Twelve Foot Ninja - Silent Machine
Chwytliwa i przystępna, a jednocześnie eksperymentalna muzyka ze świetnym pomysłem nie jest zbyt często spotykana, dlatego właśnie takie zespoły jak Twelve Foot Ninja są dziś na wagę złota. Ci Australijczycy swoją niepowtarzalną wizją zupełnie mnie oczarowali i nawet po trzech latach od premiery ich debiutu ciągle słucham go regularnie i za każdym razem sprawia mi to równie wielką przyjemność.
Stwierdzenie, iż muzyka tych panów jest niezwykle zróżnicowana nie oddaje w pełni fenomenu brzmienia tego zespołu. Ci muzycy łączą w swojej twórczości wiele skrajnie różnych gatunków, jednocześnie wyciskając z nich to co najlepsze. Na "Silent Machine" usłyszymy charakterystyczne djentowe riffy na nisko strojonych gitarach, które zgrabnie połączono z zupełnie zaskakującymi wstawkami reggae, funkowymi i akustycznymi, a całości towarzyszą niesamowicie chwytliwe wokale przywodzące na myśl rock alternatywny. W rezultacie twórcy otrzymali zupełnie nieprzewidywalną muzykę, która na każdym kroku zaskakuje nieprzewidzianym zwrotem akcji i mimo dość prostych melodii oraz braku bardziej spektakularnych popisów instrumentalnych nie nudzi nawet po wielu przesłuchaniach. Chociaż ich wizja jest na tyle oryginalna, by zaliczyć zespół nawet w poczet muzyków awangardowych, to jednocześnie dołożyli wszelkich starań by bardziej niedzielni słuchacze również mogli ją docenić umieszczając w swoich piosenkach mnóstwo melodii, których trudno nie zacząć mimowolnie nucić pod nosem. Mimo, że takie motywy dość często powtarzają się w utworach, to kompozytorzy postarali się by za każdym razem towarzyszyły im choćby subtelne zmiany w warstwie instrumentalnej, bądź stopniowo pojawiały się nowe elementy.
Album ten dowodzi również jak wszechstronnymi muzykami są wszyscy członkowie Twelve Foot Ninja. Choć wokalista - Nick Barker nie growluje, to radzi sobie świetnie zarówno z ciężkimi, jak i lżejszymi momentami, a przejścia między nimi nie sprawiają mu żadnego problemu. Również wachlarz możliwości gitarzystów jest całkiem szeroki, lecz o ile ich djentowe zagrywki nie wybijają się niczym szczególnym, to kiedy porzucają brzmienia typowe dla metalu widać ich prawdziwe możliwości. Imponujące są także popisy perkusyjne Shane'a Russela, który bezproblemowo odnajduje się w każdym ze stylów, między którymi grupa przeskakuje w swoich kompozycjach. Również gitara basowa nie została zaniedbana i w wielu utworach odgrywa całkiem sporą rolę ukazując jednocześnie imponujące umiejętności Damona McKinnona.
"Silent Machine" to prawdziwy unikat, który przemówi zarówno do radiowej publiczności, jak i bardziej wymagających koneserów. Wizja Twelve Foot Ninja jest niezwykle oryginalna, a zarazem świetnie wykonana. Wielka szkoda, że ci panowie nie zyskali większego rozgłosu, ponieważ mieliby szanse stać się jednym z niewielu popularnych zespołów, które posiadają własną, interesującą osobowość.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz