednim rozwinięciu. Takie sporadyczne dłużyzny w połączeniu z obecnością niewiele wnoszących przerywników, a także niezbyt pokaźna długość albumu sprawiają, iż można odnieść wrażenie, że "Magma" nie oferuje zbyt dużo czystej treści muzycznej. Moim zdaniem album zyskałby, gdyby nieco go przyciąć i wydać jako EP.
Do samego wykonania nie można się jednak przyczepić. W partiach instrumentalnych muzycy mają wprawdzie mniej okazji do popisów, niż dotychczas, lecz nadrabiają to nieszablonowym podejściem do kompozycji oraz unikalnym charakterem. Technicznym mistrzostwem jest natomiast nagranie. Przejrzystość, dynamika, oraz przestrzenność "Magmy" powalają. Album nie ma najmniejszych problemów przy dużych przeskokach natężenia dźwięku, a poszczególne ścieżki nie zlewają się. Posiadacze porządnego sprzętu audio z pewnością się nie zawiodą.
Najnowsze dzieło Gojira'y nie przekona wszystkich. Jest to bardzo odważny ruch i chociaż nie wszystko wyszło w nim tak dobrze, jak powinno, to z pewnością jest to krok w dobrą stronę. Zespół szuka tu sposobów na urozmaicenie swojego stylu i nawet jeśli nie czują się jeszcze na nowych terenach zbyt komfortowo, to jestem pewien, że warto było podjąć ryzyko, a następnym razem muzykom uda się wycisnąć z nowej konwencji dużo więcej.
7,5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz