wtorek, 5 stycznia 2016

Top 2015 - miejsca 5-1

Miejsca 10-6

5. David Maxim Micic - Eco

David Maxim Micic to bez wątpienia jeden z najbardziej utalentowanych muzyków nowego pokolenia. Choć jego twórczość można generalnie sklasyfikować jako nowoczesną progresywę, to wymyka się wszelkim ściślejszym dookreśleniom. Po oryginalnym, energicznym, zeszłorocznym debiucie jego zespołu - Destiny Potato tym razem wypuścił album znacznie mocniej skupiony na kreowaniu atmosfery. "Eco" to dość łagodne wydanie, które zachwyca niezwykle przestrzennym, otwartym, melodyjnym brzmieniem, w którym niezwykle dużą rolę pełnią elementy elektroniczne. Ze wszystkich płyt wydanych w zeszłym roku to właśnie do tej najbardziej pasuje określenie "piękna".



4. Periphery - Juggernaut

Jeszcze niedawno wszystko wskazywało na to, że największą ambicją Periphery jest stanie się przystępnym Meshuggah i składanie dość prostych kompozycji obłożonych dużą ilością instrumentalnej wirtuozerii. "Juggernaut", a zwłaszcza część "Omega", to krok w zupełnie inną stronę. Muzycy poświecili nieco chwytliwości na rzecz bardziej złożonych form oraz zabawy przy składaniu utworów w całość. Dzięki temu zobaczymy tu różne oblicza grupy, od najbardziej przyjaznych radiu piosenek jak "Heavy Heart", przez ciężkie "The Bad Thing", aż po progresywne kolosy jak "Omega". Periphery kolejny raz udowodniło, że wszelkiej maści krytycy djentu powinni poważnie zastanowić się nad swoim życiem.



3. Between The Buried And Me - Coma Ecliptic

Zespoły, które stale ewoluują mają wyraźną tendencję do wypuszczania znacznie ciekawszych albumów, niż te grupy, które stale stoją w miejscu i nie inaczej jest w tym wypadku. "Coma Ecliptic", choć zdecydowanie lżejsza od swoich poprzedniczek i pozbawiona dziesięciominutowych kolosów, powala złożonością kompozycji. Dzięki bardziej skoncentrowanym utworom płyta pozbyła się wszelkich zbędnych zapychaczy, a każda partia instrumentalna została należycie dopracowana. W każdym utworze dzieje się tak dużo, że bez poświecenia albumowi pokaźnej ilości czasu absolutnie nie da się wychwycić wszystkiego. Nawet po pół roku od premiery z każdym następnym odtworzeniem można odkryć tu coś nowego.



2. Solefald - World Metal. Kosmopolis Sud

"World Metal. Kosmopolis Sud" to czyste, niczym nieskrępowane szaleństwo. Pomysł połączenia afrykańskiego folku z metalem już sam w sobie byłby wystarczająco intrygujący, lecz twórcy na nim nie poprzestali. Podkusiło ich, żeby dorzucić do tej mieszanki klubową elektronikę, swoje dotychczasowe inspiracje i w zasadzie wszystko co przyszło im do głowy. Choć na papierze wygląda to jak przepis na jeden wielki, nienadający się do słuchania bałagan, to całość działa nadspodziewanie dobrze, a wszechobecny chaos i bogactwo brzmień powalają na łopatki. Solefald wypuścił jeden z najoryginalniejszych albumów ostatnich lat i należy im się za to zdecydowanie więcej rozgłosu.



1. Leprous - The Congregation

Mroczny, oryginalny, nastrojowy, przełomowy - to pierwsze określenia jakie nasuwają się na wspomnienie "The Congregation". Choć zespół podjął tu kilka ryzykownych decyzji, to absolutnie wszystkie z nich się opłaciły, a w rezultacie całość działa jak dobrze naoliwiona maszyna. Przeniesienie gitar do sekcji rytmicznej mogło skończyć się katastrofą, lecz otworzyło pole do popisu Einarowi Soldbergowi, którego bezbłędne wokale bez trudu starczają jako całość sekcji melodycznej. Oczywiście zalety nie kończą się na tym. Elektronika buduje niesamowitą atmosferę, gitarzyści wspaniale urozmaicają brzmienie i dodają utworom ciężaru, a popisy perkusyjne Baarda Kolstada sprawiają, że trzeba zbierać szczękę z podłogi. Leprous wykazał się wielką odwagą tworząc to wydanie i z pewnością nie usatysfakcjonuje ono wszystkich, lecz właśnie porzucenie bezpiecznych terenów sprawia, że wspięli się na szczyt tej listy.




Z uwagi na to, że przesłuchanie wszystkich albumów, które pojawiły się w zeszłym roku jest fizycznie niemożliwe istnieje duże prawdopodobieństwo, iż jakieś perełki mi umknęły. Jeśli znacie wydania, które nie dostały się na listę, bądź w ogóle nie wspomniałem o nich w tym roku, a zasługują na uwagę, chętnie o nich usłyszę. Oby 2016 był przynajmniej tak udany jak 2015. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz