wtorek, 6 stycznia 2015

Złe pomysły > brak pomysłów

Słuchając nowych płyt po kilka godzin dziennie, siłą rzeczy natykam się dość często na egzemplarze dość wątpliwej jakości. Nie wszyscy muzycy są utalentowani, pomysłowi, nie wszyscy mają porządną wizję tego, co chcą robić, nie wszyscy mogą konkurować z Opeth. Czasem jednak dokopuję się do muzyki tak potwornej, że muszę o niej natychmiast powiadomić wszystkich moich znajomych. Ale czy to właśnie są te najbardziej beznadziejne przypadki? Niekoniecznie. O wiele gorzej jest, kiedy muszę napisać "Wiesz, jakbyś miał ochotę posłuchać tego albumu, to daj sobie spokój, nic ciekawego". Wtedy widać najlepiej, że kreatywność pomaga nawet w byciu słabym.

Attack! Attack! zespół, który w pełni zasługuje na wszystkie najniższe noty, a mimo to za każdym razem, kiedy słyszę techno breakdown uśmiech pojawia się na mojej twarzy.

Z koszmarnymi piosenkami jest dokładnie tak, jak z filmami - oczywiście najlepiej oglądać te dobre, ale o wiele lepiej jeśli są złe w rozrywkowy sposób, niż kiedy powodują opadanie powiek i nagłą potrzebę sięgnięcia po telefon. Prowadzi to do pewnego paradoksu, który zaskakująco dobrze opisuje rzeczywistość - w pewnym momencie im zespół jest gorszy, tym staje się lepszy. 

Książkowym przykładem nieciekawego zespołu jest Caliban. Mimo, że nie popełniają takich zbrodni jak giganci crabcore'u, to kompletny brak oryginalności przekreśla jakiekolwiek szanse na czerpanie przyjemności ze słuchania ich.

Pierwszym krokiem do osiągnięcia sukcesu w byciu słabym jest wysoce naganny pomysł. W tym momencie należy zaznaczyć, iż "grajmy jak zespół XYZ" to nie jest ani zła, ani dobra wizja muzyki, to jej brak. Najważniejszym elementem koszmarnej koncepcji jest jej świeżość. Idź na całość. Na prawdę uważasz, że jesteś w stanie grać jak Blood on the Dance Floor, ale gorzej? Marne szanse. Masz zamiar kopiować średniawy metalcore? Daj sobie spokój. Dwie najpopularniejsze szkoły, tworzenia bardzo zabawnych, słabych zespołów to:
  • Mieszanie elementów, które nigdy nie powinny się znaleźć w jednej piosence (np. metalowe kawałki z auto-tune'm, żeby daleko nie szukać).
  • Przegięcie do granicy absurdu (np. cała scena porngrind'owa, której nikt nie słucha, ale każdy lubi się z niej pośmiać).
Anal Cunt był złym zespołem już z samego założenia, lecz dzięki mieszance obraźliwych tekstów i przesadzonej muzyki, stali się metalową legendą.

Niestety czasami, nawet najlepszym wyczerpują się zasoby kreatywności. W takim wypadku można: rozwiązać zespół, zmienić zamysł artystyczny, lub uparcie trzymać się przeszłości. Oczywiście ostatnie rozwiązanie ma tyle sensu, co karmienie martwych rybek. Kiedy z jakichś powodów zakończenie działalności nie wchodzi w grę, trzeba szukać nowego brzmienia, nawet jeśli oznacza to wykorzystanie pomysłów brzmiących jak herezje. Na szczęście w rękach zdolnych kompozytorów, nawet najdziwniejsze połączenia mogą wyjść całkiem zgrabnie.

Po wydaniu niesamowicie nieinteresującego "The Heart Of  Everything" Within Temptation postanowiło dać sobie spokój i wyjść ze swoją muzyką na nowe terytorium, pisząc kawałki disco i współpracując z Xzibitem. Chociaż teraz słuchanie ich przyprawia o poczucie winy, to przynajmniej nie musimy co kilka lat przeżywać kolejnej, bolesnej powtórki z rozrywki.

Zazwyczaj lepiej jest zabłądzić, niż stać w miejscu, jednak zdarzają się wyjątki, które, jak w wypadku awarii elektrowni atomowych, są dość rzadkie, lecz wstrząsają całym światem i budzą trwogę jeszcze przez długie lata.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz