Royal Thunder - Crooked Doors
Muszę przyznać się, że kiedy Royal Thunder po raz pierwszy pojawił się na radarze nie uległem im tak jak większość recenzentów w branży. Wydawali mi się wtedy po prostu kolejnym porządnym zespołem stoner/doom'owym, których obecnie mamy zatrzęsienie. Chociaż nie mam nic przeciwko temu gatunkowi, to na tak zatłoczonej scenie bardzo ciężko się wyróżnić nawet grając bardzo przyzwoicie. Jednak tym razem zespołowi udało się przykuć moją uwagę znacznie lepiej niż za pierwszym podejściem.
"Crooked Doors" to pozycja skierowana bardziej do wielbicieli odrobinę spokojniejszego stoner rocka w bardzo old-school'owym klimacie. W przeciwieństwie do do niektórych zespołów wykonujących ten gatunek, jak choćby The Sword, Royal Thunder o wiele bardziej skupia się na budowaniu nastroju niż na chwytliwych riffach. Ich muzyka nabiera przez to nieco psychodelicznego nastroju, lecz na całe szczęście nie wpada w niewnoszące wiele do kompozycji dłużyzny, które czasami są w stanie pogrążyć całkiem porządną pod innymi względami piosenkę. Mimo to entuzjaści żwawego tępa i popisów technicznych nie mają tu czego szukać, siła tego albumu leży w jego atmosferze oraz bardziej umiejętnościach kompozytorskich, niż wykonawczych.
Wyjątkiem od tej reguły są genialne wokale Mlny(sic!) Parsonz. Głos wokalistki jest bardzo dynamiczny i zaskakuje szeroką gamą brzmień. Potrafi ona zarówno wstrząsnąć swoją potęgą, jak i świetnie sprawdza się na spokojniejszych piosenkach. Riffy gitarowe, pomimo nastrojowej natury są zwarte, a odbiorca nie odnosi wrażenia, że zmierzają donikąd (które niestety podczas słuchania psychodelicznych grup dzisiejszych czasów towarzyszy mi dość często). Są one na tyle interesujące i zróżnicowane, że nie ma mowy o nudzie, ci muzycy nie mylą monotonii z atmosferycznym graniem. Sekcja rytmiczna również wykonuje kawał dobrej roboty. Może partie basu i perkusji nie odgrywają tu najważniejszej roli, lecz bębny trzymają całość w ryzach, nie ulegając pokusie nadmiernego rozwlekania kompozycji powolnymi, mało interesującymi nabiciami, natomiast gitara basowa, która co prawda w głównej mierze sprowadza się do roli akompaniamentu, nie idzie po linii najmniejszego oporu, co jakiś czas częstując nas ciekawymi zagrywkami.
Żeby odpuścić sobie przesłuchanie "Crooked Doors" trzeba mieć bardzo dobry powód. Ci, którzy z reguły nie lubią nastrojowych klimatów nie znajdą tu największych wad tego typu muzyki, całość jest zwarta, a piosenki wiedzą dokąd zmierzają. Royal Thunder gra stoner rock z głową, nie brakuje tu intrygujących pomysłów i brzmień, a co najważniejsze, nie powoduje opadania powiek.
8,5/10
No chłopie, jeżeli przeciętnej płycie Amorphis (niedowiarków odsyłam do Karelian Isthmus albo Tales from the Thousand Lakes)dałeś 9.5 to Royal Thunder zasługuje na co najmniej 17
OdpowiedzUsuń