poniedziałek, 15 sierpnia 2016

Recenzja - Carnifex - Slow Death

Carnifex - Slow Death

Zawsze wielką przyjemnością jest patrzenie jak nieciekawe zespoły, podążające za trendami stopniowo odnajdują własny, niepowtarzalny styl, którego w końcu chce się słuchać. Carnifex swoim poprzednim "Die Without Hope" ostatecznie odciął się od sztampowego deathcore'u, a coraz wyraźniejsze inspiracje melodyjnym black metalem sprawiły, że utwory zaczęły naprawdę zapadać w pamięć. Na swoim kolejnym dziele zespół musiał jedynie udowodnić, że są w stanie należycie rozwinąć swoje pomysły, co udało się koncertowo.
"Slow Death" spełni wszelkie oczekiwania każdego, komu do gustu przypadł kierunek, który muzycy obrali na swoim poprzednim dziele. Znajdziemy tu swoistą mieszankę riffów tremolo, w których jednak nie brakuje melodii, furii perkusyjnych blastów, wysokiego skrzeku z potężnymi growlami, ciężkimi breakdownami oraz chwytliwymi zagrywkami na nisko strojonych gitarach, które nawet pomimo swej agresji niesamowicie wpadają w ucho. Elementy deathcore'u i melodic black metalu zostały tu wymieszane w mniej-więcej równych proporcjach, przez co fani obydwu tych konwencji będą w stanie znaleźć tu coś dla siebie. Co zaskakujące połączenie gatunków, których żaden sam z siebie nie jest szczególnie spektakularny okazało się być nadzwyczaj efektowne. Muzykom udało się wyciągnąć i podkreślić to co najlepsze w każdym z nich, jednocześnie otrzymując coś zupełnie unikalnego, ich wizja została tu zrealizowana znakomicie. Przede wszystkim udało się tu uniknąć odwiecznego problemu deathcore'u - rażącego braku gitary prowadzącej. Nawet zagrywki sekcji rytmicznej potrafią zapaść w pamięć, a kiedy tylko na pierwszy plan wybija się solówka możemy docenić kunszt techniczny wykonawców. Na tych solidnych fundamentach twórcy jednak nie poprzestali i znajdziemy tu wiele więcej ciekawych smaczków. Przede wszystkim gitarzystom udało się przenieść chłodne, skandynawskie melodie kojarzone raczej z Dimmu Borgir czy Dissection do zupełnie innego świata bez większych zgrzytów. Kolejną niespodzianką są podkłady klawiszowe, których z sukcesem użyto do budowania niespotykanego w gatunku nastroju. Choć ich partie nie są przesadnie rozbudowane, to ich pojawienie się w tak egzotycznym dla nich miejscu już osiąga oczekiwane rezultaty. Co ciekawe twórcy zadbali również o to, by od czasu do czasu wyrwać słuchaczy ze standardowego ciężaru swoich kompozycji w różnych zakamarkach wtykając bardziej nastrojowe, spokojniejsze przerywniki. Niestety, mimo to we znaki wciąż daje się niezbyt duże zróżnicowanie pomiędzy niektórymi piosenkami. Sytuację ratuje tu fakt, że płyta nie trwa nawet czterdziestu minut, więc ciężko po takim czasie zacząć się nudzić, lecz wypadałoby w przyszłości nad tym popracować.
Carnifex pokonał wielką drogę i tak jak niegdyś Job For A Cowboy stał się deathcore'owym zespołem, który wyrwał się z okowów sztampy znajdując swój własny styl. Przytłaczający ciężar brzmienia w połączeniu z chłodnymi melodiami porwie wszystkich fanów mocnych doznań. Ci, którzy unikali tego zespołu ze względu na swoją niechęć do gatunku tym razem powinni dać im szansę. "Slow Death" nie ma wiele wspólnego z prymitywnym katowaniem pojedynczych dźwięków, to świetny album, którego szkoda nie znać.

8,5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz