wtorek, 25 sierpnia 2015

Recenzja - The Sword - High Country

The Sword - High Country

Nie ukrywam, że nie jestem wielkim fanem ruchów revivalowych. Wskrzeszanie wiekowych trendów rzadko dokądkolwiek prowadzi i zazwyczaj zespoły, które się na to decydują stają się jedynie naśladowcami żerującymi na nostalgii. Muzycy The Sword zdążył jednak udowodnić, że są w stanie wycisnąć ze starego brzmienia kilka całkiem niezłych piosenek, których nie powstydziliby się Black Sabbath ani Thin Lizzy. Co ciekawe na swoim najnowszym albumie postanowili wprowadzić do swojego brzmienia całkiem sporo urozmaiceń, a to w retro rocku wcale nie zdarza się często.
Tym razem zespół postanowił odrobinę złagodzić swoje brzmienie odchodząc od heavy i doom metalu, kierując się raczej w stronę klimatów space rockowych i psychodelicznych z lat siedemdziesiątych. "High Country" obfituje w nastrojowe fragmenty budujące atmosferę, klawisze oraz intrygujące dodatki jak chórki oraz instrumenty dęte czy akustyczne. Oczywiście nie jest to kompletna zmiana stylistyki, a płyta wciąż zachowuje hard rockowy rdzeń. O ile muzycy wcześniej nie mieszali zbytnio z konstrukcjami swoich piosenek, to tu usłyszymy znacznie więcej eksperymentów, piosenek instrumentalnych, a także wszelkiego rodzaju urozmaiceń. Kompozytorzy postanowili zabawić się swoją formułą wplatając w nią nowe elementy, jednocześnie nie porzucając swojego stylu, a raczej podchodząc do niego z innej strony. Jedynym wyraźnym problemem "High Country" jest brak wyraźnych hitów. Wszystkie kompozycje są całkiem solidne, lecz żadna specjalnie nie wybija się przed szereg, przez co lepiej słucha się ich jako całości niż wyrwanych z płyty singli.
Riffy gitarowe jak zwykle są dość proste, lecz wpadają w ucho i nie są jedynie banalnym podkładem. Perkusja również nie stawia na najbardziej złożone nabicia, lecz świetnie wywiązuje się ze swojego zadania, a zbędne popisy mogłyby jedynie zniszczyć świetny nastrój albumu. Natomiast partie gitary basowej są zdecydowanie najciekawszą częścią większości kompozycji. Linie melodyczne basu przykuwają uwagę i niejednokrotnie przyćmiewają to, co mają do zaoferowania gitarzyści. W połączeniu z całkiem przyzwoitymi wokalami otrzymujemy porządne kompozycje, które nigdy nie opierają się jedynie na prostym riffie, bądź chwytliwym refrenie. 
The Sword dał świetny przykład zespołom, które osiadły na laurach i przestały się rozwijać. Jeśli oni potrafią, to innym też się uda, wystarczy odrobina wysiłku oraz kreatywności. Oczywiście nie wszyscy fani zespołu będą zadowoleni, ale osobiście nie przypominam sobie, kiedy ostatnio jakikolwiek zespół wydał coś ciekawego starając się dogodzić swoim wielbicielom.

8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz