Powerwolf - Blessed & Possessed
Niecodzienna wizja power metalu prezentowania przez muzyków z Powerwolf zawsze wydawała mi się wyjątkowo ciekawa. Muzycy znaleźli dla siebie niszę, której do tej pory nikt nie zagospodarował i wypełnili ją całkiem porządnymi piosenkami, które zapewniły im sporą grupę lojalnych fanów. Trudno się zatem dziwić, że po zadomowieniu się w tak wygodnym miejscu na scenie metalowej nie podejmują oni najmniejszych wysiłków, by je opuścić i serwują nam płytę bliźniaczo podobną do swojej poprzedniczki.
Fani zespołu nie mają się właściwie nad czym zastanawiać. Jeśli "Preachers Of The Night" było jednym z waszych ulubionych albumów, to w tym momencie możecie przestać czytać i natychmiast nabyć "Blessed & Possessed", ponieważ znajdziecie tu kolejną porcję tego samego. Patrząc jednak na sprawę trzeźwo, stopień podobieństwa najnowszego dzieła Powerwolf do ich wcześniejszej twórczości zaczyna być odrobinę niepokojący. Oczywiście nikt nie spodziewał się, że ci panowie nagle porzucą dźwięki organów, fragmenty tekstów po łacinie, czy swoje charakterystyczne brzmienie, lecz pewne piosenki powodują tak silne uczucie déjà vu, że zaczyna ono trochę przeszkadzać. Co chwilę uderza nas melodia, która wydaje się bardzo dziwnie znajoma czy sztuczka kompozycyjna, którą słyszeliśmy na jednej z ich poprzednich płyt. Szczęśliwie sama jakość kawałków również niezmiennie stoi na całkiem wysokim poziomie. Refreny są wyjątkowo chwytliwe, organy nadają całości charakteru, a same kompozycje, choć nie są najbardziej złożone na świecie, potrafią zainteresować słuchaczy. Natomiast covery znajdujące się na drugim dysku zostały zrealizowane całkiem solidnie. Powerwolf zagrał cudze piosenki, nadając im własne brzmienie, o czym dość często inni zapominają. Nawet jeśli zmiany w niektórych kawałkach nie są największe, to wciąż nie poszli na łatwiznę dokładnie odtwarzając to, co już kiedyś nagrano.
Występy muzyków jak zwykle prezentują się całkiem nieźle, lecz bez przesadnej wirtuozerii. Oczywiście śpiew Attila'i Dorna, choć czasem monotonny, świetnie pasuje do konwencji. Instrumenty natomiast prezentują się tym lepiej, że w produkcji podkreślone zostały dokładnie te elementy, na które warto zwrócić uwagę podczas słuchania płyty. Nie trzeba wsłuchiwać się, by wychwycić klawisze, gitara prowadząca zawsze jest na swoim miejscu, a wokale nie przysłaniają pozostałych elementów.
"Blessed & Possessed", pomimo swojego braku oryginalności to ciągle całkiem rozrywkowy i przyjemny album power metalowy. Jeśli nie znudziła was jeszcze dotychczasowa formuła zespołu, a macie ochotę na odrobinę chwytliwego metalu, powinniście zainteresować się tym albumem. Nie jest to dzieło, które powala na kolana i inspiruje następne pokolenia, lecz można się przy nim całkiem dobrze bawić.
7,5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz