Cattle Decapitation - The Anthropocene Extinction
Dobra, brutalna muzyka wcale nie musi być powtarzalna, prymitywna, ani nagrywana w niewytłumionej piwnicy. Świetnym tego przykładem jest właśnie Cattle Decapitation. Ich poprzedni album "Monolith Of Inhumanity" był znakomity nie tylko z powodu swojego ciężaru, lecz dlatego że zespół wprowadził go do swoich piosenek w przemyślany sposób. Najnowsza płyta grupy posiada wszelkie zalety jej poprzedniczki i z pewnością nie zawiedzie fanów.
"The Anthropocene Extinction" to jeden z najbrutalniejszych albumów jakich dane mi było słuchać w tym roku. Niedzielni słuchacze raczej nie mają tu czego szukać, gdyż ta płyta jest cięższa, niż życie w Sosnowcu. Na całe szczęście muzycy zadbali, by kompozycje nie stały w miejscu dłużej niż to absolutnie konieczne, a słuchacze nie mogli się nudzić. Zespół na wszelkie sposoby urozmaica swoje kawałki, które nigdy nie stają się jednym ciągiem blastów czy brakdownów. Co chwilę nasze uszy atakuje zmiana tempa, nowy riff, solówka bądź inny typ wokali. Kompozycje potrafią w jednej chwili przejść od szalonej, perkusyjnej burzy połączonej z gitarowym tremolo, w powolny breakdown, bądź standardowe, death metalowe zagrywki, a od czasu do czasu możemy natknąć się nawet na nastrojowe przerywniki. Bardzo rzadko można przewidzieć jak rozwinie się piosenka, przez co płyta stale trzyma słuchaczy w napięciu.
Instrumentaliści wypadli tu wspaniale i na całe szczęście produkcja jest na tyle przejrzysta, że można z łatwością docenić popisy każdego z nich (może poza basistą, który wylądował raczej w tle). Josh Elmore spisał się świetnie pisząc riffy na ten album i chociaż nie szafuje stale swoimi umiejętnościami technicznymi, to jego talent objawia się na każdym kroku. Perkusja jest bardzo dynamiczna. Znajdziemy tu oczywiście całą masę niesamowicie szybkich blastów, jednak kiedy tylko piosenka zaczyna zmierzać w spokojniejszym kierunku perkusista dowodzi, że potrafi dać na wstrzymanie, gdy przyjdzie taka potrzeba. Gitara basowa w kilku miejscach przypomina o swoim istnieniu, lecz z reguły trzyma się w cieniu, nie dając zbyt wielu oznak życia, co było dla mnie lekkim zawodem, gdyż na "Monolith Of Inhumanity" miała ona całkiem sporo pola do popisu. Jednak najlepiej ze wszystkich zaprezentował się tu Travis Ryan, którego zróżnicowane wokale powodują opad szczęki. W przeciwieństwie do wielu wokalistów metalowych, wachlarz jego umiejętności nie kończy się na jednym typie growli. Poza death metalową klasyką usłyszymy tu również black metalowy skrzek, pig squeale oraz (prawie) czyste wokale, które są bardziej niepokojące, niż melodyjne.
Najnowsze wydanie Cattle Desapitation to książkowy przykład na to, jak powinno się robić metal ekstremalny. Jest to płyta ciężka, lecz nie monotonna, a nade wszystko świetnie skomponowana. Fani naprawdę brutalnego metalu nie mogą przegapić tego albumu.
9/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz