Avantasia - Ghostlights
Choć Avantasia zaczynała jedynie jako ambitny, poboczny projekt Tobiasa Sammeta, na dzień dzisiejszy jest jednym z najważniejszych i najlepszych zespołów power metalowych. Wprawdzie ci, którzy za konwencją specjalnie nie przepadają nie mają tu czego szukać, to w tym gatunku ciężko znaleźć im godnego przeciwnika. Ich specyficzna formuła po raz kolejny sprawdziła się, a fani dotychczasowych dokonań grupy mogą po "Ghostlights" sięgnąć bez najmniejszego zastanowienia.
Na papierze proste, chwytliwe piosenki Avantasii oparte w głównej mierze na chwytliwych wokalach nie koniecznie imponują, lecz masa gościnnych występów najlepszych metalowych wokalistów działa świetnie, utrzymując stałe zainteresowanie słuchacza. Bez tego jednego patentu można byłoby zaszufladkować ich jako porządny, choć niezbyt oryginalny zespół power metalowy, jakich mamy całkiem sporo, lecz ciągła rotacja za mikrofonem oznacza, tak potrzebne, ciągłe urozmaicenia. Swojego głosu użyczyły tu między innymi takie sławy jak Michael Kiske, Marco Heitala, Jørn Lande, Geoff Tate czy Sharon den Adel. Można spierać się co do jakości muzyki niektórych z nich, lecz nie ulega wątpliwości, że w kwestii śpiewu znają się na rzeczy.
Co do samych kompozycji, to nie ma tu większych zaskoczeń. Na dobrą sprawę wszystkie piosenki podążają standardowym schematem refren-zwrotka-refren nie oferując większych wariacji, jednak nikt nikomu nie próbuje wmówić, że mamy tu do czynienia z ambitną muzyką. Tu liczy się chwytliwość. Akurat w tej kwestii Avantasia znów okazuje się bezkonkurencyjna. Na każdym kroku "Ghostlights" serwuje nam motywy, które wpadają w ucho i zmuszają do mimowolnego nucenia pod nosem. Warstwa instrumentalna stara się raczej nie przyćmiewać wokali, lecz nie obraża również inteligencji słuchacza i od czasu do czasu usłyszymy interesującą zagrywkę, bądź przyjemną solówkę, a elementy symfoniczne przyjemnie rozbudowują brzmienie, co w zasadzie w tym wypadku wystarcza by czerpać przyjemność ze słuchania albumu.
"Ghostlights" w swojej kategorii jest absolutnie bezkonkurencyjny i spodoba się wszystkim fanom prostego, chwytliwego power metalu, lecz ci uczuleni na konwencję powinni unikać go jak ognia i od ostatecznej oceny odjąć ze trzy punkty. Nie znajdziemy tu nic specjalnie odkrywczego i "prawdziwych" fanów metalu raczej nie nawróci, jednak szukając przyjemnej, lekkiej, porządnie zrobionej muzyki ciężko trafić lepiej.
8/10
Płyta jest miałka i nużąca. Nie pomogą zachwyty nad talentami gości, skoro zabrakło dobrej muzyki.
OdpowiedzUsuń3/10