czwartek, 28 maja 2015

Recenzja - Feared - Synder

Feared - Synder

Odkrywając niezwykle różnorodny świat współczesnego metalu natykamy się na ogromną ilość niecodziennych wizji tej muzyki. W niektórych zespołach na pierwszy plan wysuwają się zupełnie niespotykane instrumenty jak flet, saksofon czy akordeon. W takiej sytuacji można bardzo szybko zapomnieć, że w tym gatunku od lat najbardziej liczyły się porządne riffy gitarowe. Szczęśliwie Feared swoim najnowszym wydaniem postanowił nam o tym przypomnieć.
"Synder" nie jest do końca tym czego moglibyśmy się spodziewać po melodic death metalowym zespole ze Szwecji. Chociaż wyraźnie słychać tu skąd pochodzą ci panowie, to nie jest im specjalnie blisko do swoich rodaków z Amon Amarth czy Dark Tranquillity. Z jednej strony czuć tu wyraźne wpływy At The Gates, lecz z drugiej aromat amerykańskiego groove metalu również ba się zauważyć. Najtrafniejszym określeniem ich brzmienia, które przychodzi mi do głowy to skandynawski Lamb Of God.
Połączenie takie zaowocowało masą solidnych, dość agresywnych jak na ten gatunek, riffów oraz brakiem większych innowacji. Nie usłyszymy tu wszechobecnych klawiszy, orkiestry, lub ambientowo-elektronicznych przerywników. "Synder" to metal z krwi i kości robiony jak za dziada pradziada, oparty na solidnych zagrywkach, agresywnej perkusji, a także wściekłych growlach. Nie oznacza to jednak, że brakuje tu spokojniejszych, budujących klimat wstawek, są jednak one raczej sporadyczne oraz zbudowane za pomocą tradycyjnych środków. Nie można narzekać także na monotonię, ponieważ choć piosenki zostały skomponowane raczej bez specjalnych fajerwerków, lecz nie na jedno kopyto i nie bez pomysłu, przez co nie można odmówić im charakteru. Czego nie zrobili szeroką paletą użytych środków, to nadrobili porządnymi riffami i energicznymi kompozycjami. Z wielką chęcią posłuchałbym tego materiału na żywo, ponieważ coś mi mówi, że takie podejście do melodeathu prowadzi do całkiem niezłej zabawy na koncertach.
Chociaż płyta ta zdecydowanie nie jest kamieniem milowym gatunku, ani nie otworzy nikomu oczu na zupełnie nowy świat, którego wcześniej nie dostrzegał, to z całą pewności dostarczy całkiem niezłej rozrywki. Ci, którzy z sentymentem wspominają wczesne lata melodic death metalu, kiedy jeszcze miał on dużo wspólnego z thrash'em, szczególnie powinni zainteresować się tym wydaniem. Nie jest to nowe "Slaughter Of The Soul", lecz na pewno bardzo solidny album.

8/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz