sobota, 29 sierpnia 2015

Recenzja - Motörhead - Bad Magic

Motörhead - Bad Magic

Motörhead jest sztandarowym przykładem zespołu, który w pewnym momencie przestał ewoluować. Stali czytelnicy tego bloga prawdopodobnie wiedzą jak wielkim entuzjastą takiego podejścia jestem, ale tym razem marudzenie, że zespół powinien dorzucić coś nowego zupełnie nie ma sensu. Doskonale wiadomo, że Lemmy i spółka nie są w najmniejszym stopniu zainteresowani urozmaicaniem swojego brzmienia, a sam lider zespołu może nie być już długo w stanie tworzyć nowej muzyki. O ile do samego albumu nie mam większych zastrzeżeń, to również wątpię, czy był komukolwiek potrzebny do szczęścia.
"Bad Magic" brzmi dokładnie tak samo jak wszystkie inne płyty Motörheada. Kompozycje są proste, energiczne, riffy solidne, perkusja porządna i tylko głos Lemmy'ego nosi wyraźne ślady zużycia . Nie znajdziemy tu kolejnego hitu na poziomie "Ace Of Spades", chociaż piosenki są całkiem poprawne. Jedyne pytanie jakie trzeba sobie zadać przed nabyciem tej płyty brzmi "Czy mam ochotę na kolejną porcję Motörheada?". Zespół nie zalicza tu wtopy, lecz również nie prezentuje formy ze swoich najlepszych lat. Właściwie jeśli chodzi o brzmienie "Bad Magic" to w tym momencie nie zostaje wiele do dodania, pozostaje jedynie kwestia, czy faktycznie potrzebowaliśmy więcej twórczości Lemmy'ego i spółki.
Moim zdaniem grupa ta już jakiś czas temu znalazła się w punkcie, w którym muzycy mogliby spokojnie przestać martwić się wydawaniem nowego materiału. Zespół był już legendą, kiedy Metallika stawiała swoje pierwsze kroki na scenie, a w tym momencie zdecydowanie nie potrzebują już dodatkowego rozgłosu. Kolejną zbędną rzeczą dla Motörheada są nowe piosenki. Po czterdziestu latach działalności i ponad dwudziestu wydanych płytach muzycy mają tak dużo utworów na swoim koncie, że do końca życia na koncertach byliby w stanie grać inną setlistę. Nie oszukujmy się, ci panowie nie przebiją już swoich największych przebojów, wiec równie dobrze mogliby darować sobie promowanie nowego materiału i skupić się na graniu klasyków, póki problemy Lemmy'ego ze zdrowiem nie uniemożliwiają mu jeszcze występów.
"Bad Magic" jest całkiem przyzwoitym albumem, lecz uważam, że wypuszczanie go nie było konieczne. Bardzo szanuję wszystkich muzyków zespołu i podziwiam ich wytrwałość, lecz do spuścizny Motörheada niewiele można już dodać. Dyskografia zespołu jest absolutnie monumentalna i nie ma potrzeby powiększania jej co dwa lata, zwłaszcza iż panowie już dawno dopracowali swoją formułę do perfekcji. Wątpię czy wiele osób miałoby muzykom za złe, gdyby zmienili się w zespół stricte koncertowy. Wielu klasyków podjęło taką decyzję i w pewnym momencie jest to zwyczajnie rozsądny wybór.

7,5/10


P.S. Przez najbliższy tydzień będę zupełnie odcięty od internetu, wiec nie będę w stanie nic pisać. Nowe posty powinny pojawić się w połowie drugiego tygodnia września.

5 komentarzy:

  1. " Nie oszukujmy się, ci panowie nie przebiją już swoich największych przebojów, wiec równie dobrze mogliby darować sobie promowanie nowego materiału i skupić się na graniu klasyków" - a Led Zeppelin powinno odpuścić po czwórce, Deep Purple po "Machine Head" a AC/DC po "Back In Black"!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawie, Led Zeppelin po "Physical Graffiti" (w końcu tam mieli jeszcze całkiem sporo nowych pomysłów) Deep Purple po "Perfect Strangers" (chociaż osiem lat przerwy pomiędzy ich ostatnimi dwoma wydaniami dało im trochę czasu na sklejenie czegoś w miarę wartego uwagi), a z całej dyskografii AC/DC po "Back In Black" można byłoby wyciąć jedną, lub w porywach dwie interesujące płyty po dziesięć piosenek.

      Usuń
  2. Głupie podejście. Fani na te płyty czekają. Co z tego że Bad Magic nie przebije Overkill - dla fanów to wyjątkowy dzień, święto.
    Sam oceniłeś najnowszy krążek Motorheada na 7.5/10. Przecież to znaczy, że krążek jest dobry. Dlaczego więc go nie wydawać?
    Gdyby Motorhead poprzestał na Ace of Spades, nie powstałby "1916". Ale parli dalej - i po paru niezłych (choć nie powalających) albumach powstał świetny Inferno.
    Jeśli Motorhead zacznie wydawać gówniane płyty - pierwszy powiem żeby dali spokój. Póki nagrywa przyzwoite płyty (moja ocena Bad Magic to również 7.5/10) niech nie przestają.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, miało być w odpowiedzi, a stworzyłem osobny komentarz.

      Usuń
    2. Chciałbym zaznaczyć, iż nie chodzi mi o to, że zespoły powinny przestać nagrywać po wydaniu ich najlepszej płyty, chodzi o połączenie podejścia do muzyki z jej jakością. Płyty zaledwie przyzwoite dla tak utalentowanych zespołów powinny być jedynie wypadkami przy pracy. Własnie dlatego, że cenię sobie ten zespół tak wysoko moje wymagania są wygórowane, w przypadku tych panów każde wydanie poniżej poziomu 8,5/10 to rozczarowanie. Kiedy muzycy próbują jakichś nowości i po drodze powinie im się noga nie mam pretensji, mogło się udać. Niestety Motörhead bardzo mocno stawia na bezpieczeństwo i chociaż niektórym zespołom udaje się utrzymywać najwyższy poziom odgrzewając jedną formułę (np. Dark Tranquillity, Amorphis), to oni zadowalają się porządnymi wydaniami i jedynie czasem uda im się wypuścić jakąś perełkę. Powinno być dokładnie na odwrót. Widać, że selekcja piosenek jest tu niewielka, ponieważ ktoś zakłada, iż fanom i tak się spodoba. Z ostatnich trzech wydań grupy (które właśnie były tylko przyzwoite) można byłoby wyciąć wszystkie mało zapadające w pamięć pomysły i skleić to co zostało w jedną genialną płytę. Im ostrzejsza selekcja materiału, tym lepsza jakość produktu końcowego. Osobiście nie potrzebuję nowego, przyzwoitego albumu Motörheada co dwa lata, zdecydowanie wolałbym poczekać dłużej, lecz dostać coś, co spowoduje momentalny opad szczęki. Materiał z "Bad Magic" pojawi się jedynie na kilku koncertach promujących płytę, po czym wszyscy o nim zapomną, dlatego właśnie, moim zdaniem, nie należało go wydawać.

      Usuń