Heidevolk - Velua
Folk metal już jakiś czas temu odrobinę zatrzymał się w rozwoju. Po kilku świetnych latach dla gatunku, podczas których dostaliśmy wiele niesamowitych albumów, pomysł stracił swoją świeżość. Obecnie, by zaimponować ludziom obeznanym z konwencją trzeba się odrobinę wysilić i wpaść na coś, czego wcześniej nie było. Heidevolk niestety postanowił sięgnąć po raz kolejny po starą, sprawdzoną formułę.
Wszystkie części układanki są tutaj na miejscu: melodyjne wokale, solidne riffy, okazjonalne użycie mniej charakterystycznych dla metalu instrumentów, lecz całości towarzyszy nieodparte wrażenie, że to już gdzieś było i to w o wiele lepszym wydaniu. Naprawdę ciężko znaleźć tu element, który nie byłby porządny, aczkolwiek na „Velua” brakuje haczyka, który wyróżniłby album na tle pozostałych wydań folk metalowych. Piosenki zupełnie nie zapadają w pamięć, choć ogólne wrażenie po przesłuchaniu albumu wcale nie jest złe. Heidevolk przypomina mi przedstawicieli niektórych subkultur, którzy by podkreślić swój indywidualizm ubierają się dokładnie tak samo, czym osiągają efekt dokładnie odwrotny od zamierzonego. Z początku interesujące wokale po chwili stają się nużące, kiedy wychodzi na jaw, że nie ma w nich zbyt wiele dynamiki. Zagrywki gitarowe stoją na zadowalającym poziomie, lecz nie są w stanie rzucić wyzwania czołówce gatunku, a w sekcji rytmicznej dzieje się tyle, by nie umrzeć z nudów i nic więcej. Połączenie braku ciekawych pomysłów z jedynie wyżej-średnim wykonaniem zaowocowało płytą ze wszech miar przeciętną.
Fani folk metalu, którym gatunkowy standard jeszcze się nie przejadł nie powinni narzekać, „Velua” to solidny album, którego największą wadą jest właśnie brak oryginalności. Może stałem się zbyt wybredny z powodu ostatniego albumu Solefald, ale moim zdaniem, żeby wypuścić dobry album potrzeba czegoś więcej, niż poprawna realizacja czegoś, co zdążyliśmy usłyszeć już dziesiątki razy.
6/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz