5. Mastodon
– Once More 'Round The Sun
Gdyby Mastodon przed każdym koncertem organizował wykład dla okolicznych muzyków, na temat "Jak grać ciekawą muzykę", to może nie bylibyśmy zalewani przez kolejne fale zespołów bez pomysłów i charakteru. Wypuszczając "Once More 'Round The Sun" grupie udała się niespotykana sztuka wydania sześciu wspaniałych albumów pod rząd. Niewątpliwie w osiągnięciu tego sukcesu pomogły zmiany stylu pomiędzy wydaniami, dzięki którym Mastodon ciągle zachwyca świeżością. Ta płyta to tylko kolejny dowód na to, iż ludzie twierdzący, że zespół nie wydał nic ciekawego od czasu "Blood Mountain" są prawdopodobnie głusi. Połączenie progressive i stoner metalu działa tu lepiej niż gdziekolwiek indziej dzięki spektakularnym talentom kompozytorskim, oraz wykonawczym, które zaowocowały najlepszą piosenką metalową tego roku - "The Motherload"
4. Intervals
– A Voice Within
Książkowy przykład na to, ile dobry wokalista może zdziałać dla zespołu. Chociaż Intervals już wcześniej byli dość dobrze znani w djent'owym podziemiu, dzięki swoim dwóm, fantastycznym instrumentalnym EP, to dopiero współpraca z Michael'em Semsky'm pozwoliła im konkurować z elitą gatunku. Dzięki tej zmianie, w komplecie z wcześniejszymi, porywającymi popisami instrumentalnymi otrzymujemy chwytliwe linie wokale, które na długo zapadają w pamięć. Anty-fanów gatunku zapewniam, że Intervals jest jednym z tych zespołów, które rozumieją potrzebę używania dźwięków, w ilości nieco większej niż dwa, oraz wszystkich dostępnych strun.
3. Insomnium
– Shadows Of The Dying Sun
Jakiś czas temu zespoły melodeath'owe podzieliły się na dwie grupy:
-Szybkie, energiczne, chwytliwe, idące w stronę thrash lub power metalu (np. Amon Amarth, czy Arch Enemy)
-Nastrojowe, emocjonalne, o bardziej złożonych kompozycjach, inspirujące się gothic i doom metalem (np . Omnium Gatherum, In Mourning)
Insomnium z pewnością zalicza się do tej drugiej kategorii. Przejmujące partie gitary prowadzącej przywodzą na myśl prawdziwy chłód północy, a solówki, skupione bardziej na melodii niż na popisywaniu się, chwytają za serce. Choć na płycie nie brakuje szybkich i intensywnych momentów, zawsze po nich możemy się spodziewać fragmentu z gitarą akustyczną, lub czystych wokali. Ten album będzie się genialnie komponował ze śniegiem za oknem i ciepłą herbatą.
2. Monuments
– The Amanuensis
Monuments opanowali sztukę pisania djentu doskonałego. Łapiąc równowagę pomiędzy melodyjnymi pasażami i potężnymi, synkopowanymi fragmentami rytmicznymi, dostarczyli nam album, którego słuchanie sprawia przyjemność zarówno siedząc w pokoju ze słuchawkami na uszach, jak i wypluwając swoje płuca na koncercie. Muzyka jest genialnie wyważona, zawierając idealne proporcje między srogimi basami, chwytliwymi melodiami i ambientowymi fragmentami. Moim zdaniem zmiana wokalisty wyszła zespołowi zdecydowanie na dobre, gdyż Chris Barretto spełnia swoją rolę fenomenalnie. Jego czysty śpiew zapada w pamięć, a growle dodają płycie jeszcze więcej mocy. Jeśli Periphery chce przebić w tym roku ten album, to mają bardzo wysoko zawieszoną poprzeczkę.
A albumem roku 2014 zostaje:
†††
– †††
Pod tą dźwięczną nazwą ukrywa się nowy, industrialny projekt Chino Moreno znanego z zespołu Deftones. Nigdy nie przypuszczałbym, że rozłoży mnie na łopatki album elektroniczny. Już uspokajam, nie znajdziecie tutaj klubowych beatów, auto-tune'u, czy DJ'a klikającego "play" na swoim macbook'u. Na płycie usłyszymy swoistą mieszankę ambientu, industrialu, alternative rocka, oraz alternative metalu. Muzyka utrzymuje mroczny nastrój jednocześnie wpadając w ucho, a co najważniejsze brzmi świeżo. Do głowy przychodzi mi myśl, że oto dostaliśmy album, który przez te wszystkie lata Nine Inch Nails próbowało bezskutecznie napisać. Praktycznie każda piosenka to materiał na hit, zupełnie nie miałbym nic przeciwko, gdyby np. "Bitches Brew" wdarło się szturmem na listy przebojów wszech czasów i na zawsze zostało tam obok "Highway To Hell", czy "Enter Sandman".
Jeśli uważacie, że pominąłem jakąś płytę, która waszym zdaniem powinna się tu znaleźć, dajcie znać, jest szansa, że jej nie słyszałem. Dość silna konkurencja sprawiła, że nie zmieściłem tu wszystkich zeszłorocznych albumów godnych uwagi, więc z pewnością napiszę jeszcze kiedyś o płytach, którym odrobinę zabrakło, by dostać się do top 25.
Bomba! Takiego zestawienia szukałem!
OdpowiedzUsuń