The Agonist - Eye Of Providence
Przejście Alissy White-Gluz do Arch Enemy było zdecydowanie jednym z najbardziej chodliwych tematów poprzedniego roku. The Agonist z nową wokalistką na pokładzie stanęło przed wyzwaniem udowodnienia światu, czegoś co sam podejrzewałem od dawna - że nie zawdzięczają sukcesu jedynie silnej osobowości jednego z członków.
Najwyraźniej ta sytuacja zmotywowała zespół do zdwojenia wysiłku przy pracy nad nową płytą. Fani mogą odetchnąć z ulgą, nowy album utrzymuje poziom poprzedników. Wątpię, że kogokolwiek zawiedzie występ Vicky Psarakis, przejmując miejsce za mikrofonem spisała się znakomicie. Nie ustępuje poprzedniczce niczym w kwestii growli, a jej czystemu śpiewowi nie można zarzucić nic poważnego. Warstwa instrumentalna również stoi na odpowiednio wysokim poziomie. Ciekawych zagrywek jest tu dostatek. Melodyjne, lecz agresywne riffy w połączeniu z porządną sekcją rytmiczną dbają o to, by uwaga słuchacza nie przeniosła się na krajobraz za oknem. Kompozycjom nie brakuje energii, wpadających w ucho refrenów, a muzycy dają całkiem niezły popis swoich umiejętności. Niektóre kawałki z pewnością wejdą na stałe do ich koncertowej setlisty. Jeśli szukasz solidnego, rozrywkowego, nowoczesnego melodeathu z dużą ilością czystego śpiewu oraz odrobiną metalcore'u tu i tam, trafiłeś pod dobry adres... trochę gorzej, jeśli masz ochotę na coś innowacyjnego. Nie twierdzę, że The Agonist w ogóle nie próbował zapuszczać się na nieznane wody. Zwłaszcza na kilku dalszych kawałkach zespół próbuje swoich sił na gruncie bardziej nastrojowych kompozycji. Problemem jest stosunkowo niewielka ilość takich urozmaiceń. Jeśli nie należysz do osób, które słuchają całego albumu na raz i wolisz rozkoszować się muzyką w mniejszych dawkach, bądź na żywo, zupełnie nie zauważysz tej wady.
"Eye Of Providence" to bardzo porządny album, którego z bezwzględnie warto posłuchać. Grupa nie traci rozpędu, pomimo rozstania z Alissą, pozwalając oczekiwać równie dobrych wydań w przyszłości.
8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz