Babymetal - Metal Resistance
Społeczność metalowa ma bardzo silne tendencje do traktowania muzyki zbyt poważnie. Czasem wystarczą trzy niegroźnie wyglądające Japonki w wieku szkolnym, śpiewające o czekoladzie, by twardzi, brodaci wielbiciele tekstów o brutalnych morderstwach zmienili się w bandę przedszkolaków rozpaczających nad tym, że ktoś bawi się ich zabawkami inaczej niż przewiduje instrukcja. W całym tym zamieszaniu niektórym umknęła jedna ważna kwestia - Babymetal to jeden z najciekawszych zespołów ostatnich lat, a poprzeczka wcale nie wisi nisko.
Swoim drugim albumem zespół miał wiele do udowodnienia. O ile sam debiut był w stanie osiągnąć sukces wyłącznie dzięki oryginalnej koncepcji, to ten sam dowcip opowiedziany dwa razy nie musiał wcale śmieszyć. Szczęśliwie na "Metal Resistance" usłyszymy coś, czego mało kto się spodziewał - faktyczny rozwój pomysłów znanych z debiutu. Kompozycje, jak poprzednio, zostały imponująco solidnie złożone. Próżno szukać tu banalnych riffów na dwóch dźwiękach, którymi szafuje metalcore, czy bezmyślnego zapętlania motywów. Wprawdzie utwory nie odchodzą od standardowej konstrukcji refren-zwrotka-refren, to nigdy nie stoją w miejscu, a bogate aranżacje sprawiają, że zawsze jest na czym zawiesić ucho. Nawet ballady, na które z pewnością narzekać będą "prawdziwi" fani metalu, są sztandarowym przykładem jak należy robić tego typu kompozycje. Twórcy nawet na najspokojniejszych kawałkach sięgnęli po bardzo szeroki wachlarz brzmień. Elektronikę, klawisze czy nawet orkiestrę znajdziemy tu za każdym rogiem, dzięki czemu takie obrzydlistwa jak artystyczny minimalizm nam tu nie grożą. Co więcej każda piosenka na albumie, dzięki inspiracjom z wielu gatunków, jest zupełnie niepowtarzalna. Począwszy od rozpoczynającej album "Road Of Resistance" z gościnnym występem gitarzystów Dragonforce, przez drum'n'bassowe "Awadama Fever", funkowo-elektroniczne "Yava!", nawiązujące do folk metalu "Meta Taro", "From Dusk Till Dawn", którego nie powstydziłby się David Maxim Micic, symfoniczną power-balladę "No Rain, No Rainbow", aż po "Tales Of The Destinies", w którym czuć powiew Between The Buried And Me(sic!), "Metal Resistance" ocieka pomysłami. Oczywiście pomiędzy nimi znajdziemy kilka bardziej standardowych utworów, a tu i ówdzie można odnieść wrażenie, iż niektóre fragmenty ciągną się nieco zbyt długo, jednak nie sposób oskarżać Babymetal o bycie zespołem jednego patentu.
Do wykonania również nie można się przyczepić. Suzuka Nakamoto to bez wątpienia utalentowana wokalistka i tym razem dostaje dużo pola do popisu. Jej młodsze koleżanki zajmują się jedynie okazjonalnymi chórkami, pobocznymi kwestiami i tańcem, dzieląc blask reflektorów proporcjonalnie do talentu. Również instrumentaliści spisują się na medal. Zagrywki gitarowe często zaskakują przeskakując między stylami, a solówki ukazują mistrzostwo techniczne wykonawcy. Sekcja rytmiczna również nie próżnuje, dbając o odpowiednią ilość metalowego ciężaru, a już sama perkusja często poziomem przebija niejeden "prawdziwszy" zespół. Całość nagrana została niezwykle fachowo. Brzmienie jest należycie przestrzenne i przejrzyste, dzięki czemu nie trzeba wybitnie wysilać się, by wychwycić wszystkie elementy kompozycji.
Starcie większości kultowych, kurczowo trzymających się przeszłości gwiazd metalu z Babymetal przypomina walkę małego kotka z walcem drogowym. Brutalnie demolując zastałe schematy "Metal Resistance" jest dużo bardziej niepokorny, niż większość oklepanych płyt black metalowych ostatniego dziesięciolecia. Owszem, dla nieoswojonych z japońskim szaleństwem z początku może być trudno, lecz czasem zamiast pytać "Co miałoby sens?" warto zastanowić się "Co byłoby fajne?".
9,5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz